Rozdział 55

1K 101 26
                                    


Sky

Na początku nie mogłem w to uwierzyć. Byłem pewien, że to tylko sen. Miałem takich wiele podczas tych dni spędzonych w celi. Śniło mi się, że Ariel jest przy mnie. A później budziłem się i byłem sam. To była chyba najgorsza tortura. I mój umysł sam mnie w ten sposób torturował.

Tym razem jednak było inaczej. Naprawdę miałem pełny żołądek. Naprawdę leżałem na mięciutkim łóżku. Naprawdę było mi przyjemnie ciepło. I naprawdę obok mnie leżał mężczyzna, którego kocham. Obejmowała mnie delikatnie ręką i spał spokojnie i głęboko.

Dopiero teraz zwróciłem uwagę na to, że miał cienie pod oczami. On też musiał być bardzo zmęczony. Belzebub wspominał, że Ariel robił wszystko, co w jego mocy, by mnie znaleźć a ja w to nawet odrobinę nie wątpiłem. Potrafię sobie wyobrazić, jak zdeterminowany był. Pewnie pracował całe dnie i większą część nocy. Podejrzewam, że był to jego pierwszy porządny sen od wielu dni.

Przybliżyłem się do niego, bardziej wtulając się w jego pierś. Słyszałem spokojne bicie jego serca. Ten dźwięk był taki kojący i przyjemny. Był jak najpiękniejsza muzyka. Nim się obejrzałem, ponownie zapadłem w sen. Długi i pozbawiony koszmarów.

***

Gdy ponownie się obudziłem, Ariel już nie spał. Leżał na boku, a gdy otworzyłem oczy, natychmiast napotkałem jego zielone tęczówki.

- Długo mi się tak przyglądasz?

- Kilka minut. Próbuję nadrobić ten stracony czas.

- Mogłeś mnie obudzić.

- Chciałem, abyś się wyspał. Wiele przeszedłeś.

- Już jest dobrze. Długo spaliśmy?

- Nie. Kilka godzin. Niedługo ktoś pewnie przyjdzie, by sprawdzić, czy potrzebujesz leczenia.

- Chyba im się nie spieszy.

- Gdybyś naprawdę tego potrzebował, wystarczyłoby jedno twoje słowo i natychmiast by tu przyszli. Nie zgłaszałeś niczego, więc uznali, że to nic pilnego.

- Nie jest tak źle. Odkąd mam dostęp do magii ból jest słabszy.

- Sky... Co się tam działo? Gdzie byłeś? Powiedz mi, proszę. Wolę usłyszeć to teraz od ciebie niż na spotkaniu Rady od Belzebuba.

Podzielałem uczucia Ariela. Też wolałbym powiedzieć mu wszystko samemu. Poza tym... i tak będę musiał odpowiedzieć przed Radą to, czego Belzebub nie wie. Poza tym lepiej będzie, jeśli jak najszybciej się tego wszystkiego z siebie pozbędę. Nie wiedziałem tylko od czego zacząć.

Stwierdziłem, że może lepiej będzie na początku opowiedzieć o czymś lekkim, nim przejdę do cięższych fragmentów. Dlatego zamiast przejść od razu do sedna zacząłem od samego początku tego feralnego dnia. Od momentu, w którym się obudziłem. Powiedziałem mu o tym, jak wstałem, poszedłem na trening i wróciłem z niego. Gdy wspomniałem o lekarstwie, Ariel powiedział mi, że to najprawdopodobniej tam był środek, który mnie uśpił.

Później musiałem przejść do tych mniej przyjemnych spraw. Ariel był jedyną osobą, której ufałem bezgranicznie. Jemu mogłem powiedzieć wszystko. Ponadto... jemu chciałem powiedzieć wszystko. Wiedziałem, że gdy tylko podzielę się z nim tym wszystkim, co przeżyłem, poczuję się lepiej. Dlatego nie pominąłem szczegółów, które przed innymi mógłbym chcieć zataić. Powiedziałem wszystko po kolei, ale jednocześnie opowiadałem, jak się wtedy czułem. Wyznałem, jak po jakimś czasie zacząłem wątpić i się załamywać. Jak się upokarzałem i w końcu straciłem resztki nadziei. Belzebub kazał mi, nie mówić nikomu co się stało ze sztyletem. Jednak... wiedziałem, że Arielowi mogłem... i powinienem o tym powiedzieć. Poprosiłem go jednak, by nikomu tego nie powtarzał, a ten obiecał, że nikomu nie wyjawił tego bez mojej zgody. Zapewnił, że o wszystkim mogę mu powiedzieć. Więc powiedziałem o tym, jak oddałem Haures sztylet po tym, jak udało nam się go odzyskać. W zasadzie... to ja go odzyskałem. Nie na długo. Ostatecznie go oddałem.

Alexis VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz