58

826 39 9
                                    

*Pov July*

Od: Michael

Tylko się nie wygadaj!


Do: Michael

Spokojnie, o niczym się nie dowie...

Od: Michael

No ja mam taką nadzieję!

-Wytłumaczysz mi chociaż po co mnie tu zaciągnęłaś, a na łóżku masz miliard sukienek?- usłyszłam za sobą cichy głos Mag. Szybko wyłączyłam telefon i rzuciłam go na łóżko.

-Wybierz sobie jedną.

-A mogę wiedzieć po co?

-Narazie nie, a teraz wybieraj!

Mag westchnęła głośno, po czym zaczęła szperać i co chwilę przymierzając inną kreację. Po jakieś dwudziestej sukience, która nie przypasowała do gustu Maggie, wreszcie nałożyła na siebie bordową sukienkę bez ramionczek, z przedłużanym tyłem.

-No, no, no Mag...wyglądasz jakbyś z księżyca spadła!- zaśmiałam się.

- No wiem, zaraz ogarne te kudły...- jęknęła przyczesując swoje włosy.

-Jednak nie tylko blondynki nie mają mózgu (bez urazy dla blondynek) do tej grupy zalicza się również Maggie Scott. Chodziło o to, że wyglądasz zniewalająco!- wyszczeżyłam się.

-Oj, no bez przesady!- wywróciła oczami i usiadła wygodnie na krześle przed toaletką. Dziewczyna chwyciła
za szczotke i zaczęła rozczesywać swoje poplątane włosy. Po półtora godziny byłyśmy gotowe do wyjścia.

-Zanim wyjdziesz z mojego domu sorki, ale muszę to zrobić...i nawet nie waż się tego ściągać!- z szuflady wyciągnęłam apaszkę i obwiązałam ją wokół oczu Maggie. Przed domem czekała na nas żółta taksówka. Wsiadłyśmy do środka, a ja szybko powiedziałam taksówkarzowi gdzie ma jechać.

Dojazd nie zajął nam dużo czasu, bo już po dziesięciu minutach byliśmy pod domem Nata. Zapłaciłam kierowcy należną mu sumę i wyszłam z samochodu pomagając przy tym Mag. Złapałam ją za dwie ręce i weszłyśmy do domu. Zaciągnęłam dziewczynę na środek salonu, w którym były zgaszone światła i zciągnęłam jej materiał z pola widzenia.

*Pov Maggie*

Nagle zapaliły się światła, a moim oczą ukazał się wielki napis "Happy birthday Maggie!" na ścianie.

-Wszystkiego najlepszego!- usłyszałam za sobą krzyk, po czym po całym pomieszczeniu rozbrzmiało "Sto lat". Wystrzeliło we mnie konfetti, a w dodatku z głośników zaczęła lecieć głośna muzyka. Wszyscy do mnie zaczeli podchodzić i dawać mi prezenty, tylko po co?

-EJ!- wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam, a w jednej chwili muzyka ucichła.- O co tu chodzi?

-Jak to o co? Zapomniałaś? Masz dzisiaj urodziny!- odpowiedział mi Michael podchodząc do mnie i zamykając w szczelnym uścisku.

-Ale moje urodziny są jutro...- westchnęłam, po czym zaczęłam się śmiać jak opentana. Cały hałas ucichł.

-A chuj z tym! Nie po to szykowałem chatę od rana, żebyś powiedziała, że urodziny masz jutro! Impreza będzie i koniec kropka!- krzyknął Nate.-Mike, jesteś idiotą! Jak można pomylić dzień urodzin własnej siostry?

-I mówi to jedynak.- skomentował Nathan i śmiejąc się  z powrotem włączył muzykę. W mgnieniu oka zostałam porwana do tańca przez Tinusa.

-Mówiłem im, że to nie dzisiaj.-wyszeptał mi do ucha, wtuliłam się w niego i tak staliśmy na środku salonu w swoich obięciach.

***

*Pov Martinus*

O godzinie 23.59 z trudem wyciągnąłem Mag na dwór. Było zimno, więc moja marynarka spoczęła na ramoinach dziewczyny, która nieubłaganie się trząsła.

-Po co mnie tu wziąłeś?-zapytała idąc za mną.

-Bo kochanie tak się składa, że już jest następny dzień, twoje urodziny.- powiedział przeczesując dłonią rozczochrane włosy. - Ten dzień jest tylko jeden raz w roku jeden na ponad trzysta, więc chce, żeby był dla ciebie niezapomniany i wyjątkowy. Chce żeby wyróżniał się z pośród pozostałych. Proszę bądź jaka jesteś, nie zmieniaj się, bo jesteś perfekcyjna. Jesteś przepiękną, inteligentną, uroczą, pełną szczęścia i pozytywnej energii, odważną kobietą i taka bądź do końca. Nie przejmuj się opinią innych, żyj jak żyjesz i zawsze chodź dumna z siebie. Zasługujesz na wszystko co najlepsze! Wiem, nie jestem dobry w składaniu życzeń, ale to już się chyba nie zmieni... Wszystkiego najlepszego, kocham cię słońce!- zatrzymałem się pod altanką, gdzie za doniczką stał wcześniej przygotowany przeze mnie, mały prezent. Sięgnąłem po niego i podałem go Mag. Dziewczyna popatrzała na mnie niepewnie po czym otworzyła pudełko.

-Dziękuję!- pisnęła widząc srebny łańcuszek z medalikiem w kształcie serca.

Chyba wyszło tak jak chciałem....

Why us? - Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz