Sześdziesiąty siódmy vol.2

3.6K 204 48
                                    

-Chodź skarbie zabiorę cię stąd.-słysząc słowa Caluma nawet nie drgnęłam. Nie zdziwiło mnie nawet, że straciłam rachubę czasu możliwe, że pod tym prysznicem siedzieliśmy dziesięć minut, a może godzinę. -Kochanie proszę cię.-miałam wrażenie, że słowa Caluma słyszę jak zza ściany. Nieprzytomnie spojrzałam mu w twarz biorąc głęboki oddech na widok ścieżek łez na jego policzkach.

-Przepraszam-powiedziałam ściśniętym od płaczu głosem. Położyłam dłoń na jego policzku kciukiem ścierając kolejną łzę. Brunet szybko chwycił moją glon zamykając ją w swoich i całując.

-Nie masz żadnego powodu by mnie za coś przepraszać. To ja powinienem przepraszać ciebie do końca życia. Nigdy na odwrót.

-To nie twoja wina.-wyszeptałam cicho patrząc w podłogę.

-Pójdźmy spać.-ucięcie tematu było naprawdę wyraźne. Pokiwałam głową chcąc wstać, ale w porę się powstrzymałam.

-Calum?

-Tak skarbie?-uśmiechnęłam się z wdzięcznością gdy ten w ciągu sekundy spojrzał na mnie z niewyobrażalnie wielką troską w oczach.

-Podasz mi ręcznik?-zapytałam rumiana wywołując i na jego twarzy zawstydzenie.

-Oczywiście.

W puchatym ręczniku weszłam do sypialni która o dziwo była pusta. Wyciągnęłam z walizki moje duże spodnie od piżamy i od razu zaczęłam grzebać w walizce Caluma w poszukiwaniu bluzki z długim rękawem która nada się do spania.

Z ulgą kilka chwil później wyciągałam przez głowę czarną bluzkę. Założyłam skarpetki, ale wciąż czułam się naga. Mimo gorąca wewnątrz budynku narzuciłam na siebie jeszcze bluzę z kapturem, a suwak zasunęłam pod samą szyję.  Niepewnie wyszłam z sypialni wzdychając głośno na przeszywającą ciszę panującą dookoła.

Skierowałam swoje kroki do kuchni gdzie spotkałam Luka który w ciszy siedział nad blatem pijąc piwo.

-Żyjesz?-zapytałam dając mu znak tego, że tu jestem. Blondyn drgnął przestraszony zaraz posyłając mi smutny uśmiech. -Nie patrzcie tak na mnie.-poprosiłam przecierając twarz i wyjmując kubek na herbatę.

-To wszystko...-zgapił mój gest i też przetarł twarz ukrywając ją na moment w dłoniach.-Jest nam tak przykro.

-Stało się.-powiedziałam wstawiając czajnik i odwracając się w stronę przyjaciela.

-Calum nie może sobie tego darować, ja zresztą też, gdybym tylko nie zostawił cię na parkiecie byle by potańczyć ze Sierrą...

-Luke-przerwałam mu biorąc głęboki oddech i z bólem spoglądając mu w oczy. -To nie jest wina żadnego w was. - po chwili zawahania chwyciłam dłoń chłopaka leżąca na blacie ściskając w pocieszającym geście. -Wasze obwinianie się nic nie da. Musimy iść dalej.-pozwoliłam mu przyciągnąć się dookoła blatu po to by wpaść w jego wielkie ramiona. Przylgnęłam do przyjaciela zanosząc się szlochem, jednak zaraz zaśmiałam się gorzko.

-Co cie bawi?

-Pamiętasz jak na początku mnie nienawidziłeś? Teraz śmiało mogę powiedzieć, że poza Calumem jestem z tobą najbliżej.

-Bo jestem twoim przyjacielem kruszyno.

———————
30.11.2020

My idol is my boyfriend [C.H] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz