#30.12.19#
Jonah zniknął mi z oczu a ja westchnęłam głośno i pokręciłam głową.
Nie było mowy o tym, bym odpuściła tą rozmowę. Coś go męczyło, a chciałam mu pomóc.
Od tego przecież był przyjaciel.
Zastanowiłam się głębiej i zdałam sobie sprawę że Jonah już wcześniej odpływał myślami gdzieś daleko. Wpatrywał się w podłogę, ścianę czy cokolwiek innego i jakby znikał. Nie zwracał uwagi na to co działo się dookoła niego. A kiedy już udawało mi się wyrwać go z otępienia to siedział struty przez jakiś czas.Wstałam z kanapy i weszłam po schodach na górę.
Stanęłam przy szklanych drzwiach i oparłam się o ich ramę.
Dookoła panowała już prawie całkowita ciemność.
Jonah wyłączył lampki które zapaliły się kiedy przyjechaliśmy a w Stevens Point było zdecydowanie mniej świateł niż wcześniej.Założyłam ręce na piersi i zaczęłam rozglądać się wokół.
Z jednej strony miałam cichą nadzieję że zobaczyłabym coś między drzewami, a z drugiej strony, obawiałam się że naprawdę mogłabym tam coś zobaczyć.
Nie odeszłam jednak od drzwi.
To dawało mi odrobinę "adrenaliny", która i tak, od kilku lat, była nieodłącznym elementem mojego życia.Usłyszałam jak Jonah wyszedł z łazienki, więc się odwróciłam a chwilę później brunet stał już naprzeciwko mnie.
-Coś się stało? - zapytał patrząc na mnie.
-U mnie super - zaczęłam - ale o to samo chciałam zapytać ciebie.
-Wszystko w porządku, dlaczego pytasz? - zmarszczył brwi a ja podeszłam do łóżka i usiadłam na nim po turecku.
-Coś cię gryzie i widzę że się z tym męczysz - wskazałam palcem na bruneta, potem na miejsce naprzeciwko siebie dając mu tym samym do zrozumienia że miał tam usiąść, niechętnie to zrobił.
-Nic mnie nie męczy - upierał się.
-Serio myślisz że jestem aż tak głupia? - uniosłam brew.
-Co? Nie - zdezorientowałam go - dlaczego tak uważasz?
-Bo myślisz że możesz mnie okłamać mówiąc że nic się nie dzieje, a ja dokładnie widzę że coś jest nie tak - wyjaśniłam.
-Sofia.... Nic w się nie dzieje.
-Przestań pierdolić głupoty i mów o co chodzi - syknęłam tracąc już cierpliwość do niego a Jonah jedynie westchnął i pokręcił głową - wiesz że nie odpuszczę.
-Niestety wiem - przygryzł policzek od środka - pamiętasz naszą kłótnię o Tatum? - zapytał po chwili.
-Którą? - dociekałam - było ich więcej niż jedna.
-Tą po twoich pierwszych wyścigach w Los Angeles - uściślił - wracaliśmy do domu i zaczęliśmy się kłócić, a ty chciałaś nas zabić.
-Taaa..... Pamiętam - mruknęłam.
-Chcesz wiedzieć dlaczego z nią zerwałem? - zapytał zerkając na mnie jednym okiem a ja nie odpowiedziałam nic mając nadzieję, że było to jednoznaczne z tym, że miał kontynuować - byłem z nią szczęśliwy i myślałem że ją kocham. Nasz związek trwał ponad dwa lata. Potem jednak wszystko zjebałem... Po ostatnim koncercie w Europie zostaliśmy tam na jeden dzień. Mieliśmy z chłopakami odpocząć w hotelu i może trochę pozwiedzać, ale Eben wpadł na pomysł wyjścia na imprezę. Zgodziłem się tylko ja, więc poszliśmy we dwóch. W klubie, jak to w klubie, wiadomo. Wódka leje się strumieniami. I Eben i ja bardzo szybko straciliśmy rachubę. On gdzieś zniknął a ja poszedłem trochę potańczyć. Doczepiła się do mnie jakaś ruda laska. Postawiłem jej kilka drinków i chyba wiadomo co było dalej... Do hotelu wróciłem po północy a kiedy rano się obudziłem to zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem. Zdradziłem Tatum. Długo nad tym wszystkim myślałem i nie umiałem się jej przyznać więc po prostu z nią zerwałem - zakończył kręcąc głową.
-A gdyby Tatum ci wybaczyła? - chciałam go podnieść na duchu - mogliście dalej być razem.
