31

1.3K 47 14
                                    

*Pov Maggie*

Obudziłam się o 13.49. Ból głowy i mięśni, o których nawet nie miałam pojęcia i ta tragiczna suchość w gardle były nie do zniesienia. Martinus jeszcze słodko spał wtulony we mnie jak małe dziecko. Urocze, małe dziecko.

Jego włosy były roztrzepane na każdą możliwą stronę, pod zamkniętymi oczami były sporej wielkości wory, a cera była biała jak ściana. Coś mi podpowiedziało, że wypił więcej niż ja.

Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki litrową butlę wody i wypiłam duszkiem ¾ jej zawartości, a reszte wlałam do wysokiej szklanki. Sięgnęłam do szawki wyciągając dwa opakowania tabletek przeciw bólowych. Połknęłam dwie pigółki. Jedno z opakowań razem z butelką wody położyłam na stoliku w salonie (w którym spało spokojnie około dwadzieścia osób), drugą zaś zaniosłam do góry.

Wycisnęłam kolejne dwie tabletki i weszłam do swojego pokoju i starannie ułożyłam je na szawce nocnej przy łóżku.

Weszłam do łazienki i wzięłam szybki, zimny prysznic. Owinęłam się białym ręcznikiem, wyszłam z łazienki przechodząc cicho do garderoby. Ubrałam na siebie bieliznę i stanęłam przed szafą w poszukiwaniu ubioru na dziś.

Nagle poczułam czyjąś obecność i już chyba wiem kto to jest. Gunnarsen zboczeniec.

- Tinus, nie śpisz już?- zapytałam doskonale znając odpowiedź.

-Oj kochanie, zapamiętaj raz na zawsze...gdy ty się budzisz, budze się ja. - zapewnił całując mnie czule w czoło. -Dzięki za prochy.- szepnął mi do ucha na co zaczęłam się śmiać.

- Nie ma za co. Po prostu nie chciałam, żebyś mi potem jęczał nad uchem, że cię wszystko boli. - pacnęłam go w ramie. - A skoro tu już jesteś, przydaj się i powiedz mi, w co ja mam się ubrać?- chłopak odsunął się ode mnie i spojrzał na moją ogromną szafe wypełnioną aż po brzegi.

- Myślę, że to! - zawołał. Chłopak w ręce miał prześwitującą bluzkę do pępka i krótkie spodenki odkrywające pół tyłka.

-Martinus! Jest zima, to po pierwsze, a po drugie, nie po to szperałeś w mojej szafie przez dwadzieścia minut, żeby wyciągnąć z niej przezroczystą szmatę!

-Ale mi się to podoba....- powiedział i zrobił z ust podkówkę.

-A idź mi stąd natychmiast!- warknęłam. Po kolejnych minutach siedzenia w samej bieliźnie przed szafą, wyciągnęłam czarną spódnice do połowy ud oraz sweterek błękitnego koloru. Stanęłam przed lustrem, pokryłam swoją twarz korektorem, podkreśliłam brwi i rzęsy. Włosy spięłam na szybko w luźny warkocz i gotowa, wyszłam z garderoby.

-Wolałbym tamto...-westchnął Gunnarsen całując moje usta. Mimowolnie uśmiechnęłam się przez pocałunek i pociągnęłam chłopaka za sobą do kuchni.

-Cześć! - usłyszałam dobrze znany mi głos Dantego.

-Hej!- przytuliłam się do kuzyna.

-Mam nadzieję, że kwiatków nie sadziliście. - zaśmiałam się na przenośnie użytą przez kuzyna i pokręciłam głową na nie.

- Na długo zostajesz?- zapytałam wyciągając z lodówki jogurt.

-A co? Już chcesz się mnie pozbyć?

- Nie no co ty! - próbowałam się jakoś wykręcić. - Po prostu dawno się nie widzielismy i chce, żebyś został tu jak najdłużdej.

Kuzyn poczochrał moje włosy, przez co mój warkocz w połowie się rozplutł.

Dzięki Dante...

-Tak długo, jak tylko będę mógł.

Why us? - Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz