96

158 14 0
                                    

#27.07.21#

-Witaj Portland - westchnęłam głęboko wychodząc z lotniska.

-Tęskniłaś za domem?  - zapytał Jonah wkładając walizkę do bagażnika taksówki.

-Szczerze? Ani troszkę - pokręciłam głową rozglądając się dookoła.

Denerwowałam się tym wyjazdem i noc wcześniej nie mogłam zmrużyć nawet oka. Czekało mnie spotkanie z rodzicami, z którymi nie wiedziałam się od bardzo dawna. Na dodatek miałam przedstawić im swojego chłopaka, chociaż wcześniej zarzekałam się, że takowego nie będę miała.
Sprawę utrudniał fakt, że oni nie mieli pojęcia o moim przylocie.

-Wsiadasz? - zapytał Jonah zerkając na mnie z taksówki a ja pokiwałam głową i wsiadłam do środka jednocześnie podając kierowcy swój stary adres - trochę się boję, że twoi rodzice mnie nie polubią - powiedział brunet a ja popatrzyłam na niego z wymuszonym uśmiechem.

-Będzie dobrze - zapewniłam.

-Kogo ty chcesz przekonać? - uniósł brew - siebie czy mnie?

-Chyba nas oboje - brunet pokręcił głową i zapał mnie za rękę.

Odwróciłam się w stronę okna i patrzyłam na mijane obiekty.
Przez korki panujące na ulicach, mogłam przyjrzeć się wszystkiemu dokładniej. Zielone drzewa, krzewy, wysokie biurowce, mieszkania, domy, place, pędzący ludzie, szczęśliwe pary i....

-Co do cholery - burknęłam przyklejając nos do okna - niech pan zjedzie na pobocze! - prawie krzyknęłam a kierowca to zrobił.

-Sofia, co się dzieje? - zapytał Jonah, ale ja wyskoczyłam z auta i nie minęło pięć sekund a brunet znalazł się obok.

-Widzisz tego faceta? - wskazałam na mężczyznę stojącego pod kawiarnią po drugiej stronie drogi obok którego stała zgrabna blondynka i wyglądała na pięć lat młodszą od niego.

-Tak widzę. Znasz go? - zadał kolejne pytanie a wspomniany facet w tym samym momencie pocałował kobietę.

-Znać to mało powiedziane - syknęłam zaciskając pięści - to jest mój ojciec.

-A ta kobieta obok to jest twoja....

-Nie, nie znam tej kobiety - pokręciłam głową a chłopaka zatkało - kurwa, przecież ja go zajebie, on zdra...  - ruszyłam kierunku przejścia dla pieszych żeby dostać się na drugą stronę drogi.

-Ok, spokojnie - Jonah złapał mnie za rękę uniemożliwiając wykonanie kolejnych kroków - to wcale nie musi być twój tata. To może być jakiś strasznie podobny facet.

-Al..

-Wsiadaj do taksówki - powiedział głosem niechcącym słyszeć sprzeciwu.

-Jo...

-Wsiadaj - znowu mi przerwał a ja warcząc pod nosem wróciłam do taksówki - zmiana adresu. Niech pan jedzie do jakiegoś lepszego hotelu - Marais zajął miejsce obok a kierowca skinął głową i ruszył.

~~~

Niecałe 40 minut później stałam przed swoim starym domem razem z Jonah który trzymał mnie za rękę.

-Sofia? - usłyszałam z oddali kobiecy, starszy głos, kiedy zastanawiałam się czy zadzwonić dzwonkiem czy wejść jak do siebie.

Spojrzałam w prawo i nad płotem granicznym zobaczyłam sąsiadkę, pani Jennette Briggs. 76-letnia kobieta, która opiekowała się mną gdy miałam jakieś 5-6 lat i zawsze miała na swoim stole talerz ciastek, lub innych słodyczy. Była dla mnie i wszystkich dzieciaków z ulicy jak dobra babcia.

I promise, i help you ~ Jonah MaraisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz