Ariel
Dzisiejszej nocy to ja stałem na warcie. Zgłosiłem się do tego. Bardziej niż snu potrzebowałem kilku godzin w ciszy i samotności.
Już wkrótce będę zmuszony podjąć konkretne działania. Działania, które będą miały swoje konsekwencje. Zapomniałem już, jak to jest być odpowiedzialnym za cudze życia.
Przysiadłem na szczycie wydmy. Stąd miałem doskonały widok na nieskończony ocean srebrzystego piasku. To był dobry punkt obserwacyjny. Noc była spokojna. Poprzedniej musieliśmy schronić się przed niewielką burzą piaskową. Teraz mogłem podziwiać bezchmurne niebo. Gdyby Sky tu był, zakochałby się w tym widoku. Nieboskłon pokrywało nieskończenie wiele gwiazd.
Tęskniłem za nim. Za jego słodkim głosem. Pięknym uśmiechem... Za tym, jak mruży oczy, gdy chce wyglądać na rozgniewanego i groźnego a w rzeczywistości wygląda rozkosznie. Ciekawe czy myśli o mnie. Czy też za mną tęskni? Co może teraz robić? Czy położył się już spać? Zapewne nie. Woli kłaść się późno a później wylegiwać się w łóżku do południa. W takim razie co teraz porabia? Siedzi w swoim pokoju czy może gdzieś wyszedł... Może odwiedził upadłych. Z jakiegoś powodu lubi u nich przebywać. Może... może jest z Mammonem.
Starałem się zignorować to nagłe uczucie zirytowania. Upadły będzie trzymał ręce przy sobie. Sky nie pozwoli mu na... na nic. Jestem tego pewien. Więc skąd ta irracjonalna zazdrość?
Być może stąd, że ja jestem tutaj a on z moim Sky'em. Powinienem połamać mu wtedy ręce. Jak śmiał go dotykać? Przeklęty upadły. Próbował wykorzystać niewinność Sky'a. Jego łatwowierność i naiwność. Jak ja mogłem zostawić go tam samego?! Przecież on... on jest jak samotna owieczka w jaskini pełnej wilków. Zostawiłem go z upadłymi...
Nie. Sky sobie poradzi. Jestem pewien, że gdziekolwiek jest i cokolwiek robi, uważa na siebie. Jestem też pewien, że tak jak ja myślę o nim on myśli o mnie.
***
Sky
Gdy wszedłem do swojego pokoju, z moich ust wyrwało się głośne i donośne „kurwa". Na biurku bowiem leżało znajome kartonowe pudełko. Zmusiłem się, by podejść bliżej i podnieść niewielką karteczkę, która na nim leżała. Pięknymi literami zapisane było tylko jedno zdanie. „Baw się dobrze".
Zmiąłem karteczkę i cisnąłem ją gdzieś w kąt pokoju. Powinienem wziąć to pudełko, iść do jego pokoju i tym razem cisnąć mu nim w twarz nim zdąży się osłonić, ale nie miałem na to siły. Właśnie wróciłem z kilkugodzinnego treningu. Zdążyłem tylko szybko coś przekąsić, wziąć kąpiel i zamierzałem iść spać. Nie będę się teraz wykłócał z jakimś walniętym upadłym. Jutro się tym zajmę.
Przebrałem się w piżamę i zwaliłem się na łóżko. Wszystko w Niebie jest takie milusie. Materac jest mięciutki jak chmurka a delikatny biały materiał, z którego była zrobiona moja piżama, był milutki w dotyku. Nic tylko spać do południa.
Ułożyłem się wygodnie na łóżku, ale jeszcze nie gasiłem świateł. A przynajmniej nie całkowicie. Zmniejszyłem tylko ich natężenie. Leżałem tak sobie i rozkoszowałem się spokojem. Uświadomiłem sobie, że może i jestem zmęczony, ale nie śpiący. W każdym razie leżało mi się wygodnie, więc nie zamierzałem się ruszać.
Jedyny problem był taki, że niemal naprzeciw łóżka stoi biurko. A na biurku ten cholerny karton, który wkurza mnie samym faktem istnienia. Po kilkunastu minutach stwierdziłem, że to za bardzo psuje mi humor. Wstałem, wziąłem karton i zamierzałem schować go do szafy. Już ją otworzyłem i wystarczyło tylko wrzucić tam to durne pudełko, ale... w sumie nie było niczym zaklejone...
CZYTASZ
Alexis V
FantasiaPiąta część opowiadania "Alexis". (Kiedyś wymyślę porządny opis, obiecuję).