45.

339 39 11
                                    

– Jest! – ucieszył się podekscytowany Severus i wyciągnął rękę, żeby chwycić pierścień leżący w kącie pomieszczenia, które kiedyś zapewne było salonem, ale już od dawna nie zasługiwało na takie miano.
– Nie dotykaj go! – krzyknęła ostrzegawczo Freya, ale było już za późno.

Chłopak złapał swój łup i podniósł się z klęczek. Spojrzał na nią z urazą. Od kilku godzin przeczesywali ruinę, która przed wielu laty należała do potomków Salazara Slytherina, a kiedy wreszcie znaleźli to, czego szukali, to ona chciała przypisać sobie wszystkie zasługi. Albo nie ufała mu tak, jak deklarowała, albo wręcz gardziła nim... Nędznym, bezwartościowym człowiekiem! Była taka sama jak inni. Ale on jej jeszcze pokaże! Jeszcze się odegra! Jeszcze...

Poczuł jej dłoń, która ostrożnie odgięła jego palce zaciśnięte kurczowo na horkruksie. Chciał zaprotestować, ale gdy tylko Freya odebrała mu pierścień, poczuł jak rozjaśnia mu się w głowie.

– O cholera – szepnął przejęty i zawstydzony. – Nie wiedziałem, że to może tak działać.
– Opętało cię, prawda? – chciała się upewnić.
– Na pewno próbowało – przyznał niepocieszony. – Aż tak było to widać?
– Zupełnie straciłeś kontakt z rzeczywistością i stałeś się taki... mroczny – odparła. – O czym myślałeś, kiedy trzymałeś go w ręku?
– Nie chcesz wiedzieć – mruknął i wyszedł przed dom, odetchnąć świeżym powietrzem.
– Chciałabym wiedzieć, co kryje się w twoim umyśle – szepnęła Freya, stając obok niego. – Ale jednocześnie boję się tego.
– Ja też się tego boję – wyznał Snape. – I dlatego nie chcę o tym mówić na głos.
– Rozumiem – westchnęła. – To co teraz? Wracamy z tym do Hogwartu czy od razu jedziemy do sierocińca?
– Sam nie wiem, może lepiej byłoby pozbyć się go zanim ruszymy dalej? – zaproponował chłopak.
– Pewnie masz rację – stwierdziła po chwili namysłu. – Chociaż wolałabym mieć pewność, że Dumbledore znalazł już sposób na zniszczenie horkruksów.
– Boisz się, że jego też mogłyby opętać?
– Nie mogę tego wykluczyć. Najwyżej wymyślimy coś już na miejscu.

*

W Hogwarcie pojawili się jeszcze tego samego dnia. Podróżowanie pociągiem bądź autobusem wydawało im się zbyt ryzykowne, kiedy mieli przy sobie horkruksa. Jego wpływ mógłby okazać się zgubny dla przypadkowo spotkanych ludzi. Nie chcieli także zwracać na siebie uwagi mieszkańców Hogsmeade, więc Freya wykorzystała swoje umiejętności i przeniosła ich wprost pod drzwi gabinetu dyrektora.

Dumbledore nie wydawał się być zaskoczony ich nagłym pojawieniem się. Ale był wyraźnie zawiedziony, kiedy dowiedział się, że zdobyli dopiero jednego horkruksa. Nie powiedział im tego wprost, jednak oboje wyczuli to ze sposobu, w jaki z nimi rozmawiał. Poczuli się trochę nieswojo, kiedy dyrektor uświadomił im, że przez ich opieszałość, na wojnie giną niewinni ludzie.

Freya przejęła się tym bardziej, niż chciałaby się do tego przyznać. Owszem, wszystko to, co robiła miało zapobiec rozlewowi krwi w przyszłości, ale zupełnie nie pomyślała o ludziach, którzy żyli w czasach, w których się znalazła. Tak bardzo skupiła się na osobach ważnych dla Remusa, że straciła z oczu resztę świata. Prawie całą resztę – poprawiła się w myślach i delikatnie ścisnęła dłoń Severusa.

– Niedługo wrócimy z kolejnym horkruksem, ale teraz powinniśmy zniszczyć te dwa, które już mamy – odezwała się w końcu. – Bo, jak rozumiem, wydostał pan diadem Roweny Ravenclaw z Pokoju Życzeń?
– Szczerze mówiąc wolałem zaczekać z tym na was – wyznał dyrektor.
– W takim razie... – Freya szybko skorygowała swoje plany. – Ja po niego pójdę i schowam je razem... gdzieś, gdzie nie będą nikogo kusić.

Severus wzdrygnął się na samą myśl o tym, jakby się poczuł w towarzystwie dwóch horkruksów. Już kontakt z jednym z nich był dla niego wstrząsającym przeżyciem. Sądząc po minie Dumbledore’a, ten domyślał się, co spowodowało taką reakcję.

– Opowiesz mi o tym? – spytał Severusa, gdy Freya wyszła z pokoju.
– Wolałbym nie – odparł chłopak nie dziwiąc się już bezpośredniości dyrektora.
– Było aż tak źle?
– To... coś... wydobywa na wierzch najgorsze lęki i próbuje zawładnąć człowiekiem... – wyznał nieoczekiwanie Severus. – Cieszę się, że Freya postanowiła gdzieś to ukryć. Nie chciałbym drugi raz przez to przechodzić.
– Tak podejrzewałem i dlatego wolałem nie dotykać horkruksa ukrytego w szkole – Dumbledore postanowił być z nim szczery. – Napijesz się czegoś, Severusie?
– Poproszę o herbatę...

Dyrektor wyciągnął różdżkę i zaczął mruczeć pod nosem zaklęcia, nie mając pojęcia, że siedzący w pokoju chłopak nagle cały się spiął i z przerażeniem obserwował każdy jego gest.

Snape nigdy wcześniej nie widział z bliska różdżki Dumbledore’a. Ale teraz rozpoznał ją od razu. By posiąść tę samą różdżką, wiele lat później i w innej rzeczywistości Voldemort odebrał mu życie. A z tego, co usłyszał, to wcześniej on zabił jej poprzedniego właściciela! Czyli... gdyby nie interwencja Freyi kiedyś zabiłby samego Dumbledore’a!
Nie potrafił ukryć targających nim uczuć, z których na pierwszy plan wybijał się strach. Czy dyrektor też o tym wiedział? Czy zrobi coś, co w jego mniemaniu mogłoby zapobiec wydarzeniom z przyszłości? Severus bał się, że tak może się stać. Dlatego drgnął silnie, kiedy Dumbledore odwrócił się w jego stronę, by postawić przed nim filiżankę herbaty.

– Widzę że musiało to być naprawdę traumatyczne przeżycie, skoro do tej pory jesteś roztrzęsiony – powiedział Albus, nie pokazując Severusowi, że zauważył, że ten nie może oderwać wzroku od Czarnej Różdżki.
– Tak, to było... dosyć wstrząsające – mruknął chłopak, próbując dojść do siebie.

Ręce mu drżały, kiedy sięgał po filiżankę, ale udało mu się nie uronić ani kropli, a po kilku łykach uspokoił się na tyle, by odważyć się spojrzeć na dyrektora.
Staruszek przyglądał mu się uważnie, a jego różdżka leżała przed nim na stoliku. Już miał o coś spytać, gdy drzwi się otworzyły i do gabinetu wróciła Freya.

Od razu zorientowała się, że między Severusem a Dumbledore’em coś zaszło, jednak nie dała po sobie nic poznać. I chociaż jej chłopak był trupio blady, a dyrektor pełen podejrzliwości, to nie miała siły ani ochoty, aby dociekać, co takiego mogło się wydarzyć przez te kilkanaście minut, kiedy jej nie było.

– Załatwione – oznajmiła im, a oni spojrzeli na nią jakby zdziwieni.

Wtedy to poczuła. Delikatny ruch powietrza wokół siebie. Wir, który rozszerzał się i wsysał czasoprzestrzeń, w której się znalazła. Zrozumiała, że oto znaleźli się w punkcie, kiedy wydarzenia z przyszłości spotkały się z tymi z przeszłości. Lub też nowej teraźniejszości. Mogła nie reagować i pozwolić im zobaczyć, co się miało stać, ale uznała, że jeszcze nie nadszedł na to czas. Do tej pory uważała, że nie ma potrzeby tłumaczyć im, jak wyglądała w przyszłości ich relacja, jednak najwyraźniej obaj zaczęli coś podejrzewać i w ten sposób wzburzyli Piaski Czasu.

Teraz ona musiała je uspokoić. I jakoś wyjaśnić Severusowi i Albusowi to, co się działo. Bo drgające silnie powietrze, unoszące w sobie drobinki piasku, nie pozostało niezauważone. Skoncentrowała się i wchłonęła w siebie cały ten wir, jednak zapomniała, że jej ludzkie ciało jest zbyt słabe, by wytrzymać taki napór boskiej mocy. Zamiast cokolwiek komukolwiek wytłumaczyć, runęła bez życia na podłogę.

*

– Gdzie ja jestem? – spytała słabym głosem i rozejrzała się niepewnie w około.
– W domu – odpowiedział jej pełen troski głos Odyna. – Musiałem cię tu sprowadzić zanim... no cóż, umarłaś.

Freya miała pewne trudności z zapanowaniem nad drżeniem osłabionego ciała, ale stopniowo uspokajała się i potrafiła dostrzec szczegóły otaczającego ją świata. Rzeczywiście znajdowała się w Asgardzie. We własnym domu, we własnej sypialni. Westchnęła cicho. Tak bardzo chciała chronić dwójkę ludzi przed poznaniem prawdy, że prawie przy tym zginęła.

– Muszę tam wrócić – oznajmiła stanowczo Odynowi.
– Nie będę cię zatrzymywał, ale po powrocie powinnaś zdecydowanie odpocząć.
– Pewnie tak, ale chyba już zbyt długo odwlekałam to, co nieuniknione – wyznała mu i spojrzała na niego w oczekiwaniu, aż zaprzeczy.
– Możliwe... jednak pamiętaj, że nikt nie może mieć do ciebie o to pretensji – odparł Odyn po chwili namysłu. – Masz prawo walczyć o swoje szczęście.
– Nawet kosztem ludzkiego życia?
– To życie i tak by się skończyło... Prędzej czy później.
– Celem mojej misji miała być ochrona ludzi... niedopuszczenie do tego, żeby ginęli z ręki Voldemorta...
– Freyo, uratujesz wiele żyć. Zmienisz losy świata. I naprawdę nikt nie będzie cię potępiał, jeśli zrobisz to kilka tygodni później niż planowałaś.
– Przez Dumbledore’a czuję się winna... chociaż prawdopodobnie to ty masz rację – westchnęła ponownie. – A teraz wrócę na Ziemię. Pewnie Severus się o mnie martwi...

Severus Snape || Piaski CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz