Epilog

557 40 36
                                    

Noc Duchów, 1981

– Co my tu właściwie robimy? – spytał, gdy przenieśli się do Doliny Godryka.
– Idziemy w odwiedziny – odparła tajemniczo. – Harry kończy dzisiaj półtora roku...
– Dobrze dla niego, ale czemu musimy iść na tę imprezę?
– Chcę coś sprawdzić – mruknęła.

Od rana była poddenerwowana i nawet gdyby Lily i James nie zaprosili ich na przyjęcie z okazji Nocy Duchów, to i tak by ich odwiedziła. Niby wiedziała, że nic z tego co miało się zdarzyć tego dnia już się nie wydarzy, ale mimo wszystko wolała się upewnić. Zbyt dobrze wiedziała, że Los potrafi być przewrotny.

Kiedy zerknęła na Remusa, zrozumiała, że nie tylko ona się tego obawiała. Była to jednak słaba pociecha, więc nie potrafiła się rozluźnić. I nie traciła czujności. W pewnym momencie zerknęła na zegarek i wymknęła się do pokoiku Harry’ego.
Z czułością patrzyła na śpiącego chłopca, który zaciskał małą piąstkę na brzegu kocyka. Obok niej pojawił się Severus, a chwilę po nim Remus. Żadne z nich się nie odzywało.

Snape nie wiedział, na co czekali Lupin i Freya, ale na wszelki wypadek postanowił trzymać się blisko nich, żeby niczego nie przegapić. I pewnie tylko dzięki temu to zauważył.

Powietrze delikatnie zafalowało wokół łóżeczka, jak wtedy, gdy Piaski Czasu wyczuwały moment zetknięcia się dwóch rzeczywistości. Jednak tym razem nie wydarzyło się nic innego. Może poza tym, że na czole śpiącego chłopca pojawił się na ułamek sekundy zarys blizny w kształcie błyskawicy. Blizny, która miała być pamiątką po tej nocy, kiedy to całe jego życie legło w gruzach. Blizny, której tym razem miał nigdy nie zobaczyć.

Ślad zniknął równie szybko jak się pojawił, a Freya wreszcie odetchnęła z ulgą. Dotknęła czoła Harry’ego, upewniając się, że wszystko z nim w porządku i uśmiechnęła się lekko. Pobłogosławiła go swoją mocą.

– Czeka cię długie i szczęśliwe życie, Harry – powiedziała. – Wolne od wiszącego nad tobą przeznaczenia.
– Jesteś pewna, że nic się nie wydarzy? – spytał szeptem Lupin.
– Niby tak, ale na wszelki wypadek wolę zostać w pobliżu do rana – odparła.
– Miałem dokładnie taki sam zamiar – oznajmił Remus.
– To może wykorzystacie ten czas, żeby wyjaśnić mi, co tu się właściwie stało – wtrącił się lekko urażony Severus.
– To nie będzie takie proste – zaczął ostrożnie Remus, ale Freya szybko mu przerwała.
– Na szczęście mamy dużo czasu, więc damy radę wszystko mu wyjaśnić.

Lupin spojrzał na nią zdezorientowany. Był pewien, że będzie chciała oszczędzić Severusowi bólu, który na pewno poczuje, gdy pozna tamtą wersję historii. Odegrał w niej sporą rolę i raczej nie był pozytywnym bohaterem. Czy naprawdę był sens mówić mu o tym wszystkim? Oczywiście Snape mógł się przy tym upierać, bo póki co zaledwie domyślał się, kim mógłby się stać, gdyby nie powstrzymali Voldemorta.

Freya dała im znać, że powinni już wyjść i zostawić Harry’ego w spokoju, skoro najwyraźniej nic mu nie groziło. Potem pożegnała się z Potterami i wyprowadziła dwóch milczących mężczyzn na zewnątrz.

– Remus, obiecałam Severusowi, że gdy już  będzie po wszystkim, to powiem mu, co tak naprawdę powstrzymaliśmy – zaczęła wyjaśniać. – Może nie będzie tym zachwycony, ale wierzę, że udźwignie prawdę o tamtych wydarzeniach.
– Nie musisz się przed nim tłumaczyć – zauważył Severus. – Jak mu się nie podoba ten pomysł, to może wracać do domu.
– Sev, daj spokój – próbowała go uspokoić. – Remus zna pewne szczegóły lepiej ode mnie i bez niego to w ogóle nie ma sensu.

Freya zamyśliła się i zaczęła opowiadać. Zaczęła od tego, jak popsuły się jego relacje z Lily. Później mówiła o tym, jak ochoczo dołączył do śmierciożerców i o chwili, gdy usłyszał przepowiednię i powtórzył ją swojemu Panu.

Wtedy włączył się Remus. Mówił o Potterach. O ich strachu, niepewności, o nastrojach panujących w Zakonie. O wojnie jako takiej, bo to, czego Snape był świadkiem, to był zaledwie początek konfliktu.

Tu znowu Freya podjęła opowieść. Od chwili, gdy Severus zrozumiał, że dzieckiem, o którym mówiła przepowiednia, miał być synek jego ukochanej Lily. I o tym, że pomimo zastosowania potężnych zaklęć, Potterom nie udało się uniknąć przeznaczenia.

Snape milczał. Nie podobało mu się to, co słyszał. Nikt nie lubi dowiadywać się, że mógłby stać się kimś do gruntu złym. Zdał sobie sprawę, że gdzieś w nim wciąż tkwiło to wszystko. Mrok, zło, pogarda do życia i przekonanie, że jest lepszy od innych. Kombinacja cech i odczuć, która mogłaby sprawić, że byłby tym Snape’em, o którym mówili.

Gdy usłyszał o śmierci Lily, miał ochotę im przerwać. Nie był sobie w stanie wyobrazić, jak ten drugi Snape dał radę pozbierać się po czymś takim. Jak się później okazało, nie dał.

Lupin i Freya mówili na przemian. O życiu Harry’ego po śmierci rodziców, o Syriuszu, który odsiadywał wyrok za coś, czego nie zrobił, o Pettigrew, który spędził dwanaście lat pod postacią szczura.

To, co Snape’a najmniej zaskoczyło, to jego relacja z Dumbledore’em. O tym, że współpracowali i nawet się zaprzyjaźnili wiedział już wcześniej. Jednak poczuł się dziwnie, gdy zrozumiał, że dyrektor ufał mu bardziej niż komukolwiek innemu. Że powierzył mu własne życie i pozwolił mu się zabić.

Gdy opowieść zbliżała się do końca, Severus czuł się zagubiony i oszołomiony. Nie chciał, by ktokolwiek widział go w takim stanie. Lupin musiał to zrozumieć, bo gdy tylko zaczęło świtać, pożegnał się i zniknął.

Freya siedziała obok młodego mężczyzny, który całkowicie zawładnął jej sercem i milczała. Normalnie pewnie wolałaby oszczędzić mu bólu, ale w tej sytuacji czuła, że jest mu winna wyjaśnienia.

– Dziękuję – szepnął Severus.
– Za co? – spytała szeptem.
– Za to, że wiedząc to wszystko, postanowiłaś mnie uratować.
– Wiedząc, jakim człowiekiem jesteś naprawdę, nie mogłam cię nie ratować – odparła i zamyślona jeszcze raz spojrzała na dom Potterów. – Bałam się tego dnia. Że pomimo wszystko, coś się jeszcze wydarzy. Coś złego.
– Jak widać, wszystko jest w porządku – Severus objął ją ramieniem i przytulił.
– Myślę, że tak. I że w końcu możemy zapomnieć o przeszłości – Freya uśmiechnęła się do swoich myśli. – Od tej chwili historia zaczyna się tak naprawdę na nowo.
– Jesteś tego pewna? Bo mam wrażenie, że już kilka razy coś takiego słyszałem.
– Tym razem jestem – kiwnęła głową. – Nawet gdyby jutro wydarzyło się tu coś złego, to to już nie będzie miało związku z tym, co zrobiliśmy.
– Mam dziwne przeczucie, że i tak byś się o to obwiniała – westchnął Severus.
– Zawsze moglibyśmy cofnąć się w czasie... – roześmiała się i z kieszeni wyciągnęła niewielką buteleczkę wypełnioną drobnym, jasnym piaskiem.
– To Piaski Czasu? – upewnił się Severus.
– Tak – spojrzała na niego zawadiacko. – Tak sobie pomyślałam, że Odyn nie zauważy, że trochę Piasku ubyło z jego klepsydry, a nam może się on bardzo przydać.

Uśmiechnął się do niej. Jej pomysł otwierał przed nimi zupełnie nowe perspektywy. I chociaż w tym momencie nie potrzebowali niczego więcej niż już mieli, to ich wspólna przyszłość  zapowiadała się naprawdę ciekawie. Severus objął ją i pocałował w czubek głowy.

– To dokąd teraz?
– Na razie do domu, a potem... Gdzie tylko zechcesz.


KONIEC

Severus Snape || Piaski CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz