20

1.4K 56 10
                                    

*Pov Martinus*

...i usiedliśmy na jej łóżku.

-Mag, dlaczego to zrobiłaś?-zapytałem patrząc na starannie obandarzowaną rękę dziewczyny.

-Okazało się, że jeden z porywaczy, to mój ojciec...-powiedziała płaczliwym głosem i wstała. Zamurowało mnie. Maggie podeszła do okna i spojrzała w dal. -Nigdy się nami jakoś specjalnie nie interesował, ale nie myślałam, że byłby w stanie zrobić coś takiego któremukolwiek z nas...- w tej chwili dziewczyna dała upust łzą, a ja podszedłem do niej i przytuliłem się do jej pleców.

-Proszę nie rób tego więcej. -szepnąłem do jej ucha.

-Dlaczego jesteś dla mnie taki...taki inny niż dla pozostałych?-zapytała cicho. Westchnąłem i odsunąłem się od Maggie.

-Bo cię cholera kocham...

*Pov Maggie*

Bo cię cholera kocham...

Cholerna kocham cię...

Kocham cię...

Martinus Gunnarsen mnie kocha?

Martinus Gunnarsen mnie kocha!

-Ale jak to?- odwróciłam się, ale chłopaka już za mną nie było. Wyszłam z pokoju, a schdząc po schodach zauważyłam, że Tinus nakłada buty w przedpokoju. Po chwili chłopak wstał z podłogi i chwycił za klamkę. -Tinus, czekaj!

-Bo co?-zapytał i nawet na mnie nie patrząc otworzył drzwi.

-Bo cię cholera kocham! -krzyknęłam. Chłopak zatrzymał się na chwilę, po czym po prostu wyszedł z mojego domu.

Zabolało...

*Pov July*

Od: Mag

Przyjdź do mnie najszybciej jak tylko możesz! Sytuacja awaryjna!

Do: Mag

Co się stało?

Od: Mag

Powiem ci jak przyjdziesz! To nie sprawa na telefon!

Do: Mag

Będe za dziesięć minut

Od: Mag

Dzięki

Od: Mag

Przynieś mi lody czekoladowe!

Do: Mag

A gdzie "proszę"?

Od: Mag

Schowało się

Do: Mag

Za pół godziny będę

Zwlekłam się z łóżka i opuściłam swój pokój.

-Wychodzę do Maggie i nie wiem kiedy wrócę!- krzyknęłam, żeby rodzice się nie martwili gdzie jestem wyszłam z domu zabierając z kredensu pieniądze.

Gdy weszłam do sklepu podeszłam do zamlażarki i zaczęłam szukać lodów czekoladowych. Oczywiście ich nie było...no znaczy były, ale na samym dnie.

Świetnie!

Gdy moja wojna z lodami dobiegła końca poszłam do kasy. Oczywiście wielka kolejka. Ogromniasta. Chyba na pół sklepu...

Po dwudziestu minutach nareszcie przyszła moja kolej.

-To wszystko?- zapytała kasierka.

-Tak, wszystko.

-Czy doliczyć torbę?

-Yyy...nie dziękuję.- powiedziałam i położyłam (wyliczoną w czasie stania w kolejce) sumę pieniędzy. Wzięłam lody i wyszłam ze sklepu kierując się do domu przyjaciół.

Do: Mag

Stoję pod twoim domem. Otworzysz?

Od: Mag

Już biegnę!

Po dwuch minutach drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Maggie.

***

-I co dalej? - zapytałam z zaciekawieniem.

-Powiedziałam mu to samo co on mi, a on poszedł...

-Że co?! - moja szczęka do słownie dotknęła podłogi. -I pozwoliłaś mu tak po prostu wyjść?

-Nie to, że pozwoliłam...

-Jak to nie?

-July, to nie jest takie proste.

- Jak to? Ty go kochasz, on cię kocha...co w tym trudnego?

Why us? - Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz