#13.02.20#
Jonah oparł dłonie o barierkę i przechylił się do przodu a ja stałam za nim.
-Jonah... - położyłam dłoń na jego plecach, ale on się odsunął.
-Nie dotykaj mnie - wycedził - co dalej?
-A co ma być? - uniosłam brew.
-Mów - syknął zacieśniając palce na barierce.
-Nie byłam w Detroit na żadnym pogrzebie - westchnęłam - to była kolejna akcja, w której musiałam wziąć udział. Ten... Ten napad na General Motors to była nasza sprawka.
-Czekaj... Tam było kilka zabójstw. Ty nie.... - popatrzył na mnie z przerażeniem a ja przygryzłam policzek od środka.
-I tak i nie - spuściłam wzrok - byłam z Trevorem w biurze tego prezesa i on mnie zmusił. Podniosłam broń i strzeliłam.
-Nie zrobiłaś tego. Nie ty. Powiedz że to nie prawda - pokręcił głową wczepiając dłonie we włosy i pociągnął za nie.
-Nie miałam wyjścia! - krzyknęłam - on mnie zaszantażował!
-Ciekawe czym - prychnął.
-Albo ja zabiję Reussa, albo on ciebie! - nie wytrzymałam.
-C-co? - jego oczy było dwa razy tak duże jak zazwyczaj.
-Dowiedział się, że jesteśmy razem i zagroził że zrobi ci krzywdę - przyznałam prawdę.
-Nie wierze, kurwa - kręcił głową jak omotany - po prostu nie wierzę.
-Nie miałam wyboru - syknęłam - to dlatego byłam taka rozdrażniona i nieobecna. Dzisiaj, kiedy pojechałam do magazynu, to powiedział, że wcale go nie zabiłam. To on po moim wyjściu strzelił jeszcze raz i to on go zabił, bo ja nie do końca trafiłam.
-Czemu kazali ci to zrobić? - pytał.
-To miał być jakiś jebany test - wyrzuciłam ręce w górę a on odepchnął się od barierki o którą się opierał - możesz teraz na mnie nawrzeszczeć, zwyzywać... - spuściłam wzrok czekając na jego wybuch, który jednak nie następował.
-Kurwa, nie mogę - powiedział cicho i wrócił do środka, ale nim zdążyłam pójść za nim, to usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
-Jonah! - wybiegłam za nim na korytarz zderzając się z Danielem - długo tu stoisz?
-Dosyć głośno krzyczeliście - odpowiedział zdawkowo - chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku.
-Czyli długo - podsumowałam.
-Wszystko w porządku? - zapytał chwytając mnie za ramiona dokładnie w momencie kiedy usłyszałam trzask drzwi wejściowych.
-Zjebałam - mruknęłam a blondyn bez żadnego słowa przyciągnął mnie do siebie.
-Nie mów tak - pogłaskał mnie po plecach.
-Daniel - westchnęłam - on mnie nienawidzi.
-Przejdzie mu - zapewnił - Jonah szybko się denerwuje i mówi różne rzeczy.
-Sęk w tym, że on prawie nic nie mówił - jęknęłam.
-Chcesz o tym pogadać? - zaproponował.
-Nie, dzisiaj już nie mam siły - odsunęłam się od niego i przetarłam twarz dłońmi.
-Jak chcesz - skinął głową nie naciskając na mnie, za co dziękowałam mu w duchu, byłam pewna, że gdybym powiedziała Danielowi o gangu, to byłby on drugą osobą która by mnie znienawidziła - Dany, mogę się u was dzisiaj przespać?
CZYTASZ
I promise, i help you ~ Jonah Marais
FanfictionZwykła, niepopularna dziewczyna z bagażem doświadczeń i sławny, utalentowany, nie najskromniejszy facet to scenariusz typowej historii miłosnej. Może tym razem będzie tak samo.... a może całkiem inaczej? Jeśli chcesz poznać historię (miłosną?) tro...