Rozdział 47

911 107 23
                                        


Sky

Wydaje mi się, że spałem. To musiał być jednak niezwykle lekki sen, gdyż otworzyłem szeroko oczy, gdy tylko dosłyszałem dźwięk zbliżających się kroków. Nie ruszałem się ze swojego miejsca pod ścianą, ale z oczekiwaniem wpatrywałem się w kraty.

W końcu w polu mojego widzenia pojawiła się Haures. Zatrzymała się tuż przed metalowymi szczeblami. Nie wchodziła do środka. Po prostu stała i przyglądała się mi z uwagą. Zauważyłem, że trzyma coś w dłoni. Prosty drewniany kubek. Kształtem przypominał te jednorazowe plastikowe kubeczki, których używają ludzie.

Przełknąłem ślinę. Kompletnie nieświadomie. To byk odruch. Wpatrywałem się w kubek jak w objawienie. Gardło mnie już paliło. Nie miał niczego w ustach od... od kiedy. Czy była w nim woda? Błagam, niech będzie w nim, choć odrobina wody... Usta miałem popękane i spierzchnięte. Co jakiś czas czułem przez to posmak krwi. Z każdą godziną miałem wrażenie, że zaraz po prostu umrę z pragnienia. A teraz stała przede mną i trzymała kubek. Przyszła się poznęcać? Okaże się pusty? Jeśli tak... to się rozpłaczę. Nie wiem tylko, czy mój organizm da radę wyprodukować choć jedną łzę.

- Więc nefalemie... chciałam tylko pokazać ci... że jestem niezwykle łaskawa. Trudno mi tak patrzeć, jak się męczysz. Musisz jednak przyznać, że to wszystko przez twój głupi upór i brak szacunku do mnie. Dlatego następnym razem... przywitasz mnie na klęczkach.

Chciałem wykrztusić coś, że po moim trupie, ale wtedy ona jakby od niechcenia wsadziła dłoń z kubkiem pomiędzy metalowe szczeble. Spojrzała mi prosto w oczy i posłała uśmiech... po czym puściła kubek.

Nie wiem jakim cudem znalazłem w sobie siłę, by zerwać się z miejsca i to w takim tempie. Rzuciłem się do przodu i z hukiem przywaliłem w podłogę, ale w ostatniej chwili złapałem kubek. Najpierw dostrzegłem wodę rozlaną na podłodze. Sporo wody. Dopiero po chwili cały poobijany odważyłem się ostrożnie podnieść na klęczki. Z prawdziwym przerażeniem zajrzałem do kubka i prawie rozpłakałem się (tym razem chyba z ulgi), gdy zobaczyłem, że był jeszcze wypełniony tak w jednej trzeciej.

- Nie bądź zachłanny i nie wypij wszystkiego...

Nim kobieta zdążyła dokończyć, kubek w moim ręki był pusty, a ja poczułem taki delikatny przypływ życia. To jednak było zdecydowanie za mało.

- ... od razu... No cóż. Przyjdę... jutro... może pojutrze... No, chyba że chcesz już zakończyć naszą współpracę. Więc? Będziesz dobrym chłopcem i otworzysz dla mnie skrzynię?

Posłałem kobiecie gniewne spojrzenie. Na tyle na ile było mnie stać.

- Nie zamierzam współpracować z morderczynią, zdrajczynią i złodziejką.

- Morderczynią? Jak najbardziej. Zdrajczynią? Nie powiedziałabym, ale rozumiem twoją konsternację. A skąd złodziejka?

- Przywłaszczyłaś sobie coś mojego. A skoro nie masz tego na palcu, to zakładam, że już sprzedałaś w lombardzie. Złodziejka.

- Ach... mówisz o tym?

Haures sięgnęła do niewielkiej kieszeni w tunice. Wyciągnęła z niej prostą, czarną obrączkę.

- Tylko pożyczam. Widzisz, nie mogę pozwolić ci, byś ją zatrzymał.

Po tych słowach włożyła ją z powrotem do kieszonki. Ma ją... nie wyrzuciła jej... i trzyma ją przy sobie. W mojej głowie zaczęła kiełkować myśl. Upadła jednak rozwiała mój tok myślenia.

- No dobrze. Skoro moja propozycja dalej nie wydaje się dla ciebie atrakcyjna, to wrócę później. Cieszę się jednak, że zyskałeś trochę ogłady i szacunku dla mnie. Mam nadzieję, że następnym razem od razu powitasz mnie na klęczkach.

Alexis VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz