28

1.2K 44 3
                                    

*Pov July*

- My idziemy do mnie. Wrócimy pół godziny przed imprezą.- powiedziałam do Michaela, wzięłam Maggie pod rękę i wyszłyśmy z domu. -Jak myślisz, ile osób będzie?

- Podobno Mike zaprosił ponad sto osób. Nie wiem jak my ich wszystkich w domu zmieścimy...ani skąd on zna tyle ludzi.

- A wiesz czy może będzie ten Alex z 2b?- zapytałam poprawiając włosy na samą myśl o mega przystojnym, dobrze zbudowanym, czarnowłosym chłopaku z wielkimi, szarymi oczami.

-Nie mam zielonego pojęcia, ale bardzo możliwe. - powiedziała Mag uśmiechając się. - Nie wiem czy on w ogóle zna te sto osób z naszej szkoły. Miszkamy tu dopiero pięć miesięcy.

- Czas szybko mija, a on szybko znajduje sobie przyjaciół jeszcze szybciej.

-Mike nigdy nie miał z tym większego problemu.

-Dziwić się nie można. Jego nie lubić się nie da. Z resztą ciebie też nie. U was to jest chyba rodzinne. - zaśmiałyśmy się i weszłyśmy do mojego domu.

Z racji na to, że nie zjadłam już prawie pół godziny, umierałam z głodu i wyżarłam ¾ zawartości lodówki. No oczywiscie z małą pomocą Maggie.

-Nie zmieścisz się w sukienke, jak zjesz coś jeszcze. W sumie ja też!- Mag złapała mnie za nadgarstek, gdy sięgałam po kolejne pudełko lodów.

- Najwyżej pójdę owinęta w ręcznik i tyle. - zaśmiałam się.

-Zanim wejdziesz do salonu, już go nie będzie!- zaśmiała się i poruszyła sugestywnie brwiami. - A ja ciocią w tym wieku zostawać nie chce.

-Spokojnie o to się nie martw.- zapewniłam przyjaciółkę.

- No chyba, że będę chrzesną, a ten Alex z 2b będzie ojcem. - dziewczyna wyszczeżyła zęby, a ja na to tylko przewróciłam oczami.

***

Spojrzałam na wyświetlacz telefonu.

15.58.

- Impreza zaczyna się za dwie godziny! - krzyknęłam i zerwałam się z łóżka, na którym leżałyśmy oglądając filmy. Zaczęłyśmy panikować. Biegałyśmy po domu nie wiedzac za co się zabrać.

Mamy być pół godziny wcześniej!

-Yyyy...dobra July, robimy tak: najpierw ja cię maluję i czesze, potem ty mnie. I chyba się wyrobimy.- usiadłam na krześle, a Mag zajęła się moimi włosami. Końciwy efekt był niezły.

Na następny rzut poszedł makijarz. Moje jasne oczy zostały pokreślone szarym cieniem. Dosłownie takim samym jak kolor mojej sukienki. Na ustach spoczywała bordowa szminka.

To teraz moje pole do popisu.

Zaczęłam od makijarzu. Ciemne kolory lądowały na powiekach brunetki świetnie ze sobą kontrastując. Krwisto czerwona pomadka powiększyła optycznie już i tak duże usta.

Po chwili wyjęłyśmy ze skafanderów nasze sukienki i zaczęłyśmy się przebierać.

Ponownie spojrzałam na ekran telefonu.

17.18.

-Jak się pośpieszymy, to może zdążymy!- krzyknęła Maggie przeglądając się w lusterku.

-Ja się nigdzie nie śpieszę. Mój szofer nas zawiezie.

*Pov Maggie*

Punktualnie o 17.30 byłyśmy już w moim domu i pomagalyśmy przy końcowych poprawkach. No nie powiem, bo chłopaki włożyli w dekoracje wiele ciężkiej pracy i wszystko było szczeelnie dopięte na ostatni guzik.

Ludzie powoli się schodzili. Robiło się coraz głośniej, aż w końcu z głośników poszła głośna muzyka i zabawa się rozpoczęła.

Why us? - Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz