29

388 23 1
                                    

Ostatni rozdział z naszej umowy.
Następny dopiero w piątek.

#03.06.19#

-Sofia - poczułam dłoń na ramieniu i nie patrząc kto to był, odsunęłam się jak najszybciej, byłam cholernie przerażona - spokojnie, już go nie ma - powiedział.

-Jo... - podniosłam głowę i zobaczyłam bruneta.

Ulżyło mi, że to nie Eben.
Siedziałam na podłodze skulona w kulkę i patrzyłam na niego rycząc.
Całe moje ciało wręcz piekło, czułam ręce Ebena i tego faceta z przed dwóch lat.

-Wstań - powiedział wystawiając do mnie rękę, abym ją chwyciła i wstała, ale popatrzyłam chwilę na jego dłoń, po czym pokręciłam głową - nie bój się. Nic ci nie zrobię - wyszeptał.

Odwróciłam głowę w stronę, gdzie dzień po rozmowie z Tatum o układzie, wściekły sam mi groził i przyparł do ściany oraz uderzył ręką tuż nad moją głową.
On też odwrócił głowę w tamtą stronę i zrozumiał o co mi chodziło, bo mimo że miałam zamazany obraz, widziałam że był zmieszany.
W jego oczach, jak przez mgłę, dostrzegałam wstyd, żal, strach...
Otarłam twarz i niepewnie chwyciłam jego rękę.

Jonah pomógł mi się podnieść, jednak kiedy stanęłam na nogach, znów poleciałam na ziemię, ale w ostatniej chwili on mnie przytrzymał.
Byłam za słaba i zbyt roztrzęsiona by utrzymać się sama na nogach.

-Trzymam cię - spięłam się czując rękę na biodrze i chciałam się odsunąć, ale wiedziałam że znów bym upadła, a nie miałam siły żeby ponownie się podnieść, więc powoli z pomocą Maraisa udało mi się dojść do łóżka i zakopać pod kołdrą - przyniosę Ci wodę - powiedział i nie zwracając na mnie uwagi wyszedł z pokoju.

Zdążyłam tylko wziąć kilka głębszych wdechów i wytrzeć łzy, co niewiele dało a do sypialni wrócił Jonah.

-Nie chcę - mruknęłam już odrobinę spokojniej.

-Ciągle płaczesz, odwodnisz się - wcisnął mi szklankę do ręki - wiem że nie jestem odpowiednią osobą ale chcesz pogadać? - zapytał patrząc na mnie uważnie, jednak odwróciłam wzrok - zostawię cię samą - mruknął niepewnie i się odwrócił a ja patrzyłam jak powoli stawiał kroki kierując się do drzwi.

-On chciał mnie zgwałcić - wstrzymałam łzy i wyszeptałam cicho, nie wiedziałam nawet czy to usłyszał, jednak Jonah odwrócił się przodem do mnie i nic nie mówiąc oparł się o szafkę - to nie miało się już nigdy wydarzyć.

-Jak to "już nigdy"? - złapał mnie za słówko a ja dopiero wtedy zdałam sobie sprawę że powiedziałam to na głos.

-Nie ważne - mruknęłam.

-Ważne. Ktoś już wcześniej chciał cię zgwałcić? - podszedł bliżej, jednak wciąż utrzymywał dystans.

-Żeby tylko chciał... - pociągnęłam nosem.

-Przysięgam że nie wykorzystam tego przeciwko tobie - zapewnił a ja westchnęłam.

-Dwa lata temu wracałam do domu skrótem, przez stare uliczki - wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy - nigdy nie zdarzyło się tam nic złego. Od tyłu zaszedł mnie jakiś pijak nie pozwalając iść dalej. Zrobił wszystko bym zwijała się z bólu. Krzyczałam przez cały czas, jednak nikt mnie nie słyszał. Było ciemno więc nie było szans żebym go rozpoznała. Myślałam że umrę, ale w ostatniej chwili usłyszałam wystrzał z pistoletu, potem ktoś wyszedł zza budynku. Podszedł i nie zwracając uwagi na groźby pijaka zastrzelił go - wybuchnęłam płaczem i zasłoniłam twarz dłońmi.

I promise, i help you ~ Jonah MaraisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz