82

261 17 1
                                    

#14.02.20#

Poczułam że ktoś okrył mnie kocem więc otworzyłam oczy i podniosłam głowę aby zobaczyć kto to.

-Jonah? - zapytałam przecierając dłonią oko żeby wyraźniej widzieć chłopaka, który usiadł na skraju łóżka - gdzie byłeś? - co prawda blask księżyca wpadający przez szklane drzwi oświetlał tylko trochę pokój, ale to wystarczyło aby dojrzeć kontury ciała bruneta.

-Śpij Sofia - mruknął a ja spojrzałam na wyświetlacz telefonu aby sprawdzić godzinę.

Musiałam zasnąć, bo była już 3:12 am a ja jeszcze przez jakąś godzinę po wyjściu Daniela i Clary próbowałam się do niego dodzwonić. 

-Nie, musimy porozmawiać - podniosłam się, tak aby siedzieć naprzeciwko niego i chciałam zapalić lampkę, która stała obok łóżka, ale ostatecznie tego nie zrobiłam, bo chyba nie chciałam widzieć uczuć jakie na pewno malowały się na jego twarzy - Jonah, tak strasznie cię przepraszam, wiem że pewnie mnie teraz nienawidzisz...

-Nie nienawidzę cię - przerwał mi i niepewnie chwycił moją rękę. 

-Czyli nie jesteś zły? - zdziwiłam się.

-Jestem - sprostował - cholernie. Ale bardziej niż zły jestem zawiedziony. Myślałam, że mi ufasz, a ty nie powiedziałaś mi o czymś tak kurewsko ważnym. 

-Nie, to nie tak, że ci nie ufam. Ja po prostu nie chciałam cię martwić i wciągać w to całe bagno - starałam się usprawiedliwić, ale chyba skutek chyba był odwrotny.

-Mycha, kurwa - westchnął - my jesteśmy razem i już samo to powoduje że w tym siedzę. Takich rzeczy nie da się odsunąć kiedy tylko masz na to ochotę...

-Czyli jak rozumiem to koniec, zrywamy? - przełknęłam gulę w gardle, bo o co innego mogło mu chodzić. 

-Nie, oczywiście że nie - zaprzeczył - chcę tylko zrozumieć czemu.

-Próbowałam cię chronić i nie mieszać w to wszystko. Jonah zrozum, że ja się bałam. Tego jak zareagujesz, albo tego, że coś może Ci się stać.

-A nie pomyślałaś, że moja nieświadomość może być znacznie bardziej niebezpieczna niż gdybym wiedział od początku? - zapytał a ja odpadłam.

-Kurwa - nie myślałam o tym w taki sposób. A najgorsze było to, że on miał rację.

-No właśnie - zrozumiał że się przyznam że się nie mylił.

-Ale - próbowałam ostatni raz - gdybym powiedziała ci na samym początku, to nasza relacja wyglądała tak jak teraz, czy może ciągle rzucalibyśmy w siebie obelgami i uprzykrzali życie? 

-Tego nigdy się nie dowiemy - mruknął wzruszając ramionami.

Cholerny filozof się kurwa znalazł. 

-Wiedziałam, że w końcu się o tym dowiesz, ale chciałam sama ci o tym powiedzieć w odpowiednim momencie - westchnęłam poddając się.

-Sofia, masz przecież świadomość, że takie momenty nigdy nie nadchodzą? - uniósł brew.

-Tak - przyznałam - ale ja po prostu tak bardzo nie chciałam cię martwić i bałam się twojej reakcji. Myślałam że jeśli nie będziesz o tym wiedział, nic się nie będzie działo, bo chciałam cię chronić. 

-Hej, zapewnienie bezpieczeństwa w związku to chyba zadanie faceta, nie sądzisz? - parsknęłam cicho, bo co jak co, ale to było takie... stereotypowe - to ja powinienem chronić ciebie.

-Ale ja nie potrzebuję ochrony, umiem się obronić - mruknęłam i chciałam coś jeszcze dodać, ale postanowiłam się bardziej nie pogrążać.

-Ktoś jeszcze wiedział? - jakby odpuścił.

I promise, i help you ~ Jonah MaraisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz