Remus okazał się naprawdę dobrym korepetytorem. Freya była pod wrażeniem – już po kilku dniach miała opanowane wszystkie potrzebne formułki zaklęć, przerobiła cały program Numerologii i Starożytnych Run, które rzeczywiście nie stanowiły dla niej wyzwania, dowiedziała się wiele o magicznych zwierzętach i roślinach. W planach miała jeszcze Obronę Przed Czarną Magią i Eliksiry.
Z tym pierwszym miał jej pomóc Lupin, z tym drugim nadal był problem. Freya nie wiedziała, jak podejść Snape’a, żeby zechciał jej pomóc. Poza kilkoma luźnymi zdaniami zamienionymi w bibliotece, nie udawało jej się do niego zbliżyć.
– Może uda ci się z nim porozmawiać, gdy będziecie w bibliotece tylko we dwójkę? Przy mnie raczej nie masz na to szans – zaproponował Remus, gdy po raz kolejny rozważali tę kwestię.
– Warto spróbować, bo mam coraz mniej czasu – westchnęła bogini. – Swoją drogą, nie sądziłam, że stworzyłam sobie tak skomplikowaną przykrywkę.
– Dlaczego? W tej postaci nie mogłaś zrobić niczego innego – zauważył rozsądnie.
– Chyba nie spodziewałam się, że to będzie tyle trwało – wyznała. – Myślałam, że zagonię cię do roboty i wrócę do siebie.
– Przykro mi, że tutaj utknęłaś na Merlin jeden wie jak długo.
– Nie Merlin, tylko Odyn – roześmiała się. – No dobra, idę do biblioteki.
*
Snape siedział przy tym samym stoliku co zwykle. Włosy opadały mu na twarz i pergamin, po którym zawzięcie pisał. Freya sama nie wiedziała czemu, ale ten chłopak budził w niej mieszane uczucia. Z jednej strony postrzegała go tak, jak Remus – jako wycofanego dziwaka, o budzącej litość aparycji. Z drugiej nie potrafiła zapomnieć o mężczyźnie, którym się stał – odważnym, lojalnym, skłonnym do poświęcenia. Ten dysonans nieco utrudniał jej wykonanie zadania. Nie bardzo wiedziała, jak zacząć.
– Cześć – powiedziała cicho, stając przy jego stoliku.
– To znowu ty? – warknął, niezadowolony z tego, że ktoś mu przeszkadza.
– Jak widać – uśmiechnęła się do niego. – Słyszałam, że jesteś całkiem niezły z Eliksirów i… tak sobie pomyślałam, że mógłbyś mi pomóc… przygotować się do egzaminów.
– Serio? Chcesz do końca ferii nadrobić cztery lata nauki? – zdziwił się, ale też zainteresował tematem.
– Skąd o tym wiesz? – spytała podejrzliwie.
– Słyszałem, jak rozmawiałaś z Lupinem – skrzywił się.
– No to wiesz, że nie mam innego wyjścia – zauważyła. – Mogę liczyć na twoją pomoc?
– Nie sądzę, żeby to było możliwe – stwierdził z wyższością. – Musiałabyś być naprawdę wybitna, żeby tego dokonać.
– Skąd wiesz, że nie jestem?
Spojrzał na nią uważniej. Stała z dumnie uniesioną głową i patrzyła na niego wyzywająco. Było w jej postawie coś, co sprawiło, że pomyślał, że jest godną nosicielką swojego imienia. Ta pewność siebie, chęć sprawdzenia się i waleczność zaimponowały mu. I pomyślał, że mógłby je wykorzystać do własnych celów.
– Zgoda – powiedział po chwili namysłu. – Ale nie zrobię tego za darmo.
– Czego chcesz w zamian?
– Jeszcze nie wiem, ale na pewno coś wymyślę.
– Przysługa za przysługę? – upewniła się Freya.
– Tak – kiwnął głową. – Drugiej takiej szansy nie dostaniesz. Zgadzasz się?
– Zgadzam się – powiedziała i wyciągnęła rękę, którą Severus uścisnął bardzo ostrożnie.
– To zbieraj się, idziemy do pracowni.
*
Wracała do dormitorium nad ranem. Była wykończona, ale tempo narzucone przez Snape’a dawało pozytywne rezultaty. Na szczęście była młoda, silna i wysportowana, więc bez trudu dawała radę stać przez kilka godzin nad kociołkiem. Ze zdziwieniem odkryła, że ta całkiem dla niej nowa gałąź magii jest naprawdę fascynująca. Jeszcze większym zaskoczeniem okazała się współpraca z Severusem. Chłopak imponował jej swoją wiedzą i umiejętnościami. I niesamowicie irytował całkowitym brakiem cierpliwości. Jeśli coś jej tłumaczył, to wymagał bezwzględnego skupienia i dokładnego wypełniania poleceń. W przeciwnym wypadku wrzeszczał i ciskał się, jakby jej porażki dotykały go osobiście. Mimo to Freya lubiła przebywać w jego towarzystwie. Bawiło ją jego lekko skrzywione poczucie humoru, lubiła jego cięty język i musiała przyznać, że podczas pracy nad eliksirami jego ruchy nabierały niezwykłej gracji. Poza pracownią nie dawało się tego dostrzec, przeciwnie, Snape poruszał się sztywno i niezgrabnie. Zastanawiała się, czym to było spowodowane.
On także bacznie się jej przyglądał podczas tych długich godzin spędzanych w pracowni eliksirów. Dziewczyna wydawała mu się zupełnie inna od ich rówieśniczek. Była bardziej poważna, dojrzalsza i tajemnicza. Było w niej coś takiego, co budziło respekt. Nie potrafił odgadnąć, co. Dlatego obserwował ją, żeby rozgryźć tę zagadkę. Poza tym, przyjemnie było na nią popatrzeć. Miała trochę ostrzejsze rysy twarzy niż większość Brytyjek, ale urodą śmiało mogła konkurować z największymi szkolnymi pięknościami. Gruby blond warkocz sięgał jej aż do pasa, a cała sylwetka była sprężysta, zgrabna i kobieca. Podobała mu się. Oczywiście nie dorównywała tej jednej jedynej, ale... Nie potrafił sobie tego sprecyzować. Fascynowała go, tego był pewien. I fajnie mu się z nią rozmawiało. Chociaż obawiał się, że to się skończy wraz z rozpoczęciem nowego semestru.
– Nie wierzę, że to mówię, ale chyba poradzisz sobie jutro na egzaminie – powiedział ostatniego dnia wspólnej nauki.
– Czyżbyś właśnie mnie pochwalił? – spytała przekornie.
– Nie pochlebiaj sobie – uśmiechnął się krzywo. – To, że dasz radę zaliczyć testy, nie oznacza, że jest cię za co chwalić.
– No jasne, prędzej byś się udusił niż powiedział mi coś miłego – roześmiała się. – Ale jeszcze się zdziwisz. Do zobaczenia.
– Powodzenia jutro – powiedział jeszcze, zanim odeszła do swojego dormitorium.
Nie liczył na to, że kiedykolwiek uda im się jeszcze spotkać w podobnych okolicznościach.
*
Freya denerwowała się czekającymi ją testami. Nie rozumiała tylko, czemu tak się dzieje. Powinno być jej to obojętne, bo przecież nie zamierzała zostawać w Hogwarcie na dłużej. Nawet gdyby nie zdała i trafiła do niższej klasy, to nie powinna się tym przejmować. Przecież nie to było najważniejsze.
Dumbledore zaprosił ją do swojego gabinetu, gdzie oprócz niego czekało jeszcze kilku innych nauczycieli. Poziom jej zdenerwowania znacznie wzrósł. Jej, nagle spocone, dłonie leciutko drżały. Serce tłukło się w piersi, a żołądek zawiązał się w supeł. Nigdy wcześniej nie czuła się tak onieśmielona. Próbowała się uspokoić. Przecież nie była zwykłą śmiertelniczką! Powinna być ponad to!
Nauczyciele dostrzegali jej zdenerwowanie, widzieli je w końcu nie raz u swoich uczniów, więc łagodnie i z życzliwością prowadzili ją przez kolejne testy i sprawdziany. Dzięki temu udało jej się rozluźnić i odzyskać zwykłą pewność siebie. Odpowiedziała na wszystkie pytania, co niezmiernie ją cieszyło. Nawet jeśli nie zaliczyła testów na sto procent, to nie wypadła najgorzej.
Po kilku godzinach było już po wszystkim. Nauczyciele wystawili jej oceny i wyszli z gabinetu dyrektora, który chciał jeszcze przez chwilę z nią porozmawiać.
– Co ja mam z tobą zrobić? – spytał Dumbledore, gdy zostali sami.
– Nie rozumiem. Czy... bardzo źle mi poszło?
– Przeciwnie, zdałaś wszystko śpiewająco – powiedział uważnie się jej przyglądając. – Co jest bardzo interesujące, bo nie jesteś czarownicą, prawda?
Freya patrzyła na niego równie uważnie, co on na nią. Szybko przeanalizowała sytuację i podjęła odważną decyzję.
– Co mnie zdradziło? – spytała.
– Niby wszystko zrobiłaś poprawnie i nikt inny nie nabrał podejrzeń, ale coś mi nie pasowało w sposobie w jaki używasz zaklęć.
– Bo zwykle ich nie potrzebuję – wyznała.
– Tak myślałem, że to było tylko na pokaz – stwierdził. – To może w końcu powiesz mi, kim ty naprawdę jesteś?
– Naprawdę nazywam się Freya.
– Nie pytałem cię o imię... – zaczął gniewnie, ale nagle zrozumiał. – Ta Freya?
– We własnej, nieco odmłodzonej, osobie – odpowiedziała.
CZYTASZ
Severus Snape || Piaski Czasu
FanfictionDruga Wojna Czarodziejów. Wielka Sala Hogwartu. Remus Lupin ginie pokonany w pojedynku z Dołohowem. Ale po śmierci nie dane mu jest odpocząć. Bogowie, których nie zna i w których nie wierzy, podejmują decyzję, żeby zwrócić mu życie i cofnąć jego dus...