{1}

1.6K 67 10
                                    

***

Młoda kobieta ubrana na czarno szła z jedną białą różą. Zatrzymała się na nagrobku rodzinnym, wielkie pismo "Hana" na nich błyszczało od promieni słońca. Uśmiechnęła się smutno i położyła róże. Złożyła dłonie jak do modlitwy i zamknęła oczy.
-Dziękuję za wszystko tato..
Powiedziała cicho. Z oddali obserwował ją pewien mężczyzna o czarnych jak smoła włosach. Patrzył na nią tymi swoimi lekko przekrwionymi oczami aby po chwili się oddalić.

***

-3 godziny potem- (lotnisko)

-Na pewno chcesz tu zostać?
Zapytała zmartwiona, starsza kobieta. Dziewczyna się uśmiechnęła na tyle ile mogła.
-Tak, mamo. Chce być tu bliżej taty...
Powiedziała z lekkim bólem w sercu. Rodzicielka przytuliła ją do siebie.
-Pamiętaj kochanie że zawsze możesz przylecieć do Polski, do mnie.
Dziewczyna przytuliła ją mocniej. Chwilę potem puściły siebie. Matka ruszyła w stronę odprawy, odwróciła się jeszcze na koniec do niej i pomachała. Dziewczyna uśmiechnęła się i lekko jej odmachała.
-Ja też cię kocham.
Powiedziała do siebie gdy kobieta zniknęła już z jej pola widzenia.

***

Po około godzinie dziewczyna stała przed wielką japońską rezydencją. Głośno wzdychnęła i otworzyła drzwi.
-He..Pusto.
Pierwsze co przyszło jej do głowy. Dom był dość spory i widać że dawno nikogo tu nie było. To był jej rodzinny dom z dziada na pradziada. Jej ojciec zostawił naszej bohaterce w spadku dorobek całego życia, wraz z domem, który jedynie raz na parę lat dowiedziała. Położyła swoje walizki na korytarzu i przeszła do kuchni, omijając salon.
-Nic, a nic się tu nie zmieniło.
Powiedziała z lekkim uśmiechem. Zaparzyła sobie herbaty i usiadła przy stole. Biorąc łyka gorącego napoju patrzyła w między czasie na zdjęcia w telefonie. Zdjęcia gdzie jest z rodzicami ale głównie skupiała się na zmarłym ojcu. Nawet nie wiedziała kiedy łzy napłynęły do jej oczu.
-P-pamiętasz to tato?
Powiedziała chwiejącym głosem, próbując się uśmiechnąć. Patrzyła na zdjęcie z dnia kiedy On uratował ją od utonięcia. Oboje byli przemoknięci do suchej nitki ale szczęśliwi że wszystko skończyło się dobrze. Zaczęła płakać jak małe dziecko, jak w tedy gdy krzyczała aby ją uratować. Choć woda bardziej ciągnęła ją w dół, a fale nie dawały za wygraną. Jedynie On ruszył do niej choć był tak daleko, nie czekając na kogoś, na bohatera. W tamtym momencie liczyła się tylko jego mała córeczka.
-Pamiętasz?!
Zacisnęła swoją koszulkę i bardziej uniosła się płaczem.

