44

984 53 11
                                    

*Pov Maggie*

Razem z July i Kaylą właśnie wyszłyśmy z galeri. Byłyśmy kupić prezenty dla chłopaków, a teraz idziemy do mnie zapakować kupione rzeczy i przebrać się na impreze. A na to wszystko mamy...godzinę. Chwila co? O kurde, tylko 60 minut na skapowanie prezentów, przebranie się i dojechanie na miejsce. Okej, jakoś domy radę.

Po niecałej godzinie prezenty były w kolorowym papierze, rzucone gdzieś w kąt. Ja miałam na sobie granatową koszulę wciągniętą w czarną spódnicę, i niewysokie, wygodne szpilki koloru czarnego. July stała przy drzwiach w jasno-szarej, obcisłej sukience do połowy ud, z wyciętyni plecami i dekoltem oraz białe, wysokie szpilki. A Kayla, jak to Kayla miała pudrowo-różową sukienkę do kolan, lekko rozkloszowaną na dole, a do tego buty na koturnie tego samego koloru co sukienka. Do stoju, każda z nas miała dopasowany kolorystycznie makijaż i fryzurę.

- To co, idziemy?- do mojego pokoju wszedł Mike. Miał czarną koszulkę z krótkim rękawem, spodnie i buty w tym samym kolorze. Czyli po prostu na luzie. Idealnie (jak zawsze) postawione włosy na żel delikatnie lśniły, a uroczy uśmiech sprawił, że wyglądał naprawę zaskakująco dobrze. Na dwuch palcach miał zawieszone kluczuki od samochodu, które były wyciągnęte w naszą stronę, by nas popędzić.

-No! Godziny odliczałam do tego momentu, a ty się pytasz?- zaśmiała się July. Mikey wziął od nas torebki urodzinowe dla Gunnarsen'ów (a było ich dużo) i wyszliśny z domu. Wsiadłam do samochodu brata i odjechaliśmy z pod naszej posiadłości. Na miejscu byliśmy po dziesięciu minutach. Muzyka już rozbrzmiewała po okolicy. Głośna, znajoma muzyka.

Chyba ich rodziców nie ma w mieszkaniu...a sąsiedzi się wynieśli...

Gdy przekroczyłam próg od razu wpadłam na bliźniaków. Zaczęłam składać im życzenia i dałam prezenty, a następnie przystąpiłam do zabawy.

Zaczęłam od kilku mocniejszych drinków, a potem kontrola się skończyła.

*Pov Martinus*

Maggie widać, że się całkiem nieźle bawiła i o to nam wszystkim chodziło, ale szkoda, że opuściła nasze towarzystwo na rzecz alkoholu.

-Mag, chodź tańczyć!- zawołałem dziewczynę podchodząc do niej. Ona nic nie odpowiedziała tylko sięgnęła po kolejną szklankę. Wyrwałem przedmoit z jej ręki i wypiłem jego zawartość, po czym wrzuciłem plastikowy kubek do kosza na śmieci. -Słońce, tobie już na dzisiaj wystarczy. - powiedziałem i pociągnąłem ją za ręke do salonu.

-No Tinus...- jęknęła niezadowolona i próbowała mi się wyrwać.

-Chodź, no proszę.- szepnąłem jej do ucha. Po chwili gadania udało mi się wyciągnąć moją dziewczynę na parkiet. Mag ustąpiła i zaczęliśmy tańczyć w rytm szybkiej muzyki. Chwiały jej się nogi od ilości wypitego trunku, ale mimo wszystko oddawała się w pełni rozrywce nie zwracając na to zbytniej uwagi.

Po kilku piosenkach Marcus zażądził karaoke. Na początku wszyscy wyrywali sobie mikrofony śpiewajaląc jak najgłośniej się da. No, ale na końcu skończyło się na tym, że śpiewałem tylko ja i mój bliźniak siedząc na kanapie i ziewając co chwilę ze zmęczenia. Maggie przysypiała z uśmiechem na moim ramieniu, a ja czułem, że dźwięki wydobywające się z mojej krtani działają na nią jak kołysanka. Może nie nudziły, ale koiły. Dobija mnie to, że już za pare dni się z nią rozstanę na te pare miesięcy. Będzie mi jej brakowało najbardziej na świecie.

- Myślę, że pora do łóżek.- powiedział teatralnym głosem Nate wstając z kanapy. Nagle muzyka cichnie, wszyscy przestają tańczyć i śpiewać, uświadaniają sobie, że są zmęczeni. Rye, Max i Luck już dawno śpią na podłodze (masakrycznie plączą się pod nogani), Nathan śpi na fotelu z kubkiem alkoholu w ręce, Nate przenosi śpiącą Kayle do pokoju gościnnego, a ja nadal siedzę na kanapie i widzę tą zazdrość wymalowaną na twarzy Marcusa. Co jak co, ale przed własnym bratem tego nie ukryje.

*Pov Maggie*

July opiera głowę (no dobra, jej głowa sama opada) na ramieniu Michaela i po chwili odpływa. Ja z Martinusem idziemy po schodach do jaskini niedźwiedzia (czyt. Pokoju Tinusa). Młodszy z Gunnarsenów zanim zdąże cokolwiek powiedzieć bierze mnie na ręce, a po chwili czuje miękki materac pod plecami.

-Dobranoc słońce.- szepcze mi do ucha i przytula mnie od tyłu dobrze wiedząc, że to uwielbiam.

Tak cholernie bardzo cieszę się, że go mam...

-Dobranoc gwiazdo.- śmieję się pod nosem, a po chwili zasypiam.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Why us? - Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz