Lilith
Nie podobało mi się to, że zostałam niańką jakiegoś bachora. Powinnam być teraz u boku Lucyfera, a nie pilnować tego dzieciaka. Jednak... Lucyfer był na mnie wściekły. Nie pamiętam, kiedy ostatnio mi groził. A przecież nie zrobiłam niczego złego. To przez tego anioła. Namieszał mu w głowie. Lucyfer odciął się od Nieba, zapanował nad Piekłem i zjednoczył nas pod swoimi rządami a teraz... teraz pozwala, by jakiś opierzony fircyk traktował go w ten sposób. Anioły trzeba nauczyć szacunku. Silną ręką. A najlepiej stalą.
Teraz jednak dopóki Lucyfer był wściekły lepiej, jeśli nie będę za bardzo się wychylać. Znów mnie wyrzuci na zbity pysk, a przecież niedawno udało mi się ubłagać go, by pozwolił mi wrócić. Gdyby nie to, że muszę pokazać mu, że może na mnie polegać i jestem nieocenioną podwładną, to olałabym tego dzieciaka. No ale skoro Lucyś go lubi to może uda mi się trochę u niego zapunktować jak go przypilnuję.
W podziemiach nie było luster, na szczęście znalazło się kilka lustrzanych powierzchni. Mój lustrzany świat jest jak jedna z wielu warstw Granicy. Tutaj jednak panuje wieczny mrok a przede wszystkim kompletna nicość. Przemierzałam nieskończoną pustkę, dopóki nie dostrzegałam odbić naszego świata. Czasem były wyraźne. Jak wrota w nicości. Spoglądałam z nich na innych ludzi. Słyszałam, co mówią. Niestety większość drzwi i okien przedstawiała obraz niewyraźny i zniekształcony. To jednak często wystarczało. Tak jak w tym wypadku. Może i nie widziałam dokładnie nefalema i anielicy, ale podążałam za ich niewyraźnymi głosami. A przynajmniej dopóki nie zniknęli za drzwiami do tego dziwnego odciętego pokoju.
Siedzieli tam już z godzinę. To powoli stawało się nużące. Może powinnam ich tu zostawić? I tak tam nie wejdę, a co złego może się stać? Może nikt dzieciaka nie zabije. Jednak... jak ktoś go zabije to wtedy Lucyś jak nic nie da mi drugiej szansy. O ile w ogóle pozostawi mnie przy życiu. Ostatnio jest jakiś strasznie przewrażliwiony. Hmmm... Co by tu zrobić, co by tu zrobić... Jakbym tak zniknęła na dziesięć... może piętnaście minutek. Nic się nie dzieje więc... Chwila... co to za dźwięk? Czy on... krzyczał? Co oni tam robią do jasnej cholery? Kurwa nic stąd nie słyszę.
Usiadłam na ziemi i podparłam głowę na dłoni. No nic kurwa. To odbicie jest takie chujowe. To chyba jakiś kandelabr. Widzę tylko jakieś rozciągnięty, rozmazany korytarz i drzwi. A dźwięk to już w ogóle jest chujowy. No ale jestem pewna, że coś usłyszałam, więc musiał się tam nieźle wydrzeć. Hmm... nikt go tam nie morduje co nie? Cholera... a jeśli? Co mam zrobić? Powiadomić Lucyfera czy czekać i obserwować? Co robić, co robić... O. Znów wrzasnął. Może na wszelki wypadek... Tak jakby co.
Wstałam i rozciągnęłam mięśnie. Dobra. To do Lucka. Muszę znaleźć jakieś porządne lustro. Poruszanie się po lustrzanym świecie jest proste. Każde odbicie przyciąga mnie, a jednocześnie doskonale orientuję się, gdzie zmierzam. To intuicyjne. Odbicia wręcz same mnie znajdowały. Musiałam tylko skupić się i je zauważyć. Przemykałam więc od jednego do kolejnego, aż dotarłam do lustra w jego sypialni. Te były moje ulubione. Starodawne, wysokie, prostokątne... zupełnie jakby stworzone bym mogła przez nie przejść.
Niestety Lucyfera nie było w jego sypialni. Wyszłam z pomieszczenia i szybkim krokiem ruszyłam w stronę bawialni. Musiałam kogoś powiadomić i wracać. Nieważne kogo. Jak na złość jednak akurat nikogo nie było w pobliżu. Wpadłam do bawialni, ale była pusta... a nie... dzieciak.
- Ej ty. Mała.
- Tak?
- Masz zadanie. Znajdziesz swojego ojca, Lucyfera kogokolwiek i powiesz, że są kłopoty w podziemiach. Jasne?
- Jakie kłopoty?
- Och do jasnej cholery. Powiedz komuś, że nefalem jest w niebezpieczeństwie. Czaisz?
CZYTASZ
Alexis V
خيال (فانتازيا)Piąta część opowiadania "Alexis". (Kiedyś wymyślę porządny opis, obiecuję).