Leżeliśmy z Justinem pod kołdrą w moim pokoju do którego wpadły promienie słońca robiąc jeszcze romantyczniejszą aurę
- Moja księżniczka- Justin pocałował mnie w czubek nosa na co się zaśmiałam.
- Mój skarbuś- powiedziałam po czym złożyłam mokre pocałunki na szczęce szatyna. Justin przechylił nas tak że górował nade mną pochylając się w stronę mojej szyji. Składał mokre pocałunki na mojej szyji ssając ją i przygryzając jednocześnie jeżdżąc dłonią po moim udzie kiedy oplotłam go nogą w pasie. Nasze pieszczoty trwałyby dalej gdyby nie przerwał nam mój dzwoniący telefon. Chciałam wysunąć po niego rękę ale Justin mnie powstrzymał
- Nie odbieraj- wymruczał do ucha przygryzając jego płatek. Postanowiłam zignorować telefon i zająć się mną i Justinem. Niestety dzisiaj nie było nam dane nacieszyć się sobą bo po minucie telefon znów zaczął dzwonić na co Justin oderwał się ode mnie wypuszczając powietrze z ust
- Zabije tego kto to jest- powiedział podając mi komórkę
- To może być ważne kochanie- pogłaskałam go po policzku i odebrałam połączenie nie patrząc się kto dzwoni. Justin nadal górował nade mną czekając aż się rozłączę
- Halo?- odebrałam
- Hej, sorry że przeszkadzam ale mam dla Ciebie pewną informacje- usłyszałam głos Dell'a
- Matthew?- usiadłam na łóżku dociągając kołdrę do moich nagich piersi
- Tak, słuchaj chodzi o Twoich rodziców- powiedział a ja starałam się przyjąć tą informację tak spokojnie jak tylko umiałam. Justin popatrzył na mnie z zaciekawieniem ale nic nie powiedział
- Nie przeszkadzasz, w ogóle dziękuję, że zadzwoniłeś- powiedziałam słuchając jego słów
- Daj spokój nie ma o czym mówić. Dbam o swoich ludzi a wracając do tematu. Po pytałem tam i tu i znalazłem pewnego gościa który poszukał w źródłach i znalazł akty zgonów twoich rodziców i znalazł parę informacji o nich z ostatnich kilku miesięcy ich życia- spięłam się delikatnie ale mój wyraz twarzy został niezwruszony- Twoi rodzice mieszkali w Colorado. Z aktów zgonu wynika, że zginęli w pożarze. W papierach jest napisane że byli mieli wypadek samochodowy i nie mieli drogi ucieczki kiedy samochód stanął w płomieniach- analizowałam jego słowa i starałam się je przyswoić
- Rozumiem, bardzo Ci dziękuję za pomoc- powiedziałam patrząc w okno zastanawiając się czy moi rodzice obserwują mnie z góry
- Nie ma o czym mówić. Trzymaj się do usłyszenia- rozłączył się
- Co jest?- zapytał Justin kiedy odsunęłam telefon od ucha
- Matthew dowiedział się parę rzeczy o rodzicach
- I?- był zaciekawiony
- Przeprowadzili się do Colorado gdzie zginęli. Ich samochód który się rozbił stanął w płomieniach i nie mieli szans na ucieczkę- powiedział odkładając telefon na szafkę nocną. Wstałam z łóżka i owinęłam kołdrę wokół swojego ciała wychodząc na balkon. Odpaliłam szluga i zaciągnęłam się papierosem. Przytrzymałam dym w płucach czując jak moje mieście chociaż trochę się rozluźniają. Czułam za sobą obecność Justina ale nie obróciłam się w jego stronę
- W porządku?- zapytał
- Tak- pokiwałam głową ponownie zaciągając się szlugiem
- Chcesz do nich pojechać? W sensie na cmentarz?- poczułam dłoń na dolnej części pleców
- Nie, nie chce. Jeszcze nie teraz. Wszystko w porządku naprawdę nie martw się- obróciłam się w jego stronę posyłając ciepły uśmiech. Nic nie powiedział tylko pocałował mnie w usta oplatając mnie ramionami i oparł brodę na moim ramieniu. - Boże jakie my mamy pokręcone życie- powiedziałam na co Justin się zaśmiał
- Żebyś wiedziała kochanie, żebyś wiedziała- zaciągnął się moim szlugiem
*
- Dobra słuchajcie Dell do mnie dzwonił- powiedział Rob
- Mamy zlecenie?- zapytał Justin
- Nie zupełnie. Dostał informacje gdzie i o której jest ustawka z innymi ale jeszcze nie wiadomo kiedy
- Więc?- zapytałam
-
Godzina 21:00 przy Station Street- powiedział George
- Wiem gdzie to jest- powiedziałam i popatrzyłam na Justina, który spojrzał mi zrozumiałe spojrzenie
- Wszyscy wiemy gdzie to jest, a co? Byłaś tam?- zapytał Zayn
- Mieszkałam przy tym magazynie- wzruszyłam ramionami. Chłopacy nie odezwali się ani słowem.
- A to kiedy to jest?- zapytał Justin przerywając ciszę
- Nawet Dell nie wie- powiedział Zayn
- To nic, i tak jesteśmy niepokonani i nic nam nie będzie więc niech inni się nas biją- powiedział George na co wszyscy zaczęli wiwatować
*
- Co robisz?- zapytałam Justina kiedy znalazłam go na tarasie za domem
- Nic ciekawego, chcesz iść do domu?- zapytał przyciągając mnie na swoje kolana
- Nie zupełnie- pocałowałam go w policzek biorąc łyka drinka od Justina
- To dobrze, zostaniesz na noc?
- Jeżeli chcesz- położyłam głowę na jego klatce piersiowej
- Chcę... Boisz się?- zapytał ale nie musiał mówić o co mu chodziło
- Zawsze będę się o Ciebie bała kochanie. Będziemy musieli uważać i na siebie i na siebie nawzajem. Obiecuję, że nie spuszczę z Ciebie wzroku- pogłaskałam go po policzku
- Uważaj tam na siebie kochanie. Pamiętaj, że mamy umowę... Tam gdzie pójdziesz ty tam pójdę i ja- zaczesał kosmyk moich włosów za ucho
- Tam gdzie ty, tam i ja.- powiedziałam i splotłam nasze palce. - Zobaczysz, że wrócimy do domu i będziemy się cieszysz dalej sobą tak jak robimy to do tej pory. Kocham Cię- pocałowałam go w skroń i wtuliłam się w niego. Justin nic nie odpowiedział tylko mnie w siebie mocniej. Wierzyłam w to, że będzie dobrze i, że nic nam się nie stanie. Modlę się przede wszystkim o bezpieczeństwo Justina i aby Bóg dał mi wystarczająco siły aby go chronić tak jak potrafię najlepiej.

CZYTASZ
D.E.T.R.O.I.T Love
FanfictionJeżeli ona wybiera tą drogę to ja wybiorę zawsze tą którą ona podąży.