Ogólnie informacja o tym, czym najprawdopodobniej jest artefakt, którego szukał Abaddon, wywołała powszechny szok i zaniepokojenie. O ile dobrze pamiętałem, Klucz w odpowiednich rękach mógł niszczyć bariery. Anioły niezwykle obawiały się, co ich czeka po zniknięciu pierwszego Klucza podczas wojny. Teraz bali się jeszcze bardziej, bo okazało się, że jest drugi. No i oba są teraz w rękach wroga. To chyba źle. Możliwe, że nawet bardzo źle. A to wszystko moja wina. Świetnie. Po prostu kurwa brawo Sky jak zawsze świetnie się spisałeś.
Rada była tak poruszona tym odkryciem, że trochę o mnie zapomnieli, więc na szczęście tylko słuchałem, jak próbują znaleźć jakieś rozwiązanie tej trudnej sytuacji. Ostatecznie postanowili jednak ogłosić stan wojenny. Ponadto jeszcze bardziej wzmocnili obronę murów i posterunków na granicy. Rozmawiali dużo o sprawach, na których się nie znałem. O pieniądzach, uzbrojeniu et cetera. Takie ważne rzeczy, które mnie jednak średnio obchodzą.
Gdy zebranie się skończyło, wszyscy zaczęli się rozchodzić. Ariel już do mnie zmierzał i chciał coś powiedzieć, jednak nagle ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Sorry aniołku porywam go na chwilę.
Miałem pewnie podobnie zaskoczoną minę co Ariel jednak nie protestowałem, gdy Mammon prowadził mnie do swojego pokoju. Po prostu szedłem za nim lekko zdezorientowany. Byłem jeszcze bardziej zdezorientowany, gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, a upadły przyciągnął mnie do siebie i mocno uścisnął.
- Mammon... dosłownie kilka godzin temu miałem połamane żebra...
Upadły puścił mnie i obdarzył szerokim uśmiechem.
- Kwiatuszku... Jakoś cię tak mniej. To dobrze się składa, że kazałem przynieść poczęstunek.
Blondyn odsunął się nieco, ukazując mi stół zastawiony po brzegi przysmakami. Głównie były to ciasta, ciasteczka i inne słodkości. Były też owoce i małe kanapeczki. Aż mi ślinka pociekła.
- Spotkanie było długie i wyczerpujące... A ja nie miałem jeszcze okazji porozmawiać z tobą po twoim powrocie. Dlatego możemy zrelaksować się razem po tym ciężkim dniu.
- Co jest w tej misie?
- Roztopiona czekolada. Do owoców.
- Och... to naprawdę niebo.
Upadły zmarszczył brwi niepewny czy używam dosłownego, czy metaforycznego znaczenia słowa "niebo". Niemniej nie uznał tego za wystarczająco istotne, by dopytać i po prostu skupił się na czymś innym.
- Siadaj i częstuj się. Gdy już się najesz, zajmiemy się tobą.
- To znaczy?
- Zrobimy to, co zawsze. Zrelaksujemy się.
Nie miałem powodu, by odmówić. Wręcz przeciwnie cieszyłem się, że Mammon o mnie pomyślał. Nie zwlekałem i podszedłem do stołu. Usiadłem i na początek poczęstowałem się kilkoma ciasteczkami. Były najróżniejsze. Wziąłem każdego po jednym. Później zacząłem nabijać winogrona na wykałaczkę i zanurzać je w gęstej czekoladzie. Kocham czekoladę. Mammon usiadł naprzeciwko i sam skubnął kilka małych ciasteczek polanych białą czekoladą.
- Więc kwiatuszku... jak się czujesz?
- Już chyba dobrze. Chociaż... trochę trudno wrócić do normalności. To wszystko działo się tak szybko. Rozumiesz. Zasypiam i budzę się jako więzień. A później równie nagle po zawziętej bitwie jestem bezpieczny. Mam wrażenie, że w każdej chwili moje życie znów może się obrócić o sto osiemdziesiąt stopni.
- Spokojnie. Tym razem cię nie oddamy. Zafiel już przydzieliła kilku strażników do twojego skrzydła. No i Lucyfer też chce podjąć pewne środki ostrożności. Na początek poważniej podejdziemy do twoich treningów. Zaczniemy jutro.
CZYTASZ
Alexis V
FantasíaPiąta część opowiadania "Alexis". (Kiedyś wymyślę porządny opis, obiecuję).