Mammon
Wszyscy, którzy zanadto się do mnie zbliżą, giną. Zawsze tak było. Po części do tego przywykłem. Gdy wiązałem się z ludźmi, wiedziałem, że ich życie prędzej czy później się skończy. Zazwyczaj kończyło się niezwykle szybko. Czasem było to niespodziewane, jednak w jakiś sposób byłem na to przygotowany. Godziłem się z myślą o stracie w momencie, gdy brałem sobie ludzkich kochanków. Nawet Istoty były niezwykle kruche w porównaniu do nas.
Sarandiel natomiast... to tylko młody chłopak. Anioł... Powinien mieć przed sobą długie życie. Nie żołnierz a zwykła szara myszka... Nie powinien znaleźć się w niebezpieczeństwie. Powinien mnie przeżyć o wiele, wiele lat. To nie może być on. On miał żyć długo...
Szedłem prosto do części dla służby. Mijałem strażników przeszukujących korytarze. Żaden mnie nie zatrzymał. Byłem członkiem tej ich cholernej Rady. Z każdym krokiem odczuwałem coraz większy niepokój. Część mnie zaakceptowała już fakt, że ponownie z mojego życia zniknął ktoś, kogo zdążyłem obdarzyć sympatią. Ta druga część miała nadzieję, że to pomyłka. Jednak to była marna nadzieja. Sarandiel zajmował się komnatami Sky'a. Ten zniknął a służący, który szedł uprzątnąć jego komnatę, zginął. To były fakty.
Czułem ogarniające mnie zimno, gdy w końcu dotarłem na miejsce. Tutaj swoje śledztwo prowadzili Virtui jednak towarzyszył im Uriel z kilkoma swoimi ludźmi. Na chwilę zastygłem w bezruchu. Obawiałem się zrobić kolejny krok. Już dawno niczego się nie obawiałem. Kiedy ostatnio... Dwieście lat temu? Trzysta?
Gdy wyczułem zapach dymu i znalazłem splądrowaną posiadłość. Bałem się wejść do środka. Bałem się, że zobaczę śmierć. Nie spotkałem jej tam. Spotkałem ją kilka godzin później, gdy przeszukiwałem masowy grób w poszukiwaniu chłopca o złotych lokach. Czy tym razem też tak będzie? Zawsze obawiałem się momentu konfrontacji.
Gdy jednak patrzyłem w ich puste oczy, nie czułem nic. Może nagłe, przytłaczające zmęczenie. Nic więcej. A później wyrzuty sumienia, że nawet nie zapłakałem. Zasłużyli ode mnie chociaż na to, a ja nigdy im tego nie dawałem.
Ruszyłem przed siebie. Przed moimi oczami pojawiały się twarze. Młodej czarodziejki o rudych włosach. Wyciągnąłem jej ciało z jeziora po próbie wody. Niewolnika, którego pan rzucił lwom, zanim zdążyłem go wykupić. Pochowałem go, nie pozwalając, by jego ciało stało się posiłkiem zwierząt. Kleopatry, mojej ukochanej królowej. Wyglądała jakby spała, a nie została otruta. Młodziutkiego arystokraty... którego odciętą głowę trzymałem w dłoniach. Dziewczyny z małego miasteczka która umarła podczas porodu. Chłopca o kruczoczarnych włosach, którego trzymałem w ramionach, aż nie poczułem, że jego ciało wiotczeje, a serce przestało bić.
- Mammonie?
Otrząsnąłem się i odzyskałem świadomość. Anioł spoglądał na mnie z mieszaniną zdziwienia i ciekawości.
- Co tutaj robisz?
- ... Przyszedłem zobaczyć ciało.
Rudowłosy zmarszczył brwi i spojrzał na mnie jak na potencjalnego sprawcę tego problemu. Być może byłbym przez to wściekły, gdyby nie to, że obecnie trudno mi było wykrzesać z siebie jakiekolwiek emocje. Uriel był podejrzliwy jednak to była w zasadzie jego praca. Strażnicy jego Gwardii blokowali korytarz, by nie dopuścić wścibskich oczu do miejsca zbrodni. Potrzebowałem jego pozwolenia na przejście dalej, jednak jednocześnie nie miałem ochoty na subtelności.
- Przepuść mnie.
- W jakim celu?
- Chcę zobaczyć... Chcę dowiedzieć się, kto zginął.

CZYTASZ
Alexis V
FantasiPiąta część opowiadania "Alexis". (Kiedyś wymyślę porządny opis, obiecuję).