Jak chcecie, muzyczkę sobie włączcie.
*Pov Martinus*
Wreszcie zostaliśmy sami. Wszyscy się rozeszli zostawiając nas zupełnie samych. Chyba tego właśnie potrzebowałem - chwili spokoju sam na sam z nią po tylu miesiącach rozłąki...
Liczyłem każdy miesiąc, tydzień, dzień, godzinę, minutę bez niej...każda minuta dłużyła się w nieskończoność, każdy dzień był jak rok, wszystko trwało wieczność... nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego że sekunda może się aż tak ciągnąć.
Warjowałem bez niej. Nie mogłem jeść, spać, racjonalnie myśleć... nic nie mogłem! Myślami, duchem, sercem byłem z nią. Chciałem być z tam w tym wielkim mieście...byłem w stanie zostawić wszystko i wyjechać na zawołanie. Zostawić to wszystko tak nagle dla niej! Tęskniłem jak cholera. I właśnie teraz z tą osobą jestem pod jednym dachem. Trzymam ją przy sobie i chyba nie puszcze jej już chyba nigdy. Za żadną cenę. Za żadne skarby świata.
-Słońce, kocham cię bardzo, bardzo, bardzo.- szepnąłem jej do ucha i jeszcze mocniej przytuliłem.
-Już więcej nie zostawię cię samego z tą bandą idiotów!- zaśmiała się. - Tak wiem, zepsułam cała tą...
-Oj, siedź cicho!- zasłoniłem jej buzię swoją dłonią. - Za dużo gadasz.- powiedziałem.
-Ach tak? Mogę się nie odzywać do końca...tego tygodnia!- założyła ręce na piersi. Było cicho przez pierwsze 34 sekundy (patrzyłem przez cały ten czas na zegarek).- No dobra, nie wytrzymam!
-I tak długo ci się udało. To chyba nowy rekord!- uśmiechnąłem się trumfalnie i ponownie przyciągnąłem ją do siebie i podniosłem w stylu panny młodej. Zacząłem iść w stronę mojego pokoju. Gdy byłem przy łożku rzuciłem ją na nie i zacząłem łaskotać o dziwo to nie przynosiło zamierzonrgo rezultatu co mnie bardzo zaniedowoliło.- Ej, coś jest z tobą nie tak! Chyba się zepsułaś.
-Człowieku, czy ty wiesz co się tam działo? Ja już się chyba udporniłam na to...
-Kurde...bo już chciałem brać okup za przestanie...- westchnąłem, a Maggie zaśmiała się i pocałowała mnie krótko w usta.
- Może być?
-No Powiedzmy, że tak...
***
*Pov Maggie*
Wylewam kolejną porcję ciasta na patelnię i patrze jak się powoli smarzy. W między czasie państwo Gunnarsen poszli do pracy, a Emma została zawieziona do babci. Przełożyłam kolejne naleśniki na rozłorzone talerze.
-Dzień dobry kochanie.- usłyszałam cichy głos Martinusa przy swoim uchu. Po chwili chłopak delikatnie i powoli wsunął dłoń do tylniej kieszeni moich spodni.
-Dzień dobry zboczeńcu.- uśmiechnęłam się złośliwie, na co Tinus złożył na moich ustach długi pocałunek.
-Ej, ej, bez takich!- nagle do kuchni wszedł Mike. Ręka Tinusa natychmiast opuściła moje spodnie, a jego wargi oderwały się od moich.
- Hej wam! - zawołał Marcus ciągnąc za sobą (za rękę) Kayle.
- Widzę, że dość sporo mnie ominęło...- zaśmiałam się patrząc na splecione dłonie dwujki moich przyjaciół.
-Tylko troszeczkę.- szepnął Tinek przytulając się do mnie od tyłu i zaczął miziać moją szyję nosem.
-Przestań!- krzyknęłm do niego szeptem (starałam się zrobić to tak żeby nikt prucz jego nie słyszał) na co wszyscy zaczęli się śmiać.
Serio!?
Dzięki Gunnarsen!
Westchnęłam głośno patrząc jak reszta je zrobione przeze mne naleśniki. Skomentuję to w ten sposób "Zostały skonsumowane szybciej niż zrobione..." inaczej po prostu się nie da.
-Nad czym tak myślisz?- zapytała Kayla opierając głowę o ścianę.
-Nad tym, że...e tam nie ważne. - uśmiechnęłam się prostując kolana. Wstałm od stołu i podeszłam do kuchenki gazowej zabierając z niej patelnie i zaczęłam ją myć.
-Daj, ja to zrobie!- Mikey wyrwał mi żeliwo z ręki i nabierając płynu do naczyń na gąbkę zaczął szorować patelnię.- Podziekujesz później.- uśmiechnął się i spojrzał przelotnie na Martinusa dając mi do zrozumienia, że mam z nim iść.
-Jesteś...
-Niesamowity, seksowny, inteligentny i zabójczo przystojny? Tak, wiem!- wyszczerzył się.
-Nie, bardziej chodziło mi o...głupi, egoistyczny, żałosny i...no dobra może troszeczkę przystojny.- powiedziałam uśmiechając się sarkastycznie.
-Te słowa trafiły mnie prosto tu.- złapał się za serce udając teatralnie zawał.- Ale jako dobry brat udam, że nie słyszałem.
-O jaki ty dobry jesteś. Wydrukować ci certyfikat najlepszego brata?- sarknęłam.
-Tak, po proszę.- podniósł głowę z nad patelni.
Yhy, już to widzę Michaela Scotta i to perfekcyjne mycie patelni...
-Weź to umyj tak, żeby wstydu nie było...- puściłam bratu oczko.
-No, ale tylko trochę przystojny?- jęknął z niezadowolenia, a wszyscy zaczęli się śmiać.
*************
Kochani!
Ta książka się naprawde bardzo dobrze rozwija. Jest moim największym osiągnięciem na wottpadzie, jednak niestety dobiega końca...
Planuję napisać 60 rozdziałów i Epilog, czyli jeszcze napiszę łącznie około 5-6 rozdziałów. Oczywiście wszystko jeszcze może uledz zmianą! Będale was na bieżąco informować.
Powiem wam, że łzy mi lecą gdy to piszę, ale cóż...wszystko kiedyś dobiegnie końca. Chce was przygotować, żeby nie było to dla was szokiem, że książka nagle się kończy.
Odbiegając od tematu chciałam was zaprosić jeszcze do mojej nowopowstałej książki
"NEVER- Marcus Gunnarsen".
KOCHAM WAS!
~A
CZYTASZ
Why us? - Martinus Gunnarsen
Fanfic-Widzę, że na mnie lecisz! - zaśmiał się, gdy na niego wpadłam. -Tak, już od dawna...-odpowiedziałam również się śmiejąc. Data powstania książki: 09.11.2018r. Data zakończenia książki: 24.11.2019r.