Rozdział 21

1K 104 23
                                    

[Dodatkowy rozdział na osłodę, bo dziś nie ma Wilka. No i w sumie od następnych rozdziałów zaczyna się akcja więc... Wrzucam tego zapychacza teraz bo wiem, że na nie narzekacie XD]

Ariel

   Zephon powrócił zgodnie ze słowami Tarysa. Jego raport nie przyniósł wielu nowych informacji, a przynajmniej żadnych znaczących. Dodał jednak wielu szczegółów do raportu młodszego. Mieliśmy dwa znaczące problemy. Pierwszy był taki, że nie znaliśmy dokładnie rozkładu straży. Co prawda starszy zwiadowca zapewniał, że może oszacować przybliżone kierunki poruszania się wartowników, jednak wciąż nie były to pewne informacje, a więc bardzo szybko plan mógł pójść bardzo źle. Kolejnym, jeszcze większym problemem, było to, że nie wiedzieliśmy, jak budynek wygląda w środku.

   Gdy zgłaszałem się do tej misji, wiedziałem, że nie będzie to proste. Ci wszyscy ludzie też o tym wiedzieli. A jednak trudno mi posyłać ich w nieznane. Problem tkwi w tym, że nie mam wyboru. Zebrałem wszystkich razem i wspólnie opracowaliśmy plan oraz wiele... wiele planów na wypadek, gdyby coś poszło nie po naszej myśli. Gdy w końcu po dłuższym czasie wydawało się, że przeanalizowaliśmy wszystkie możliwe opcje, musiałem podjąć ostateczną decyzję.

   Zatwierdziłem nasz plan. Następnego dnia po wschodzie słońca mieliśmy ruszyć do tajemniczej budowli. Mam nadzieję, że nie popełniłem błędu.

***

Lucyfer

- Michaelu!

- Na bogów...

   Anioł nie wyglądał na zbytnio zadowolonego, ale zatrzymał się. Szybkim krokiem zniwelowałem dzielącą nas odległość. Wolałem nie ryzykować, że zmieni zdanie i jednak ucieknie.

- Miło, że na siebie wpadliśmy, bo tak się składa, że chciałem z tobą porozmawiać.

- Jeśli masz jakąś sprawę, powinieneś zgłosić ją na spotkaniu.

- To nie sprawa zawodowa, lecz natury osobistej.

- W takim wypadku chyba nie mamy o czym rozmawiać.

   Szatyn chciał odejść, jednak ja nie mogłem na to pozwolić. Złapałem go za ramię, czym zasłużyłem sobie na piorunujące spojrzenie. To nieistotne. Musiałem załagodzić sytuację, póki miałem jeszcze jakieś szanse. Anioł ewidentnie doszedł do pewnych... stawiających mnie w złym świetle wniosków. I o ile zrobiłem wiele złych rzeczy... to tego akurat nie zrobiłem.

- Mam wrażenie, że źle zinterpretowałeś relację pomiędzy mną a Lilith.

- Doprawdy? A dlaczego w ogóle powinna mnie obchodzić relacja pomiędzy tobą a tą upadłą.

- Ponieważ wyznałem ci miłość. Dwukrotnie bodajże.

- To samo mówiłeś tej upadłej?

- Och przestań. Nikomu innemu tego nie powiedziałem. Nigdy. To mocne słowa nie uważasz? Nie szastam nimi na lewo i prawo.

- Z jakiegoś powodu trudno mi w to uwierzyć.

- Michaelu... proszę... między mną a Lilith niczego nie ma. To tylko... nieodwzajemnione uczucie. Nie chcę, byś przez to zwątpił w moje wyznanie. Jedyną osobą, na której mi zależy, jesteś ty.

   Anioł przyglądał mi się uważnie. Nie dostrzegałem już niechęci na jego twarzy, więc chyba było dobrze.

- Rozumiem... Nic cię z nią nie łączy?

- Nic. Kompletnie nic.

- Dobrze. W takim razie tylko dla formalności... Spałeś z nią?

- ... Cóż... em... A czy to takie istotne?

Alexis VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz