Mammon
- Jakaż to niespodzianka Sarandielu. Ostatnio często na siebie wpadamy.
- ... Mam wezwać straż?
Brunet przyglądał mi się z wyrazem niesmaku na twarzy. Jego urocze brewki marszczyły się lekko, oczy spoglądały na mnie pogardliwie, a dłonie zaplótł na piersi.
- Nie rozumiem dlaczego miałbyś.
- A ja nie rozumiem, dlaczego tak często kręcisz się po skrzydle przeznaczonym dla służby.
- ... Zwiedzam.
- Mówiłem ci, że nie chcę cię widzieć.
- A ja w to powątpiewam.
Anioł zmrużył niebezpiecznie oczy, co było podpowiedzią, bym nie przeciągał już struny. Owszem... być może spacerowałem czasem po tym skrzydle w nadziei, że go spotkam. Niestety zazwyczaj musiałem pocieszyć się tym gadatliwym blondynkiem albo jego cichszym kolegą.
Sarandiel (już pamiętam jego imię) nadal udawał obrażonego. Oczywiście rozumiem, że ma pewne powody do złości, jednak uczę się na błędach. Zamierzam traktować go lepiej. On jednak woli zgrywać niedostępnego. Niech mu będzie. Lubię wyzwania.
- Dlaczego ostatnio nie przychodzisz? Zaczęli przysyłać kogoś innego.
- Ach tak? To pewnie dlatego, że poprosiłem, by zmienili mój przydział. Na razie kręcę się to tu to tam, jednak niedługo dostanę stały przydział na innym piętrze.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę znosić twoich marnych zalotów.
- Przecież mnie lubisz.
- I przyszło mi z tego coś dobrego?
- Wiele bardzo przyjemnych nocy... dni... popołudni...
- Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki uparty. To nie tak, że teraz narzekasz na brak towarzystwa.
- Mimo wszystko niezwykle brakuje mi TWOJEGO towarzystwa.
- Czego ode mnie chcesz Mammonie?
- ... Chcę, by było jak dawniej. Z tym że będę dla ciebie lepszy.
- A dlaczego tak ci na tym zależy?
- Ponieważ...
Chciałem odpowiedzieć, że jest moim ulubieńcem. Jednak nie tylko o to chodziło. Zazwyczaj tego nie robię... ale powiedzmy, że dla niego zrobię wyjątek i nie będę kręcił.
- Przypominasz mi tych, którzy kiedyś byli dla mnie ważni.
Było warto dla tego wyrazu całkowitego zaskoczenia na jego twarzy. Dość szybko się opanował i chyba zastanawiał się, czy nie wciskam mu przybranego w słodkie słówka kitu. Posłał mi badawcze spojrzenie.
- W jakim sensie?
- Cóż jestem niewątpliwie starszy od ciebie, ponadto w swoim długim życiu spotkałem wiele ludzi i istot, których długość życia jest dla nas jak chwila. Bo czym jest sześćdziesiąt lat, gdy my możemy żyć nawet sześć tysięcy. Niektórzy z tych, których poznałem byli w pewien sposób jak ty. Lubiłem ich. Myślę, że mam słabość do pewnych cech. A przynajmniej preferuje je nad inne. Z tymi osobami spędzałem więcej czasu. Angażowałem się bardziej niż z innymi. Często towarzyszyłem im do śmierci. Ty masz po trochu z każdego z nich. Jest jednak pewna znacząca różnica. Ty będziesz żył dłużej ode mnie. Innymi słowy... nie mogę obiecać ci wierności do końca życia. Jednak... uważam, że możemy dzielić jakąś krótką jego część.

CZYTASZ
Alexis V
FantasíaPiąta część opowiadania "Alexis". (Kiedyś wymyślę porządny opis, obiecuję).