***

"Puk Puk Puk"
Rozległ się dźwięk po całym domu. Dziewczyna przetarł swoje oczy.
-Zasnęłam w kuchni..
Powiedziała lekko zła i ruszyła w stronę głównych drzwi. Chwyciła za klamkę.
-Kogo tu niesie..
Powiedziała sfrustrowana. Otworzyła drzwi, a przed nimi powitał ją wysoki ciemnowłosy chłopak z okularami.
-Dzień dobry!
Powiedział wymachując dziwnie rękami. Kobieta spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem.
-Jestem Tenya Lida! Czy pani to Hana?
-Umn tak..
Przypatrzyła mu się dokładnie i naglę ją olśniło.
-Zaraz to ty jesteś ten mały Lida-kun?
Chłopak lekko się speszył, przyznając jej rację.
-Ale ty wyrosłeś.
Powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Proszę wejdź.
Dodała po chwili. Chłopak wszedł ostrożnie do środka i się trochę rozejrzał.
-Przepraszam za bałagan.
Powiedziała nerwowo, uśmiechając się przy tym.
-Dopiero wczoraj przyleciał.
Dodała z uśmiechem i ruszyła w stronę kuchni.
-Napijesz się herbaty?
-Oczywiście proszę pani! I przepraszam za najście!
Wykrzyczał kłaniając się. Dziewczyna machnęła do niego ręką.
-Spokojnie Lida-kun. I nie przepraszaj, siadaj tutaj.
Pokazała otwartą dłonią na krzesło przy stolę. Ciemnowłosy spojrzał i usiadł tam gdzie go nakierowała.
-I nie mów mi Pani. Wystarczy Hana albo Kat. Wybierz jak ci pasuje.
Powiedziała z lekkim uśmiechem i przyszykowała dwa fioletowe kubeczki. Lida spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął pod nosem.
-Nic się nie zmieniłaś.
Powiedział cicho na co dziewczyna się zaśmiała. Chwilę potem usiadła obok niego i postawiła kubeczki na stole. Posłała mu jeden z herbatą, a swój podsunęła z kawą. Wzięła łyka letniej kawy z mlekiem i spojrzała na chłopaka.
-Co tam słychać u ciebie?
-A bardzo dobrze dostałem się do UA i mam paru dobrych przyjaciół. Oczywiście przyszłych bohaterów, jak i ja!
Powiedział dumnie. Kat lekko się zaśmiała.
-A to pewnie masz dziewczynę?
Lida się lekko speszył i spojrzał w czarną herbatę.
-Nie. Nie mam.
-To nic Lida-kun. Znajdziesz kogoś sobie. Jesteś młodziutki i ładniutki jak na chłopaka. Więc pewnie będą się kręcić jakieś dziewczynki przy tobie.
Powiedziała z uśmiechem. Chłopak również się zaśmiał ale na moment spoważniał.
-Bardzo mi przykro Kat z powodu twojego taty. To był dobry człowiek.
Kobieta spojrzała na niego i położyła swoją dłoń na ramieniu chłopaka.
-Dziękuję Lida-kun. Ale nie zamartwiaj się. Będzie dobrze.
Powiedziała z lekkim uśmiechem aby zakryć smutek. Lida przyznał jej rację i wrócili do rozmowy. Gdy oboje skończyli pić ciepłe napoję, chłopak się podniósł i zabrał kubeczki, a chwilę potem postawił je w zlewie.
-Lida-kun nie musiałeś.
Powiedziała z uśmiechem. Znali się od dzieciaka. Gdy przylatywała tu z tatą zawsze bawiła się ze starszym bratem Tenya (czyli z Tensei'em), a gdy ten podrósł również z nim. Zawsze się z niego śmiała bo zachowywał się czasem za bardzo poważnie jak robot. Tenya był młodszy od niej o 6 lat ale nigdy jej to nie przeszkadzało.
-A no właśnie Kat.
Wyrwał ją z myśli chłopak.
-Możesz mi mówić Tenya..Tak po prostu.
Powiedział ciszej, na co dziewczyna się ucieszyła.
-Dobrze Ten-ya.
Powiedziała jego iminę sylabami co lekko ją bawiło. Tenya udawał obrażonego że się nabiła ale wybaczył jej. Po niedługim czasie chłopak powiedział że będzie się zbierał do domu. Gdy już wychodził, a Kat go odprowadzała do drzwi, zatrzymał się i spojrzał na nią.
-Jeśli będziesz chciała się przejść lub potrzebować pomocy to zadzwoń pod ten numer.
Powiedział lekko speszony i podał jej kartkę z imieniem, nazwiskiem, miejscem zamieszkania i oczywiście z numerem telefonu. Kat podrapała się za kark i przyjęła wizytówkę.
-Dobrze. Dziękuję ci Tenya.
Powiedziała z uśmiechem, na co ten odpowiedział jej z tym samym. Pożegnali się i chłopak ruszył w swoją stronę.

