75

293 18 2
                                    

Kto dostaje (albo już dostał) koronapierdolca?

#09.02.2020-Detroit#

Wysiadłam z prywatnego samolotu, który załatwił Trevor i rozejrzałam się dookoła.
Detroit.
Na pierwszy rzut oka miasto jak miasto, które posiadało swoje uroki i ciekawe atrakcje.
Jednak nie przyleciałam tam aby zwiedzać, tylko "do pracy".

-Żmija, ruchy!  - krzyknął Trevor a ja wzięłam swoją torbę i ruszyłam za nim, bo tylko on wiedział w jakim motelu mieliśmy się zatrzymać.

Do Detroit przyleciało w sumie 40 osób. 30 facetów i 10 kobiet. Wszyscy ci byli jednymi z najbardziej zaufanych ludzi w całej grupie, jak i najlepiej przygotowani do tego zadania. Przez cały lot wszyscy rozmawiali na luźne tematy, alby nie myśleć o tym, co mieliśmy zrobić w mieście. Nie czułam się skrępowania w ich towarzystwie. Każdy z nich podchodził do reszty ze swego rodzaju szacunkiem i przyjaznym nastawieniem.

-Śpimy w motelu Carlo [¹]. Pokoje są dwu i jednoosobowe. Decyzja w jakim śpicie należy do was - powiedział głośno aby wszyscy usłyszeli.

Obok mnie pojawiła się Rita lub jak kto wolał - Czarna.
Dziewczyna z czarnymi jak węgiel włosami i pasującą do nich śniadą cerą. Rita miała ciemne oczy i małe usta, które zawsze malowała na bordowo oraz kolczyk w lewej dziurce w nosie. Jej styl ubierania był bardzo odważny w porównaniu do mnie. Często nosiła koronkowe, krótkie topy i zawsze czarne spodnie a do tego glany na zmianę z botkami na wysokim słupku. Była to ta sama dziewczyna, którą zapytałam o drogę do gabinetu Trevora, kiedy pierwszy raz byłam w magazynie. Lubiłam ją.

-Co powiedziałaś Maraisowi że cię puścił? - zapytała a ja wzruszyłam ramionami.

Czarna nie wiedziałam że ja i Jonah byliśmy parą. Stan informacji z jakimi ją zapoznałam był porównywalny ze stanem z przed Świąt Bożego Narodzenia, czyli kiedy między mną a Jonah była jedynie przyjaźń.

-Nic. Powiedziałam że mam pilne sprawy do załatwienia w innym mieście - niestety w praktyce nie było to tak proste jak się wydawało i jak to przedstawiłam.

Ciężko było mi wymyślić jakąś wymówkę którą łyknąłby Jonah.
W końcu skłamałam mówiąc, że zmarła jedna z moich dalekich ciotek i muszę jechać do Detroit na pogrzeb i podział majątku, bo kobieta coś mi zapisała. Chciał jechać ze mną, ale udało mi się przekonać go, aby tego nie robił.

-Nie pytał jakie sprawy? - ciągnęła.

-Pytał pytał, ale zbyłam go jakimiś wymówkami - zakończyłam temat i podniosłam głowę aby zobaczyć stary szyld z napisem Carlo.

Zewnętrzny stan techniczny budynku nie zachwycał, ale dało się go znieść.
Motel był zaledwie trzy minuty od miejsca gdzie wylądowaliśmy.

-Mamy razem pokój? - zapytała Czarna patrząc na mnie.

-Jeśli chcesz to spoko - wzruszyłam ramionami a dziewczyna odebrała z recepcji klucz do pokoju dwuosobowego.

Weszłyśmy po schodach na piętro a potem otworzyłyśmy drzwi do pokoju numer 89.
Dwa łóżka, między meblami była szafka nocna z dwiema lampkami a nad nimi obraz przedstawiający dwa jelenie na tle lasu.
Na przeciwko łóżek stała duża, stara szafa a tuż obok wisiała pułka na której ustawiany był telewizor sprzed kilku dekad. W rogu stolik z dwoma krzesłami a na podłodze leżał ciemny dywan z kilkoma plamami.

-Ochyda - Czarna wzdrygnęła się i niechętnie weszła do środka.

-Mam nadzieję że nikt tu nikogo nie zabił - mruknęłam powtarzając jej kroki.

I promise, i help you ~ Jonah MaraisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz