Upadła przyglądała mi się swoimi niepokojącymi dwukolorowymi oczami. Posyłałem swoją magię w stronę skrzyni, a ta za każdym razem ją odbijała. Czułem, jak magia zaklęta w metalu mnie odpycha. Ewidentnie nie podobało jej się, że używam złego rodzaju magii. To pewnie coś w rodzaju... zaklęcia obronnego. Aby odwieść potencjalnych... złodziei czy osoby niepowołane.
Starałem się wyglądać na skupionego i odrobinę zdezorientowanego. Jako że unikałem kółka teatralnego (czego teraz ogromnie żałuję) wątpiłem, by moje udawanie wyszło dobrze, ale ważne by choć trochę wyglądało to, jakbym starał się otworzyć to cholerstwo. Poza tym, nawet jeśli wiedziałem (chyba), jak otworzyć skrzynię to jak najbardziej byłem zdezorientowany. No bo... dlaczego ja? Przecież... to nie ma sensu. To tak jakby ta skrzynia została stworzona specjalnie dla mnie. Przecież jestem jedynym nefalemem. Tylko ja potrafię tak manipulować magią. Prawda?
W końcu uznałem, że może lepiej nie ciągnąć tego za długo. Miałem wrażenie, że moja 'gospodyni' może w końcu stracić cierpliwość. A szczerze mówiąc, nie chciałem wiedzieć, jak to by się dla mnie skończyło.
- Nie mogę. Nie potrafię. Nic się nie dzieje.
- Zaklęcie zareaguje tylko na twoją moc. Możesz to zrobić. Postaraj się bardziej dzieciaku.
- Ale ja nie wiem jak to zrobić! Staram się! To nie moja wina, że nie działa!
- Użyj więcej mocy. Razjel ją uwolniła. Wykorzystaj ją. Nie po to bawiliśmy się z tym jej bachorem, abyś teraz nie mógł zrobić tej jednej rzeczy, do której jesteś użyteczny.
Haures wydawała się raczej nieprzekonana co do moich prób. Chyba... chyba muszę bardziej się postarać. Zrobić większe show. Położyłem obie dłonie na skrzyni i odetchnąłem głęboko. Skupiłem się i sięgnąłem w głąb siebie. Pozwoliłem magii mnie otoczyć, a ja sięgałem jeszcze głębiej i tak z każdą chwilą gromadziło się jej coraz więcej, gotowej do użycia.
W końcu wszystko to, co zdołałem zebrać (a więc... jedną trzecią... może połowę mojej mocy) pchnąłem w skrzynię. Tak jak wcześniej tylko... mocniej. Znacznie mocniej. Z zaskoczeniem zauważyłem, że runy wyryte w metalu zalśniły srebrzystym światłem. Przez chwilę myślałem, że nieumyślnie ją otworzyłem. Zacząłem panikować, bo to ostatnie co chciałem osiągnąć. Pewnie zacząłbym wprowadzać w życie plan awaryjny, gdy życie nagle postanowiło wszystko wyjaśnić. Poczułem, jak magia wraca... i to wcale nie było nic dobrego.
Nie zdążyłem zabrać dłoni, gdy moc wróciła jak bumerang i uderzyła z czystą siłą. Cóż... plus był taki, że to tylko czysty rozbłysk magii. Dlatego nie zostałem spopielony, zamrożony, porażony prądem, zmieniony w ślimaka czy... cokolwiek magia mogłaby mi zrobić.
Po prostu odrzuciło mnie jak szmacianą lalkę i chyba złamałem kilkanaście kości, uderzając w ścianę. Byłem pewien, że czaszka mi pękła... Ała. Dzwoniło mi w uszach, w ustach czułem posmak krwi, a wzrok płatał mi figle. Już wiem jak czuł się Mammon po moim małym wybuchu.
Jakoś jednak udało mi się podnieść z pozycji umierającej do siedzącej. Potrzebowałem jednak dłuższej chwili, nim mój mózg zdołał przełączyć się w tryb awaryjny, a ja zacząłem ogarniać rzeczywistość mimo wstrząśnienia mózgu. A przynajmniej stawiałbym na to, że przyczyną tego, że pokój się kręci, jest wstrząśnienie mózgu.
Haures nie jestem pewny, kiedy do mnie podeszła, ale teraz stała przede mną widocznie zirytowana. Złapała mnie za ramię i poderwała do góry. Stanąłem na nogach, ale tak średnio pewnie. Niedobrze. Teraz... teraz muszę się szybko pozbierać... To... To może być dobra szansa... jedyna szansa.

CZYTASZ
Alexis V
FantasyPiąta część opowiadania "Alexis". (Kiedyś wymyślę porządny opis, obiecuję).