Rozdział 70

1K 89 40
                                        

Hamon

Byłem pewien, że przyjedzie moment gdy się do tego przyzwyczaję. W końcu spędziłem tu już wiele czasu. Wiem, że to miejsce jest bezpieczne. A jednak za każdym razem, gdy zbliżam się do cel, przychodzą mnie dreszcze.

Jest tu tylko jeden więzień. Jednak nietypowy. Mephistopheles jest niepokojący. Po prostu niepokojący. Nie jestem w stanie poczuć się przy nim bezpiecznie. Wiem, że to nie wina mojego tchórzostwa. Rozmawiałem z innymi strażnikami. Mają podobne odczucia. Wygląda jednak na to, że w stosunku do nich upadły jest nieco bardziej małomówny. To, że milczy chyba jedynie bardziej niepokoi pozostałych.

W moim przypadku słysząc jego głos, mogę się nieco uspokoić. Przypomina mi to o tym, że jest on tylko zwykłym upadłym. Aroganckim, bezczelnym i irytującym. To odejmuje nieco jego mrocznej aurze.

Przyznaję, że przez ten czas spędzony przy jego celi starałem się go rozgryźć. Zrozumieć jego postępowanie. Doszedłem do dość oczywistych wniosków. Mephistopheles jest szaleńcem. Czarna magia wpłynęła na jego umysł. Rozbudziła coś pierwotnego i nieludzkiego. Upadły kieruje się żądzą potęgi, ale jednocześnie czerpie ogromną satysfakcję z chaosu, cierpienia i nieszczęścia innych. Jest sadystą. Potworem.

Kiedyś uważałem, że Lucyfer musi być wcieleniem zła. Najgorszym z najgorszych. Każdego upadłego uznawałem za zło. Teraz widzę różnicę. Są tacy jak Lucyfer. Upadli, którzy może i różnią się od nas, ale umiejący czuć empatię. Umiejący postępować właściwie. Są też tacy jak Mephistopheles. Źli do szpiku kości.

Właściwie... Mephistopheles nie różni się od demonów. Jest tylko inteligentniejszy. Potężniejszy. Jednak ma tak samo czarne serce, jak one. Nie podoba mi się, że muszę spędzać czas na pilnowaniu bestii. Jednak... ktoś musi to robić. A ja... niejako sobie na to zasłużyłem.

Pożegnałem skinieniem głowy strażnika i zająłem jego miejsce. Stanąłem naprzeciw celi, ale starałem się ignorować, to co widzę. Tymczasem upadły widząc mnie, uśmiechnął się w sposób, który swego czasu przyprawiał mnie o ciarki. Z gracją wstał z pryczy i podszedł do krat.

- Czyż to nie mój ulubiony żołnierzyk?

Zignorowałem słowa upadłego. Przyzwyczaiłem się do jego zaczepek. Nie mam pojęcia, dlaczego uwziął się akurat na mnie. Może dlatego, że udało mu się namieszać mi wtedy w głowie. Może... może zdaje sobie sprawę z tego, że reszta jego strażników boi się go... ale boi się nieznanego. Ja natomiast jako jedyny jestem świadomy, do czego ten psychopata jest zdolny. Wiedza, którą posiadam, sprawia, że jestem zwyczajnie ciekawszą zabawką.

- Znów będziesz mnie ignorował? Wiesz, że tylko ty czasem ze mną rozmawiasz? Reszta praktycznie szczy pod siebie, gdy chcę ich o coś zagaić. Jesteś moim okienkiem na świat. Jestem ciekaw, co się dzieje. Tak naprawdę to nie. Jednak... to zawsze jakieś urozmaicenie dnia. Tutaj jest tak... nudno. Chociaż ostatnio miałem gościa. Wiesz kogo?

Mephistopheles jest niejako moją odpowiedzialnością. W... prawnym sensie. Pani Zafiel życzy sobie, by codziennie sporządzać raport na jego temat.

Wygląda to tak, że każdy strażnik po skończeniu warty wpisuje w księgę krótką notatkę. Czasami wystarczy krótkie zdanie. Pełniłem wartę od tej do tej. Więzień nie sprawiał problemów. Co prawda pani Zafiel uczuliła nas, że Mephistopheles jest więźniem specjalnym. Dlatego zapisujmy wszystko, co wyda nam się podejrzane lub uznamy, że warto o tym wspomnieć.

Ja każdego dnia poświęcam chwilę na przeczytanie sprawozdań z poprzedniej doby i sporządzam krótką notatkę dla pani Zafiel. Dotyczy ona tej jednej doby. Dlatego doskonale wiem o wszystkim, co się tu działo.

Alexis VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz