26

4.3K 256 363
                                    

Otowrzyłem szeroko oczy krzycząc głośno, wydawało mi się że leżę w szpitalu, bo właśnie straciłem szczeniaka. Dobrze że to był tylko głupi sen, bo przecież leżałem obok mojego Alfy.

Porozglądałem się widząc że leżę w pokoju, który należy do szpitala. Przełknąłem nerwowo ślinę, powoli podnosząc się cicho, sapiąc z bólu brzucha jak i tyłka.

Do pokoju wszedł Kacchan, trzymając w rękach tace z jedzenie i piciem. Usiadł obok mnie delikatnie się uśmiechając do mnie i czochrając moje włosy.

-Zjedz proszę. - powiedział cicho, co nie było do niego podobne. Zachowywał się dziwnie.

-Wiesz co Kacchan, śniło mi się że poroniłem, był to tak głupi sen że dalej nie mogę uwierzyć, że śnią mi się takie głupie rzeczy. - zaśmiałem się cicho jedząc owsiankę.

-To nie był sen Izuku. - szepnął po dłuższej chwili ciszy, zmarszczyłem brwi patrząc na niego.

-Co? - spytałem niepewnie czy dobrze usłyszałem, co ciężarny powiedział.

-Izuku przepraszam to moja wina, naprawdę starałem się jak mogłem, by uratować szczeniaka. Cztery godziny ratowaliśmy go ale nawet czarownica nie dała rady, było już za późno. - wyjąkał zaczynając płakać dość głośno.

-Czy t-ty chces-sz powiedzie-eć że już nie mam dzie-ecka? - spytałem niepewnie i powoli dotykając brzucha, na co blondyn pokiwał głową, bardziej płacząc.

-Przepraszam kochanie ale poroniłeś. - wychlipiał przytulając mnie mocno do siebie, głaszcząc moją głowę.

Zagryzłem wargę, również się w niego wtulając i głośno zaczynając płakać. Nie mogłem do siebie przyjąć, że nie będę miał szczeniaka, przecież wszytko było dobrze, dbałem o siebie jak tylko mogłem by szczeniak był zdrowy.

-To nie może być prawda. Proszę powiedz że żartujesz. - wysapałem pomiędzy łzami, czując jak bardzo jestem zmęczony i pusty w środku.

-Nigdy bym nie żartował z takich rzeczy Izuku. Szczeniak był zdrowy ktoś wywołał u ciebie poronienie, tylko kto. - mruknął całując moje czoło.

-Muszę się zastanowić, na pewno jest jakaś osoba, która to musiała zrobić. Nie daruje jej tego co zrobiła! - krzyknąłem wycierać, swoje czerwone załzawione oczy.

-Izuś muszę Ci coś powiedzieć, tylko proszę nie załamuj się tym. - powiedział spuszczając głowę i masując moje dłonie.

-Co takiego Kacchan? Coś nie tak ze man?

-Jak próbowaliśmy uratować życie szczeniaka, zaszły komplikacje dość duże. Przykro mi ale czarownica powiedziała, że będą powikłania po tym. Nie wiem jakie ale będą. - szepnął na co krzyknąłem, kładąc się na łóżko płacząc głośno.

-Czemu ja do cholery! Ja tylko chciałem mieć szczęśliwą rodzinę, a jak zwykle coś musi się nie udać. - zapłakałem trzęsąc się cały, z tyłu emocji.

-Przepras...

-Powiedz jak Shoto na to zareagował. - spytałem niepewnie pociągając nosem, obserwując zapłakaną twarz Omegi.

-Shoto rozwalił mi ścianę i drzwi, do tego nie widziałem go od wczoraj. Możliwe że jest w domu, ty tak prędko nie wrócisz do domu, bo jesteś na obserwacji. - powiedział wycierając swoje oczy.

-Czy mógłbym zostać sam? Proszę Kacchan. - szepnąłem na co przytaknął, zabierając tace z jedzeniem i wychodząc z sali.

Obróciłem się na bok, zatykając sobie jedną dłonią usta a drugą dałem na brzuch, zaczynając płakać cicho tak by nikt mnie nie usłyszał. Tak bardzo przywiązałem się do tego szczeniaka, nie mogę uwierzyć że już go nie mam w sobie.

Płakałem dość długo, chcąc wierzyć że to jednak kłamstwo i na pewno obudzę, się z tego i będę dalej szczęśliwy z Alfą. Po kilku godzinach w końcu zasnąłem, od nadmiernego płaczu.

W tym samym czasie w domku Bety panował bałagan, wszytko było potłuczone lub porozrzucane, po całym domu. Wysoki i umięśniony Alfa stał cały zakrwawiony, nad już martwym ciałem dziewczyny, która leżała w dość nadnaturalnej pozycji. Wypuszczając zakrwawiony nóż na podłogę.

Nie miał dla niej litość, kiedy tylko otworzyła mu drzwi, złapał ją za szyję dusząc ją mocno, próbowała się ratować, biorąc wazon i rozbijając go na głowie Alfy.

Uciekała piszcząc i prosząc, wręcz błagając go by miał litość ale na penwo, nie dla niej. Złapał za nóż który leżał na blacie i wbił jej w brzuch i dwa razy w serce, do tego skręcił jej kark, by czasem nie odżyła.

Nie miał żadnej litość do tej martwej suki, która zasłużyła sobie na tą śmierć. Bowiem zabiła jego potomka oraz skrzywdziła jego Omegę, którego pokochał całym sercem.

Po raz ostatni spojrzał na bladą i zakrwawioną twarz Bety, prychając cicho wychodząc z domku. Czując jak po jego policzkach spływają łzy, które szybko starł, udając się do dzikiego lasu.

Było mi smutno zostawiając was tak więc macie taki krótki :3
No to się porobiło :/
Do jutra :)

Alfa & Omega | TodoDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz