Rozdział 15

1K 104 11
                                    

Ariel

   Jeszcze nigdy nie podróżowałem tak daleko na wschód od Nieba. To wręcz w pewnym sensie dziwne. Byłem w ludzkim świecie, a jednak nie zobaczyłem nawet połowy własnego. Właściwie bardzo możliwe, że w czasie moich misji zobaczyłem więcej świata ludzi niż Elizjum przez całe moje życie. To był pierwszy raz, gdy widziałem Srebrną Pustynię na własne oczy. Żałowałem, że Sky'a nie ma tu ze mną. To miejsce było piękne i nie miałem wątpliwości, iż moja druga połówka także doceniłaby jego urok.

   Czytałem wiele opisów tego miejsca. Co innego jednak czytać o tym a co innego zobaczyć na własne oczy. W świetle dnia piasek wydawał się mienić złotem i srebrem. Trudno jednak było podziwiać piękno okolic, gdyż słońce utrudniało podróż. Nie było żadnego schronienia. Nawet odrobiny cienia przez wiele... wiele kilometrów. Co prawda każde z nas miało przystosowane do upałów stroje w jasnych odcieniach szarości. Miały także za zadanie uczynić nas mniej widocznymi. Jednakże nawet specjalny materiał, z którego zostały wykonane, nie mógł całkowicie powstrzymać palących promieni słońca.

   Udało nam się znaleźć jedną niewielką oazę, gdzie odpoczęliśmy. Wyruszyliśmy, dopiero gdy słońce zaczęło zachodzić. Srebrna Pustynia dopiero nocą prezentowała się w całej swojej chwale. Promienie księżyca odbijały się od drobnego piasku, sprawiając, że wyglądał jak srebrzysty pył. Istnieją liczne legendy mówiące o tym, skąd ten nietypowy kolor. Nikt jednak nie miał wątpliwości, że cokolwiek za to odpowiada, jest związane z magią.

   Nasz świat jest starszy od ludzkiego. Znacznie starszy. Musieliśmy pogodzić się z tym, że większości jego tajemnic nigdy nie poznamy. Jednakże... Pan Zadkiel jako pierwszy od wielu pokoleń postanowił pchnąć nas do wyjścia z tej strefy komfortu, w której żyjemy od tysiącleci. Wysyła grupy badawcze do wielu odległym miejsc naszego świata. Kto wie. Może jednak jakieś sekrety zostaną odkryte. Być może... być może będę miał w tym udział. Udaję się właśnie do miejsca, o którego istnieniu nie wiedziała nawet Rada. Do miejsca z czasów pierwszej wojny.

   Podróż nocą była znacznie łatwiejsza. Dlatego zmieniliśmy nasz system. W dzień odpoczywaliśmy. Dokładniej mówiąc, długi odpoczynek w południe i kilka krótszych przed i po nim. Całą noc natomiast parliśmy przed siebie, by nadrobić stracony czas. Ostatecznie dotarliśmy do naszego pierwszego celu mniej więcej w przewidywanym czasie.

   Rozbiliśmy obóz. Tym razem zrobiliśmy to porządnie. Mieliśmy spędzić w tym miejscu najbliższe trzy może nawet cztery dni. O ile nie dłużej. Nasze obozowisko znajdowało się w niewielkim kamienistym wąwozie pół dnia drogi od głównego celu naszej wędrówki. Gdy reszta wraz ze mną rozbijała obóz, nasi zwiadowcy odpoczywali. Mieli do tego pełne prawo, bowiem to oni spędzą co najmniej dwadzieścia cztery godziny w podróży i co najmniej kilkanaście kolejnych na próbie dowiedzenia się jak najwięcej o naszej sytuacji.

   Będą musieli odnaleźć budynek, którego szukamy, obserwować go przez co najmniej kilkanaście godzin i uzyskać możliwie jak najwięcej informacji o naszych wrogach. Ich zadaniem będzie oszacowanie ich liczebności, odnalezienie głównych, jak i potencjalnie ukrytych wejść, rozeznanie się w ukształtowaniu terenu wokół obiektu. Ogólnie mówiąc, ocena sytuacji. Od informacji, które nam dostarczą, zależą kolejne podjęte przeze mnie decyzje. Tak więc spędziliśmy połowę dnia na przygotowywaniu obozowiska. Zephon i Tarys wyruszyli jeszcze przed zachodem słońca, a jedyne co my mogliśmy robić to czekać.

***

Sky

   Przez kilka ostatnich dni skupiłem się na treningach. W końcu obiecałem Arielowi, że się za siebie wezmę. Robiłem to, co kazał mi Belzebub. Nawet chodziłem do Anji by nauczyła mnie co nieco o tym, jak powstają zbroję. Po czterech dniach napastowania jej byłem mniej więcej zaznajomiony z tematem. Czytałem też trochę książek. No i oczywiście trenowałem z bronią. Mammon nawet zaproponował mi pomóc w tych treningach. Był bardziej wyrozumiałym nauczycielem niż Agares. Nie stosował przemocy. Jednak oczywiście nikt nie jest idealny. Tak więc może i nikt nie rzucał we mnie niczym ostrym niemniej... Mammon był chyba odrobinę zbyt blisko, gdy pokazywał mi różne rzeczy.

Alexis VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz