– Sev, nie wiem, co mam ci powiedzieć – Freya opuściła wzrok.
– To mi w zasadzie wystarczy, nie musisz nic więcej mówić – warknął i odwrócił się, żeby wyjść.
– Stój – powiedziała takim tonem, że nie mógł jej nie posłuchać. – Źle mnie zrozumiałeś.
– To jak niby miałem to zrozumieć?
– Gdybym... gdybym była zwyczajną dziewczyną, nie miałabym żadnych wątpliwości. Mogłabym ci powiedzieć, że chcę być z tobą.
– Ale nie jesteś i nie możesz – stwierdził ze smutkiem, odwracając się w jej stronę.
– Kiedy tu przybyłam, wszystko było takie proste – tłumaczyła mu spokojnie. – Miałam zadanie do wykonania i po wszystkim miałam wrócić do domu. Teraz... wolałabym zostać.
– Naprawdę tego chcesz?
– To nie jest ważne, czego chcę. Będę musiała wrócić.
– Nie możesz się zbuntować?
– To tak nie działa, Severusie. Jestem odpowiedzialna za dusze, które trafiają pod moją opiekę. Nie porzucę swoich obowiązków... nie wolno mi tego zrobić.
– Czy to znaczy, że jak już będzie po wszystkim, to odejdziesz?
– Tak – szepnęła.
– Na... na zawsze?
– Zawsze to szmat czasu – stwierdziła i spojrzała na niego. – Nie wiem, ile zajmie nam posprzątanie tego bałaganu, który zrobimy zmieniając historię, ale gdy się z nim uporamy, to wrócę.
– No cóż, na razie nigdzie się nie wybierasz, więc może... ty i ja... – zaryzykował chłopak. – Może moglibyśmy...
– Jesteś pewny, że tego chcesz? – spytała zduszonym szeptem.
– Jestem – potwierdził.
– W takim razie... Ja też jestem – uśmiechnęła się.
Severus przytulił ją mocno i pocałował w czubek głowy. Serce biło mu jak oszalałe, a nagłe wzruszenie odebrało mu dech. Wiedział już, że to nie będzie trwało wiecznie, a może nawet bardzo krótko, ale doszedł do wniosku, że i tak warto. I że drugi raz nie trafi na taką dziewczynę.
A ona wtuliła się w niego i przymknęła oczy. Było jej zbyt dobrze, żeby dopuściła do głosu wyrzuty sumienia. W końcu powiedział jej, że tego chce już po tym, jak poznał prawdę. Przez chwilę pozwoliła sobie na to, żeby się zapomnieć.
*
Kolejne tygodnie wyglądały podobnie: lekcje, odrabianie prac domowych, nauka, nauka i jeszcze więcej nauki. Uczniowie piątego roku przygotowywali się do SUMów, biorąc sobie do serca ostrzeżenia nauczycieli, że wcale nie zostało im dużo czasu. Dwoje z nich dodatkowo spędzało wieczory na planowaniu wyprawy po horkruksy. Co, jak się w końcu okazało, stało się dla Severusa źródłem nowych problemów.
Któregoś poranka obudził się i zobaczył, że kotary wokół jego łóżka są odsłonięte, a nad nim stoją jego współlokatorzy. Odruchowo rzucił się w stronę szafki nocnej, na której leżała jego różdżka, ale Mulciber był szybszy – strzelił zaklęciem w jego dłoń. Snape zaklął, gdy zrozumiał, że właśnie stracił władzę w ręce, która dodatkowo pokryła się okropnymi bąblami pełnymi ropy.
– Nie ruszaj się, Snape – ostrzegł go Avery. – I powiedz, czemu nagle zacząłeś bratać się z wrogiem?
– Wcale nie nagle – wtrącił Mulciber. – Najpierw prowadzał się z tą rudą szlamą, Evans.
– Widocznie ciągnie swój do swego – dodał Carrow. – No jak, wolisz szlamowate laski, Snape?
– Inne by go nie chciały – roześmiał się okrutnie Avery.
Severus przezornie milczał. Bez różdżki czuł się bezbronny, więc wolał ich nie prowokować. Zwłaszcza że aż za dobrze wiedział, jak paskudne zaklęcia znają jego koledzy.
Oni zresztą wcale nie oczekiwali odpowiedzi. I nawet nie mieli mu za złe, że wolał spędzać czas z dziewczyną zamiast z nimi. Jednak kiedy odmówił pójścia na spotkanie z Lucjuszem, potraktowali to jak dezercję. Do tej pory nie trzeba go było namawiać, więc nie czepiali się ani jego ani Evans. Dopiero Freya sprawiła, że przestał interesować się tym, co oni. I dlatego postanowili dać mu nauczkę. Żeby nigdy nie przyszło mu do głowy, aby ich zdradzić.
– Powinieneś przemyśleć sobie swoje zachowanie – stwierdził Mulciber, kneblując mu usta.
– I zastanowić się, co jest dla ciebie ważniejsze – dodał Avery, oplatając jego ciało sznurami.
– I zdecydować, po której jesteś stronie – powiedział Carrow. – Petrificus Totalus!
– Poleżysz tu sobie przez ferie i pomyślisz – roześmiał się Mulciber i razem z resztą chłopców wyszedł z sypialni.
Snape mógł tylko kląć w myślach. Wiedział, że Freya zauważy, że nie przyszedł na śniadanie, ani do biblioteki, ale nurtowało go pytanie, czy i kiedy zorientuje się, że coś mu się przytrafiło. I czy będzie potrafiła go odnaleźć i dostać się do pokoju wspólnego Ślizgonów. Nie wiedział, jak działa jej magia, i nie spodziewał się zbyt szybkiego ratunku.
Nie mógł się ruszać, więc sięgnięcie po różdżkę było niewykonalne, ale w myślach ciągle powtarzał różne zaklęcia, licząc na to, że być może któreś zadziała. Czasami sama bliskość różdżki wystarczała, żeby czarodziej w potrzebie wciąż mógł używać magii. Szybko jednak okazało się, że to nie był taki przypadek.
Jakby jego sytuacja nie była wystarczająco trudna, to jeszcze od nadmiernego wysiłku zaczęło mu się robić słabo. Bojąc się utraty przytomności, skoncentrował się na tym, żeby miarowo oddychać. Uspokoił się w końcu i doszedł do wniosku, że pozostało mu tylko jedno – czekać, aż ktoś go znajdzie.
*
– Nie sądziłam, że tak szybko znajdę się z tobą sam na sam w sypialni – powiedziała Freya jakąś godzinę po tym, jak Severus został związany. – I to w takich okolicznościach.
Widząc, że chłopak robi się czerwony na twarzy, miała ochotę się roześmiać, ale wzięła pod uwagę jego niewesołe położenie i zachowała powagę. Szybko usunęła knebel i krępujące go więzy, a następnie zdjęła zaklęcie petryfikujące.
– No już, jesteś wolny – uśmiechnęła się do niego.
– Dzięki – Severus usiadł na łóżku i szybko wsunął prawą dłoń pod kołdrę. Nie chciał, żeby zobaczyła sączące się bąble.
– Kto cię tak urządził?
– Moi współlokatorzy – mruknął cicho. – Nie spodobało im się, że nagle przestało mi zależeć na przyłączeniu się do Czarnego Pana.
– Czyli to moja wina – stwierdziła Freya z uśmiechem. – Gdybym nie pokazała ci przyszłości...
– Daj spokój, dobrze zrobiłaś – Severus uciszył ją stanowczo. – Teraz, gdy spojrzałem na to z boku, to dziwię się, że w ogóle tego chciałem. Pomijając wszystko inne, to śmierciożercy chyba nie żyją zbyt długo, prawda?
– Dłużej niż ci, którzy nie mają szans nimi zostać – zauważyła. – Ale ogólnie rzecz biorąc ich staż nie był zbyt długi.
– No właśnie – ucieszył się. – Wiesz, kiedy się z nimi spotykałem... Widziałem tylko same plusy. Nikt nigdy nie mówił o tym, że Czarny Pan nie ma litości dla swoich ludzi.
– Cieszę się, że to dostrzegłeś.
– Szkoda tylko, że inni tego nie widzą – westchnął. – Będę musiał się bardziej pilnować, żeby więcej mnie nie zaskoczyli.
– A pokażesz mi swoją rękę? – spytała znienacka.
– Nie – zaprotestował, wsuwając dłoń głębiej pod kołdrę.
– Dlaczego? Przecież widzę, że coś ci zrobili, ale nie chcesz się do tego przyznać.
– Nie chcę – potwierdził niechętnie. – Poradzę sobie z tym sam.
– Jak uważasz – wzruszyła ramionami. – To może zostawię cię tu, żebyś mógł się tym od razu zająć?
– Chyba się nie obraziłaś? – spytał z niedowierzaniem.
– Nie, ale wydaje mi się, że bardzo cierpisz, więc może lepiej będzie, jak sobie pójdę – stwierdziła poważnie.
– Jesteś okropna – mruknął. – Jak chcesz mi pomóc, to przynieś mi wyciąg ze śliny szczuroszczeta z naszej pracowni eliksirów.
– Mam się spieszyć czy nie? – spytała domyślnie.
– Nie musisz, będę potrzebował chwili dla siebie.
Skinęła mu głową i spokojnie wyszła z jego pokoju, a on westchnął ciężko i poszedł do łazienki. Musiał wycisnąć całą ropę, zanim Freya zdąży wrócić. Nie chciał, żeby na to patrzyła. Chociaż w zasadzie widok nie był tak aż okropny, jak zapach, który uwolnił się, gdy tylko Severus naciął pierwszy bąbel. Walcząc z mdłościami, dzielenie pozbywał się ropy, aż w końcu usunął ją całą. Zaciskając zęby, żeby nie jęczeć z bólu, umył ręce mydłem i obmył twarz z potu.
Kiedy wrócił do sypialni, Freya już na niego czekała.
CZYTASZ
Severus Snape || Piaski Czasu
FanfictionDruga Wojna Czarodziejów. Wielka Sala Hogwartu. Remus Lupin ginie pokonany w pojedynku z Dołohowem. Ale po śmierci nie dane mu jest odpocząć. Bogowie, których nie zna i w których nie wierzy, podejmują decyzję, żeby zwrócić mu życie i cofnąć jego dus...