ArielUpadli dalej zachowywali się... niepokojąco. Tylko Asmodeusz jakoś się trzyma. Lucyfer i Mamom natomiast... cóż... jeszcze nigdy ich takimi nie widziałem. Gdy Belzebub zniknął, na początku zachowywali się normalnie. Byli wręcz zrelaksowani i zapewniali wszystkich, że to tylko kwestia czasu nim wszystko się rozwiąże. Zmiana ich nastroju nastąpiła dość... nagle.
Lucyfer omawiał jakieś sprawy, dotyczące przysłania tu swoich ludzi. Był wtedy z Michaelem i Zafiel a ja jako jej prawa ręka też tam byłem. Tak więc wszystko widziałem. Upadły w jednej chwili miał na twarzy swój zwyczajowy cyniczny uśmiech. W następnej pobladł i wyglądał, jakby zobaczył ducha. Zachwiał się i przez około minutę wydawał się oderwany od rzeczywistości. Mamrotał coś pod nosem, po czym po prostu... wybiegł z pomieszczenia. Ponoć Mammon zachowywał się podobnie.
Później obaj upadli zarządzili zwołanie narady i próbowali namówić Radę do bardziej... bezpośrednich działań. Obaj wydawali się... zmartwieni a może nawet przestraszeni. Na pewno zachowywali się nerwowo. Zrozumiałem ich zachowanie, dopiero gdy Lucyfer wyjaśnił, że... że Belzebub jest w niebezpieczeństwie i blisko śmierci. To trwało prawie pół doby. Krążyli bez celu, zapewniając, że upadły żyje, ale jest z nim źle. A więc sytuacja Sky'a mogła być taka sama. Upadły zniknął i miał znaleźć się tam gdzie Sky. Tak więc rozumiałem upadłych. Także bałem się o kogoś mi bliskiego. Jednak skoro Belzebub żył... Sky może jest z nim... może są już bezpieczni.
Jednak czas mijał. To była już ponad doba odkąd Belzebub zniknął. Atmosfera robiła się... ciężka. Naprawdę ciężka. Chciałbym coś zrobić. Cokolwiek. Niemożność uczynienia czegokolwiek była przytłaczająca. Czułem się zmęczony tym wszystkim, jednak jednocześnie pragnąłem działać. Byłem... Sfrustrowany. Sfrustrowany, zmęczony i coraz bliższy załamania. Gdyby nie codzienny wir pracy już dawno to wszystko by mnie przerosło.
Udałem się do mojego gabinetu z nadzieją, że znajdę tam stertę dokumentów do przejrzenia. Z ulgą przyjąłem ich obecność. Po prostu usiadłem i zacząłem systematycznie je przeglądać i robić to, co należało do moich obowiązków, a nawet i trochę więcej. Aby tylko zająć czymś myśli. Praca nie sprawiała mi już przyjemności. Wykonywałem ją z obojętnością i bez zaangażowania. Jak maszyna.
W końcu udało mi się wejść w ten stan otępienia, w którym wszystko robię wręcz automatycznie, a myśli są w pełni skupione na słowach zapisanych czarnym tuszem. Tym bardziej zdenerwowało mnie, gdy ktoś nagle i bez pukania wszedł do mojego gabinetu. Strażniczka skłoniła się lekko. Wyglądała jakby tu biegła. Niemniej... nie lubiłem, gdy ktoś tak po prostu wchodził do mojej prywatnej przestrzeni. Była tylko jedna osoba, która mogła to robić, a przy okazji poprawiała mi tym humor... Cóż. Ta kobieta zdecydowanie nie była tą osobą.
- Mogę wiedzieć, dlaczego przerywa mi się w pracy?
- Przepraszam panie Arielu. Mam ważne wiadomości...
- Tak ważne, że wparowujesz do mojego gabinetu, jak do siebie?
- ... Tak... tak myślę. Pan kazał niezwłocznie przekazywać wszelkie informacje.
- Dobrze. Słucham. Co jest takie ważne?
- Pan Belzebub właśnie pojawił się na placu przed Kapitolem. Z Nefalemem.
Potrzebowałem dłuższej chwili, nim mój umysł przyswoił tę informację. Belzebub... wrócił... ze Sky'em...
Zerwałem się z miejsca, przewracając przy tym krzesło, ale nawet nie zwróciłem na to uwagi. Wybiegłem z gabinetu i pędem ruszyłem na plac. Kątem oka dostrzegałem, że w Kapitolu panuje poruszenie. Strażnicy biegali, roznosząc wieści lub zmierzali na plac zapewne w celu eskorty.

CZYTASZ
Alexis V
FantasyPiąta część opowiadania "Alexis". (Kiedyś wymyślę porządny opis, obiecuję).