Miałem pełne prawo być wściekłym. Jednak nie byłem. W sumie już dawno nie czułem się taki... zrelaksowany i spokojny. Co jest dość dziwne zwarzywszy na to, że boli mnie cale ciało. Belzebub złamał mi chyba kilka kości (no ale pewnie z godzinka i się zrosną) a Lucek i Mammon nieco mnie posiatkowali. W sumie to moje ubrania miały teraz mnóstwo rozcięć i czerwonych plam. A mimo to... czułem się dobrze. Już od kilku dni nie czułem się tak dobrze.
Siedziałem na fotelu w pomieszczeniu, w którym nigdy nie spodziewałbym się, że się znajdę. W prywatnych apartamentach Lucyfera. Lucek miał ogólnie do swojej dyspozycji jeden dość spory pokój, który robił za sypialnię, salon i gabinet. Pod jedną ścianą stało duże łoże z baldachimem i szafa a w drugiej części pokoju przy kominku ustawiono sofę, fotele i stoliczek do kawy.
Ogólnie wnętrze było bardzo... specyficzne. Byłem niemal pewien, że ten pokój wyglądał inaczej gdy Lucek się tu wprowadził. Żaden anioł nie wpadłby na taki wystrój wnętrza.
Dominowała tu czerwień z akcentami czerni. Czarne były drewniane meble. Czerwona cała reszta. Ogólnie to... tak trochę... jak w domu publicznym, chyba. W sensie... bardzo intymnie. Czerwone kotary, łoże z satynową, krwiście czerwoną pościelą... świece były czarne. To jakiś plus. No i miał róże w wazonie. Czerwone.
Przestałem podziwiać wnętrza i skupiłem się na filiżance, którą trzymałem w dłoni. Lucyfer poczęstował mnie herbatą. Ładnie pachniała i tłumiła woń krwi. Sam Władca Piekieł rozsiadł się naprzeciw mnie z kieliszkiem wina w dłoni. Już jakiś kwadrans tak sobie siedzieliśmy i rozkoszowaliśmy się ciepłem ognia w kominku.
Powoli zaczynałem czuć się niekomfortowo. Nie dlatego że atmosfera była jakaś dziwna. Nie. Wręcz przeciwnie było tu dość... przyjemnie. Po prostu... zaczynałem uświadamiać sobie różne rzeczy. A głównie to, że zachowywałem się ostatnimi czasy... no... okropnie. Miałem też wrażenie, że to dlatego tu teraz jestem.
W końcu zebrałem w sobie nieco odwagi i spojrzałem na Lucyfera. Ten chyba na to czekał.
- O czym chciałeś ze mną rozmawiać?
- Hmmm... Chciałem ci o czymś opowiedzieć. O ile masz ochotę. Do niczego cię nie zmuszam.
- Chodzi o to, jak się zachowywałem? Ja... nie chciałem. Przepraszam po prostu... byłem wściekły. Ostatnio tak jakoś... wszystko mnie denerwuje.
- Nie przepraszaj. Szczerze mówiąc, nie było tak źle.
- Nie do końca rozumiem.
- Widzisz... jest coś, o czym my upadli nie lubimy za bardzo rozmawiać. Raczej nikt poza nami o tym nie wie, bo... nie ma się za bardzo czym chwalić. No i ogólnie stawiałoby to nas w dość złym świetle. Wspominałem chyba kiedyś, że czarna magia, jak i każda magia jakoś oddziałuje na użytkownika prawda?
- Tak. Coś tam słyszałem.
- Więc... możliwe, że troszeczkę... załagodziłem ten fenomen. Chodzi o to, że każdy radzi sobie z tym trochę inaczej. Lepiej lub gorzej. Poza tym z naszych obserwacji wynika, że dotyczy to głównie tych, którzy dopiero w pewnym momencie swojego życia zaczynają używać czarnej magii... a może magii w ogóle. Nie mam co do tego pewności. Obserwowałem tylko to, co dzieje się z udziałem czarnej magii. Tak więc gdy ten rodzaj magii nagle pojawia się w twoim życiu łatwo temu ulec. Nie dzieje się tak w przypadku tych, którzy od młodości mieli styczność z magią. Maalik na przykład był bardzo młody, gdy odrzucił białą magię. Był dzieckiem. No i nigdy nie miał... tych... faz.
- Faz?
- Nie jestem pewny, jakiego słowa użyć. Wygląda to mniej więcej tak... Czarna magia budzi w nas pewne instynkty. Czasem bywa, że... nie zauważmy, kiedy zaczynają nas kontrolować. Czasem jest to gniew i agresja, czasem... żądza władzy. Można się z tego otrząsnąć. Jednak... czasem nim ci się to uda zdążysz zrobić rzeczy, których będziesz żałować. Dlatego trzeba to zdusić w zarodku.
CZYTASZ
Alexis V
FantasyPiąta część opowiadania "Alexis". (Kiedyś wymyślę porządny opis, obiecuję).