28

371 23 0
                                    

#03.06.19#


Usłyszałam pukanie do drzwi więc otworzyłam oczy i wyjęłam słuchawki z uszu.

-Proszę - powiedziałam a do środka wszedł Daniel z kubkiem w dłoniach.

-Jak się czujesz? - zapytał.

-Trochę lepiej - mruknęłam siadając na łóżku.

-Cały czas masz gorączkę - blondyn odłożył kubek na szafkę i przyłożył dłoń do mojego czoła - słabszą ale jednak.

-Wiem - chłopak przewrócił oczami na moją uszczypliwość.

Ciągle przeżywał rozstanie z Clarą, więc zajmował swoje myśli każdą możliwą rzeczą.
Pomagał Gabbie przy Lavender, starał się ogarnąć Bessona, który cały czas pił, wyszukiwał informacji o białaczce na którą zachorowała Isla, a teraz całą swoją uwagę skupiał na mnie, co nie zbyt mi pasowało.

-Jadę z chłopakami do studia, bo mamy nagrywki, a Gabbie pojechała z małą do swojej mamy. Będziemy wieczorem - kiwnęłam głową na znak zrozumienia a on po kilku sekundach przyglądania się mnie wyszedł.

Niestety, każdy zwrócił uwagę na moją rozciętą wargę i podbite oko.
Przez pierwszy dzień wmawiałam im że wpadłam w nocy na szafkę i niefortunnie się uderzyłam, jednak nie wyglądali na przekonanych. Moje przystawanie przy swoim po jakimś czasie odniosło dobry rezultat bo zrezygnowali z pytań.

Od dwóch dni nie czułam najlepiej.
W nocy nie mogłam spać mimo zmęczenia, budziłam się z cholernym bólem brzucha, głowy i zawrotami. Ogólnie rzecz biorąc czułam się okropnie.

Leżałam w łóżku prawie 24/7, bo kiedy schodziłam na dół, to Daniel, jak i Gabbie od razu wysłali mnie z powrotem do pokoju.
Według nich powinnam odpoczywać i regenerować siły. Kazali mi połykać jakieś leki, ale najpierw zmuszali do zjedzenia czegoś porządnego, na co w ogóle nie miałam ochoty. Co pół godziny któryś z nich przychodził sprawdzić czy leżałam.
Seavey chciał nawet umówić mnie na wizytę u lekarza, ale skutecznie udało mi się wybić mu to z głowy mówiąc, że zapewne była to zwykła grypa, która szybko przejdzie.
I tak też było, czułam się już dużo lepiej niż dzień wcześniej.

Zdanie Daniela i Gabbie, co do choroby, różniło się mojego.
Dlatego też, od razu kiedy usłyszałam że drzwi wejściowe się zamknęły, na tyle szybko jak tylko mogłam wyszłam z łóżka.
Przebrałam się w inny dres i wzięłam telefon.
Zeszłam na dół, po schodach prosto do siłowni którą znalazłam kiedy chłopaki byli na Hawajach.

Moim sposobem na pozbycie się choroby było przeciwstawienie się jej.
Podeszłam do pierwszej maszyny i ustawiłam sobie odpowiednie obciążenie.

~~~

Jakiś czas później ledwo trzymając się na nogach wspięłam się po schodach.
Wszystkie moje mięśnie paliły żywym ogniem, nie wiedziałam jak udało mi się wejść po schodach.

Kolana miałam jak z waty, czułam jak się trzęsły, przed oczami co jakiś czas pojawiały się czarne mroczki, które uniemożliwiały mi zobaczenie czegokolwiek.
Prawie nie miałam siły podnieść rąk, aby chwycić się poręczy, lub zgasić światło, ledwie udawało mi się ustać prosto i wiedziałam że grubo przesadziłam. Jednak byłam bardziej osłabiona niż myślałam. 

Wyjęłam z szafy świeże ubrania i powoli poszłam do łazienki.
Byłam sama w domu, więc nie zakluczyłam drzwi.
Zdjęłam ubrania zostając tylko w bieliźnie.
Nie miałam siły patrzeć w lustro, więc po prostu związałam włosy w coś co miało przypominać koka.

Stałam tyłem do drzwi, kiedy usłyszałam jak się otworzyły.
Natychmiast się odwróciłam i zobaczyłam że w futrynie stał Jonah, który patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami.
Stałam w samej bieliźnie przed tym debilem.
Przez moment byłam sparaliżowana, jednak po kilku sekundach odzyskałam zdolność ruchu i jak najszybciej zakryłam się ręcznikiem.

-Wynoś się! - krzyknęłam i wypchnęłam go z łazienki.

Zakluczyłam drzwi po czym oparłam się plecami o drzwi. Odetchnęłam głęboko i przetarłam dłońmi twarz. Nie miałam już innego wyboru jak znaleźć jak najszybciej mieszkanie i nigdy więcej nie pokazywać mu się na oczy. 

Nie miałam pojęcia co on robił w domu.
Byłam w 100% pewna że wszyscy wyszli, że nikogo nie było. Daniel powiedział że wszyscy mieli wrócić wieczorem.
Nie za bardzo wiedziałam czy byłam bardziej wściekła, zawstydzona czy przestraszona.

Sprawdziłam jeszcze raz czy drzwi na pewno były zamknięte, bo nie chciałam powtórki z rozrywki, wzięłam prysznic tak szybko, na ile pozwalało mi moje znów pogarszające się samopoczucie i poszłam do pokoju.
Podłączyłam telefon do ładowarki i usłyszałam za sobą kroki.

-Nic nie mów. Zapomnij o tym co wiedziałeś - powiedziałam pewna, że stał za mną Jonah i chciał poruszyć temat sytuacji która miała miejsce niewiele wcześniej, ale gdy odwróciłam się przodem do niego, ale nie zobaczyłam bruneta - co ty tu robisz? - zapytałam marszcząc brwi i patrząc na ledwo trzymającego się na nogach blondyna.

-Przyszedłem cię zobaczyć - wymamrotał.

-Że co? - byłam zdezorientowana.

-Jesteś świetna - oparł się o ścianę - naprawdę mi się podobasz.

-Znowu jesteś naćpany. Idź zobacz czy Jonah jeszcze jest, on zaprowadzi cię do domu - podeszłam do niego i chciałam wyrzucić go z pokoju, jednak on złapał mnie za nadgarstki, przyparł do ściany i stanął tuż przede mną a moje oczy momentalnie się powiększyły - co ty robisz? Puszczaj - próbowałam mu się wyrwać, a byłam przerażona a żołądek zacisnął mi się w supeł, stał za blisko mnie.

-Ciii.... - jedną ręką chwycił moje dłonie i przytrzymał je tuż nad moją głową, a drugą rękę wysunął pod bluzkę zmierzając prosto w stronę moich piersi które osłaniał stanik sportowy.

-Eben, zostaw mnie - zaczęłam się szamotać, jednak on wzmocnił uścisk i przełożył rękę na spodnie zjeżdżając nią bardzo nisko.

Włożył rękę w spodnie i ścisnął mój pośladek.
W moich oczach stanęły łzy które już po chwili spływały po policzkach, a ciałem zawładnął wstrząs przerażenia.

-Nie mów że ci się nie podoba - wychrypiał.

-Nie podoba - powiedziałam ledwo słyszalnie, byłam zbyt osłabiona żeby mu się przeciwstawić, wyrwać, lub uderzyć i nie wiedziałam co zrobić - puść mnie, proszę.

-Ciiii.... - on tylko mruknął pod nosem.

-Ratunku! - zaczęłam krzyczeć.

-Nie krzycz - mruknął atakując moją twarz swoimi ustami a ręką przełożył do przodu.

Przywarłam ciałem jak najbliżej ściany, byle się od niego odsunąć. Odwróciłam głowę w bok a on przeniósł swoje zainteresowanie na moją szyję.
Nie kontrolowałam tego, gdy z mojego gardła wydobył się głuchy płacz.
Zaczynało szumieć mi w głowie i powoli przestawałam kontaktować. Nie miałam jak się uratować, ale wciąż się wyrywałam.
W pewnym momencie przypomniałam sobie o możliwej obecności jednej osoby.

-Jonah!! - krzyknęłam błagalnie i najgłośniej jak umiałam - Jonah! Pomóż mi! - on był moją jedyną deską ratunku.

Jak przez mgłę widziałam jak drzwi do pokoju otworzyły się a do środka wszedł Marais.
Pierwszy raz cieszyłam się że go zobaczyłam.
Nie zdążył nic powiedzieć, bo od razu kiedy zobaczył Ebena zrozumiał że coś było nie tak i ruszył w naszym kierunku. Odciągnął blondyna, który nawet nie zdał sobie sprawy z jego obecności, a ja upadłam na ziemię.

-Kurwa jego mać! Ochujałeś do reszty?! - wrzasnął tak głośno jak nigdy.

-Odpierdol się ode mnie - Eben próbował zrzucić z siebie ręce Maraisa, ale ten uderzył go w brzuch.

-Nie masz wstępu do tego domu! - wykrzyczał i wyszedł z nim z pokoju a ja siedziałam pod ścianą z podkulonymi nogami i wciśniętymi między nie głową.

Jedyne co słyszałam to swój własny płacz, urwany oddech, szybkie bicie serca i okropny szum w głowie.
Oczami wyobraźni wróciłam do dnia z przed dwóch lat.
Najgorszego wieczoru w moim życiu.
Chwili kiedy w ciemnej uliczce zszedł mnie od tyłu jakiś pijak.

######

Nic nie mam do Ebena. Lubię go i trochę głupio mi że zrobiłam z niego "czarny" charakter, ale ktoś musiał tę rolę odegrać.

I promise, i help you ~ Jonah MaraisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz