81

271 19 3
                                    

#13.02.20#

Jonah oparł dłonie o barierkę i przechylił się do przodu a ja stałam za nim.

-Jonah... - położyłam dłoń na jego plecach, ale on się odsunął.

-Nie dotykaj mnie - wycedził - co dalej?

-A co ma być? - uniosłam brew.

-Mów - syknął zacieśniając palce na barierce.

-Nie byłam w Detroit na żadnym pogrzebie - westchnęłam - to była kolejna akcja, w której musiałam wziąć udział. Ten... Ten napad na General Motors to była nasza sprawka.

-Czekaj... Tam było kilka zabójstw. Ty nie.... - popatrzył na mnie z przerażeniem a ja przygryzłam policzek od środka.

-I tak i nie - spuściłam wzrok - byłam z Trevorem w biurze tego prezesa i on mnie zmusił. Podniosłam broń i strzeliłam.

-Nie zrobiłaś tego. Nie ty. Powiedz że to nie prawda - pokręcił głową wczepiając dłonie we włosy i pociągnął za nie.

-Nie miałam wyjścia! - krzyknęłam - on mnie zaszantażował!

-Ciekawe czym - prychnął.

-Albo ja zabiję Reussa, albo on ciebie! - nie wytrzymałam.

-C-co? - jego oczy było dwa razy tak duże jak zazwyczaj.

-Dowiedział się, że jesteśmy razem i zagroził że zrobi ci krzywdę - przyznałam prawdę.

-Nie wierze, kurwa - kręcił głową jak omotany - po prostu nie wierzę.

-Nie miałam wyboru - syknęłam - to dlatego byłam taka rozdrażniona i nieobecna. Dzisiaj, kiedy pojechałam do magazynu, to powiedział, że wcale go nie zabiłam. To on po moim wyjściu strzelił jeszcze raz i to on go zabił, bo ja nie do końca trafiłam.

-Czemu kazali ci to zrobić? - pytał.

-To miał być jakiś jebany test - wyrzuciłam ręce w górę a on odepchnął się od barierki o którą się opierał - możesz teraz na mnie nawrzeszczeć, zwyzywać... - spuściłam wzrok czekając na jego wybuch, który jednak nie następował.

-Kurwa, nie mogę - powiedział cicho i wrócił do środka, ale nim zdążyłam pójść za nim, to usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.

-Jonah! - wybiegłam za nim na korytarz zderzając się z Danielem - długo tu stoisz?

-Dosyć głośno krzyczeliście - odpowiedział zdawkowo - chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku.

-Czyli długo - podsumowałam.

-Wszystko w porządku? - zapytał chwytając mnie za ramiona dokładnie w momencie kiedy usłyszałam trzask drzwi wejściowych.

-Zjebałam - mruknęłam a blondyn bez żadnego słowa przyciągnął mnie do siebie.

-Nie mów tak - pogłaskał mnie po plecach.

-Daniel - westchnęłam - on mnie nienawidzi.

-Przejdzie mu - zapewnił - Jonah szybko się denerwuje i mówi różne rzeczy.

-Sęk w tym, że on prawie nic nie mówił - jęknęłam.

-Chcesz o tym pogadać? - zaproponował.

-Nie, dzisiaj już nie mam siły - odsunęłam się od niego i przetarłam twarz dłońmi.

-Jak chcesz - skinął głową nie naciskając na mnie, za co dziękowałam mu w duchu, byłam pewna, że gdybym powiedziała Danielowi o gangu, to byłby on drugą osobą która by mnie znienawidziła - Dany, mogę się u was dzisiaj przespać?

I promise, i help you ~ Jonah MaraisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz