Gdy się przebudziłem, zobaczyłem znajomą szarą ścianę. Oparta o nią stała Haures. Upadła przyglądała mi się ze znudzonym wyrazem twarzy. Gdy jednak zauważyła, że się obudziłem, posłała mi pełen jadu uśmiech.
- Jednak mnie rozczarowałeś. Już myślałam, że wytrzymasz dłużej.
Teraz zorientowałem się, że znajdowaliśmy się w piwnicy. Siedziałem oparty o podest, na którym stała skrzynia. Musiała mnie tu przynieść.
- Ufam, że teraz nie będziesz już próbował stawiać oporu. Otwórz dla mnie skrzynię, a nic złego już cię nie spotka.
- Skąd mam mieć pewność? Liczysz, że ci uwierzę?! Po tym... co zrobiłaś?
Głos wciąż mi drżał. Gardło miałem zdarte od krzyku, a dłonią ledwo mogłem ruszać. Skorzystałem z tego, że w tym pomieszczeniu mogę używać magii i podleczyłem się lekko. Najgorsze obrażenia zagoiły się, ale ból w wielu miejscach pozostał. Wyrwała mi paznokcie... tak po prostu. Dlaczego miałbym uwierzyć, że nie zrobi tego ponownie?
- Oczywiście nie będziesz miał pewności. Musisz mi zaufać. Nie chcę też, by mój towarzysz był na mnie zły. Dowie się, jeśli niepotrzebnie cię poturbuję. Widzisz... Abaddon liczy, że dołączysz do nas w pełni... świadomy. Mogłabym cię złamać, ale twój stan umysłu będzie oddziaływać na twoją magię. Tego chcemy uniknąć.
- Już kilka razy okłamałaś mnie co do mojego losu. A teraz mam ci tak po prostu uwierzyć?
- Tak. Nie masz innego wyjścia. Jeśli nie otworzysz tej skrzyni... Jeszcze dzisiaj wyrwę ci resztę paznokci. A jutro pobawimy się ogniem. Oszczędź sobie cierpienia dziecko i zrób, o co cię proszę. Nie zamierzam się powtarzać.
Jeśli jest jakaś szansa, że uniknę dalszych cierpień... wykorzystam ją. Powoli podniosłem się z podłogi. Było mi słabo, ale jakoś dałem radę. Tak jak wcześniej położyłem dłonie na skrzyni. Zadrżałem, gdy zobaczyłem swoją dłoń i zakrwawione palce. Zamknąłem oczy, bo nie byłem w stanie zebrać myśli, gdy patrzyłem na tę okaleczoną dłoń.
Od razu wyczułem magię skrzyni. Była neutralna. Jakby jeszcze nie oceniła czy jestem przyjacielem, czy wrogiem. Miałem wrażenie, że wręcz z ciekawością reagowała na dotyk. Zupełnie jakby była żywym stworzeniem. Magia taka już jest... W jakiś sposób żywa... Chyba nigdy tego nie pojmę. To po prostu... zbyt abstrakcyjne.
Skupiłem się na tej dziwnej mocy. Starałem się ją zrozumieć i poczuć. Nie była ani zimna, ani ciepła. Wydawała się doskonale zrównoważona. Doskonała harmonia pomiędzy białą a czarną magią.
Byłem wręcz zafascynowany tą równowagą. Potrafiłem posługiwać się oboma rodzajami magii i nigdy nie pomyślałbym, że może panować między nimi taka harmonia.
Jaki mag tego dokonał? A może kilku magów? Jak w ogóle powstały te zaklęcia? Te dziwne runy... to wszystko... wydaje się w jakiś sposób wręcz nienaturalne.
Gdy skupiłem się na tej czystej mocy, czułem wręcz... spokój. Przez moment nawet zapomniałem o bólu. Spróbowałem zanurzyć się w tej mocy. Poczuć ją całym sobą. W końcu sięgnąłem po swoją. Była inna, więc spróbowałem dopasować ją do tej ze skrzyni.
To było... trudne. Proces był długi i żmudny. Moja moc zbytnio zbaczała w to mroczne spektrum. Czy to dlatego, że praktykuję głównie czarną magię?
Musiałem być ostrożny i precyzyjny. Czułem, jak moja magia powoli zmienia się i coraz bardziej przypomina tą ze skrzyni. Byłem coraz bliżej. Czułem, jak ta obca magia zaczyna mieszać się z moją. Na początku powoli. Jakby wciąż nie były wystarczająco podobne.
![](https://img.wattpad.com/cover/209493590-288-k155945.jpg)
CZYTASZ
Alexis V
FantasyPiąta część opowiadania "Alexis". (Kiedyś wymyślę porządny opis, obiecuję).