-Nie mogliśmy - powiedział - miałem wyrzuty sumienia, ale myślałem że skoro ją zdradziłem to nie mogłem jej tak naprawdę kochać. A wcześniej byłem pewien że to była ta jedyna i że to była ta prawdziwa miłość. Kompletnie się pogubiłem. Najłatwiej było mi wmówić sobie że miłość nie istnieje, a mój związek z Tatum był tylko z przywiązania. Rozumiesz o co mi chodzi? - wzruszyłam jedynie ramionami nie odpowiadając a będąc w szoku, nie spodziewałam się takiego wyznania z jego strony.
-To dlatego tak bardzo wściekłeś się na Zacha kiedy dowiedziałeś się zdradził Kay - zrozumiałam.
-Tak - potwierdził - nigdy nie myślałem że on też może zniszczyć swój związek w taki sposób. Sądziłem że on naprawdę chciał z nią być i nigdy by jej tego nie zrobił.
-Nie wiem co powiedzieć - westchnęłam.
-Nie musisz nic mówić, naprawdę - mruknął, po czym między nami zapanowała cisza.
Przez chwilę oboje siedzieliśmy nieruchomo patrząc w różne punkty. W głowie miałam tak wiele myśli, że wszystkie się pomieszały a w mojej głowie zrobił się istny bałagan. Byłam jednak przekonana, że w głowie Maraisa był taki sam mętlik, lub większy.
W końcu nie wytrzymałam. Przeczołgałam się do Jonah i usiadłam bokiem na jego kolanach mocno go przytulając. Poczułam jak oddał uścisk chowając twarz w moje włosy.
Odsunęłam się od niego i popatrzyłam w jego oczy, które były ledwo widoczne w nikłym świetle. Brunet ponownie mnie przytulił, a ja położyłam głowę na jego bark. Podniosłam rękę do góry i przyłożyłam ją do karku Jonah po czym zaczęłam kreślić na nim różne wzroki, a jego karku przeszły dreszcze.-Masz bardzo zimne dłonie - odezwał się.
-Dopiero teraz zauważyłeś? - prychnęłam.
-Nie, ale teraz są szczególnie lodowate - powiedział i położył jedną dłoń na moim kolanie, a drugą wciąż obejmował mnie w pasie.
-Podobno to od serca idzie - żartowałam.
-Twoje serce jest ciepłe - zaśmiałam się pod nosem na jego słowa - myślę są takie zimne przez tą naszą zabawę na śniegu
-Nie sądzę - Jonah nic nie odpowiedział, tylko potarł delikatnie moje kolano.
Siedzieliśmy w takiej pozycji przez jakiś czas a ja czułam jak moje oczy same się zamykały. Starałam się utrzymać je otwarte, jednak na niewiele się to zdało.
-Idziemy spać? - zapytał cicho.
-Wygodnie mi - mruknęłam bardziej się w niego wtulając.
-Zabrzmiałaś jak kotek - zaśmiał się - jest druga w nocy a ty zasypiasz.
-Uważasz? - uniosłam brew.
-Czuję i słyszę - zabrał rękę z mojej nogi i przełożył ją pod moje kolana, drugą rękę przełożył ma plecy i zaczął powoli wstawać.
-Co robisz? - mruknęłam.
-Kładę cię do łóżka - obszedł łóżko dookoła i położył mnie na nim, przykrył kołdrą a sam wślizgnął się obok.
Nie przysunął się jednak do mnie, ani nie przytulił. Odwróciłam się twarzą w jego stronę i wytężyłam wzrok żeby znaleźć jego rękę. Załapałam za nią, a on na mnie spojrzał.
-Przytulisz mnie? - zapytałam cicho.
-A jeśli znów nie będziesz mogła zasnąć? - uśmiechnął się.
-Trudno - wzruszyłam ramionami i odwróciłam się tyłem do niego, a chwilę później poczułam jak przysunął się do mnie objął w pasie, znalazł moją dłoń i splótł nasze palce.
-Dobranoc - powiedział cicho całując mnie we włosy.
-Dobranoc - odpowiedziałam zamykając oczy.
I know, I know
Część z was czeka zapewne na "wielką miłość" między Sofią a Jonah, ale tak się nie da.
Tz da się, ale ja nie chcę.
Nie chcę wpakować nagle i chamsko wielkiego LOVE, bo to byłoby sztuczne i dziwne. Przez całe opowiadanie wszystko działo się powoli i po kolei (tak mi się wydaje).
Musicie też pamiętać że miłość jest nieznana dla Sofii, bo nigdy tak naprawdę nigdy takiej nie doznała.
Dajcie bohaterce (i mi) czas na uzmysłowienie sobie tego co powinna.
CZYTASZ
I promise, i help you ~ Jonah Marais
FanfictionZwykła, niepopularna dziewczyna z bagażem doświadczeń i sławny, utalentowany, nie najskromniejszy facet to scenariusz typowej historii miłosnej. Może tym razem będzie tak samo.... a może całkiem inaczej? Jeśli chcesz poznać historię (miłosną?) tro...