***

Kat podrapała się po głowie i ruszyła po walizkę. Zaniosła ją do swojego dawnego pokoju i postanowiła trochę posprzątać. Po paru godzinach męczącym sprzątaniu, wykąpała się i ubrała w ciemne ubrania.  Spojrzała na gabinet zmarłego ojca i smutno się uśmiechnęła. Ruszyła na dół i zrobiła listę zakupów do domu. Nim się obejrzała była już 19, a sklep zamykali o 20. Szybko wybiegła i ruszyła do sklepu.

***

-Ohayo.
Powiedziała wchodząc do środka, ekspedientka odpowiedziała tym samym. Wzięła koszyk i przeszła do alejek, wybierając artykuły spożywcze. Sklep świecił pustkami w ilości klientów. Kat zatrzymała się przy mrożonkach i chwilę się zamyśliła.
-Te czy te..
Powiedziała nieświadomie na głos, wybierając warzywa. Była tak pochłonięta że nie zauważyła że ktoś za nią stoi.
-Ja bym wybrał to.
Powiedział chłodno mężczyzna, pokazując palcem na jedną z paczek. Dziewczyna dopiero po minucie się odwróciła do mężczyzny. Miał czarne włosy, a jego twarz wyglądała na zmęczoną życiem. Gdy spojrzał na nią swoimi pustymi oczami Kat się wzdrygała i odwróciła.
-Dz-ziękuję..
Powiedziała cicho. I spakowała opakowanie do koszyka, które wybrał nieznajomy. Mężczyzna popatrzył na nią przez chwilę i poszedł dalej. Kat popatrzyła jak się oddala, a w myślach miała kto to taki? Szybko wróciła do robienia zakupów. Gdy już za wszystko zapłaciła wzięła dwie duże siatki, które były dość ciężkie. Ruszyła w stronę domu.
-Co ja tu kupiłam że waży tonę?!
Powiedziała lekko zła. 
-Może za dużo ryżu?
Powiedział za nią ten sam znajomy głos.
-Nie. Przecież wzięłam ich mało..
Powiedziała bez namysłu. Po chwili dotarło do niej że to On powiedział. Odwróciła się szybko. Stał za nią, nadal zmęczony życiem. Spojrzał na jej siatki i bez namysłu zabrał jej.
-Ehkm!?
Zdziwiła się Kat. Mężczyzna podniósł je z łatwością i spojrzał zdziwiony na nią.
-Jesteś słaba.
Powiedział chłodno. Dziewczyna się lekko zdenerwowała ale za nim coś powiedział wyprzedził ją.
-Pomogę ci to zanieść.
Dodał. Kobieta lekko się zdziwiła.
-Ale proszę Pana, nie będę Pana tak męczyć.
Powiedziała miło i wyciągnęła dłoń po reklamówki. Ten odsunął je od niej i ruszył przed siebie.
-Pomogę.
Powiedział jej. Szli w ciszy. Dziewczyna czasami go kierowała gdzie ma się udać ale tak to bez żadnych rozmów. Dziwnie się czuła że jakiś nieznajomy pomaga jej i to trochę na siłę. Zatrzymała się pod domem.
-To tutaj.
Powiedział patrząc na dom. Mężczyzna podał jej siatki i spojrzał na nią. Podrapał się po głowie i poszedł w przeciwną stronę. Gdy był coraz dalej Kat do niego krzyknęła.
-Dziękuję!
Na co ten machnął jej dłonią. Popatrzyła jak odchodzi i skierowała się ku domu.
-Dziwny facet.
Powiedział do siebie i weszła do środka.

***

"Nie powiem ci przecież że cię..." (BnHA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz