37

395 25 0
                                    

#05.06.19#

Na szczęście udało mi się zmieścić w czasie jaki dał mi Trevor.

Razem z Jonah, który się upał, wniosłam walizki do nowego mieszkania. Brunet chciał je obejrzeć, co też od razu zrobił, ja przez cały czas go pospieszałam, ale postanowił zrobić mi na złość i z co chwilę spowalniał swoje ruchy.
Mój czas uciekał, a musiałam jeszcze wrócić do domu Maraisa po swój motor i dojechać prawie na drugi koniec miasta na to durne spotkanie.

Kiedy w końcu udało mi się wywalić go z mieszkania zeszliśmy do samochodu. Stanęłam przy drzwiach kierowcy wyciągając do niego rękę po kluczyki, a on stwierdził że mnie pojebało.  Przypomniałam mu, że już jechałam jego autem i go nie rozbiłam.
Przekonałam go dopiero po kilku minutach, kiedy zrobił mi test alkomatem. Byłam zaskoczona że miał go ze sobą.

Marais przez całą drogę patrzył mi na ręce i kiedy mocnej nadusiłam gaz ciskał we mnie gromami i krzyczał. Jeśli chciał mnie tym wyprowadzić z równowagi to mu się udało.
Od razu kiedy dojechaliśmy do domu chłopaków przesiadłam się na motor i chciałam odjechać, ale Jonah próbował mi to uniemożliwić, jednak udało mi się go jakoś wyminąć.

Zeszłam z motoru i zdjęłam kask. Znajdowałam się przed jakimiś starymi magazynami. Znalazłam ten z numerem 12 i weszłam do środka. Od razu skierowało się na mnie kilkadziesiąt par oczu.

-Gdzie znajdę Trevora? - zapytałam jakiejś dziewczyny, było ich zdecydowanie mniej niż facetów.

-Na samym końcu, w biurze szefa - mruknęła a ja ruszyłam we wskazanym kierunku.

Szłam przez całą hale z wysoko podniesioną głową i udając że ani trochę nie stresowały mnie spojrzenia tych ludzi.

-Idealne wyczucie czasu - usłyszałam od razu kiedy otworzyłam drzwi i zobaczyłam Trevora, Jacoba i kilku obcych mi ludzi.

Czterech podobnych do siebie facetów i dwie dziewczyny. Mężczyźni mogli mieć po około 25 - 30 lat, tak jak jedna z kobiet, druga wyglądała na 20.

-Po co tu przyjechałam? - zapytałam siadając na starej kanapie, z której uniosła się chmura kurzu.

-To jest Żmija - wskazał na mnie ręką.

-A to są Skorp....

-Daruj sobie przedstawienie i powiedz po jaką cholerę mnie tu ściągnąłeś - przerwałam mu, a on strzelił we mnie wzrokiem, na co jeden z gościu poruszył się i już chciał iść w moją stronę, ale Trevor go zatrzymał.

-Jesteś nowa i to że znajdziesz się w tym magazynie jest dla nich szokiem, a co dopiero to że jesteś w tym pomieszczeniu - zaczął - jednak już ich zapoznałem ze wszystkimi szczegółami. 

-Co mi do tego? - chciałam od razu przejść do sedna.

-A to, że nie będziesz traktowana jak każdy z nowych członków. Nie będziesz musiała starać się o awans na wyższy stopień, bo od razu na niego wskakujesz. Nie będziesz zajmowała się małymi, nic tak naprawdę nie znaczącymi sprawkami, tylko zostaniesz wprowadzona w ważniejsze akcje - wytłumaczył.

-Jak to jest możliwe? - byłam zdziwiona.

-Ojciec tak chciał, więc tak ma być. Nie mam pojęcia dlaczego akurat ty masz dołączyć do kręgu tych najbardziej zaufanych, ale skoro on tak chce to musiałaś mu jakoś zaimponowałaś - zmarszczyłam brwi i przez chwilę zastanawiałam się czy to nie był tylko żart.

-Gdzie haczyk? - zapytałam.

-Nie ma - pokręcił głową - musisz tylko udowodnić że dasz radę. 

I promise, i help you ~ Jonah MaraisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz