– Wszystko w porządku, Sev? – spytała Freya, kiedy następnego dnia rano wyruszyli na wyprawę po kolejnego horkruksa.
– Tak – mruknął chłopak. – Czemu pytasz?
– Bo dziwnie się zachowujesz – odparła.
– Wydaje ci się – burknął.
Podczas rozmowy w gabinecie dyrektora trzymał ją za rękę i traktował tak, jak wcześniej, ale gdy poszedł do dormitorium, żeby się przespać przed drogą, znowu zaczął myśleć o tym, że Freya nie jest z nim do końca szczera. Bał się, że w innych kwestiach także może mijać się z prawdą i zrobiło mu się głupio, bo do tej pory wierzył jej bezgranicznie.
A co jeśli tak naprawdę nie zamierzała do niego wrócić? Jeśli tylko bawiła się jego zauroczeniem i obiecała mu to, bo tak jej było wygodnie? Nie mógł pozbyć się wrażenia, że jest tylko naiwnym dzieckiem, które ślepo uwierzyło podstępnej bogini.
Właśnie dlatego nie odzywał się niepytany i wykonywał jej polecenia bez cienia entuzjazmu. Wiedział, że nie ukryje przed nią targających nim uczuć, ale mimo wszystko nie zamierzał o nich rozmawiać.
– Skoro tak, to do dzieła – Freya wzruszyła ramionami i wskazała mu drzwi sierocińca.
Plan był taki, że wejdą tam razem, jednak to Severus spróbuje wyciągnąć od dyrektorki informacje o tym, gdzie wiele lat temu zabierano na wycieczki podopiecznych domu dziecka. Chłopak zakładał, że lepiej od Freyi zna się na mugolach i funkcjonowaniu ich instytucji. Poza tym chciał sprawdzić, czy potrafi użyć legilimencji bez korzystania z różdżki.
Freya nie protestowała, kiedy proponował jej taki układ. Jej było wszystko jedno, w jaki sposób pozyskają potrzebne informacje. Poza tym zawsze mogła odczytać myśli tej kobiety, z którą mieli rozmawiać.
Musieli tylko pamiętać, żeby pod żadnym pozorem nie zdradzić się z tym, czyich śladów tak naprawdę szukają. Dumbledore bardzo na to nalegał twierdząc, że być może Voldemort zabezpieczył się jakoś na taką ewentualność. Żeby mniej więcej wiedzieli, co ich czeka, pokazał im swoje wspomnienie z dnia, gdy po raz pierwszy spotkał Toma Riddle’a.
*
Przeszli przez bramę, która zamknęła się za nimi z głuchym trzaskiem. Sierociniec, przed którym stali, był wyjątkowo ponurym miejscem. I na pewno nie powinno się nazywać go domem. Przez chwilę było im żal Toma Riddle’a, który musiał się tutaj wychowywać. Ale tylko przez chwilę.
Severus ruszył przed siebie i bez wahania nacisnął klamkę. Przepuścił Freyę i za nią wszedł do środka. Tam powitało go stłumione, przeciągłe, pełne zawodu westchnienie. Rozejrzał się podejrzliwie i dostrzegł kilkoro dzieci, patrzących na niego z niechęcią. Widać było, że spodziewały się kogoś innego. Kogoś, kto mógłby odmienić ich los. Zmieszany chłopak ruszył szybko przed siebie.
Freya za to popatrzyła na te dzieciaki ze smutkiem. Widziała jak na dłoni wszystkie ich uczucia. Te zwiedzione nadzieje, niespełnione marzenia, ból, rozpacz i samotność. Serce ścisnęło jej się z żalu. Tak bardzo chciałaby móc coś dla nich zrobić.
– Pośpiesz się – usłyszała ponaglający szept Severusa, więc podeszła do niego.
Weszli do gabinetu i jednym rzutem oka ocenili urzędującą w nim kobietę. Na pewno nie była to ta sama osoba, z którą przed laty rozmawiał Dumbledore. Tamta musiałaby być sędziwą staruszką, tymczasem obecna pani dyrektor miała na oko jakieś pięćdziesiąt lat. Spojrzała na nich smutnymi, łagodnymi oczami zupełnie nie pasującymi do wąskich, zaciśniętych ust.
– W czym mogę pomóc? – spytała surowo.
– Dzień dobry, nazywam się William Stubbs – zaczął grzecznie Severus. – W latach trzydziestych mój ojciec wychowywał się tutaj. I chciałem spytać...
– W tym domu mieszkało wiele dzieci – przerwała mu kobieta. – Nikt nie byłby w stanie wszystkich spamiętać. Tym bardziej ja, bo pracuję tu dopiero od kilku lat.
– Nie chodzi mi konkretnie o tatę, tylko o... nazwę miejsca, do którego jeździł stąd na wakacje – spróbował jeszcze raz Severus. Chciał wniknąć w myśli kobiety, jednak bez różdżki okazało się to niewykonalne. – Wiem tylko tyle, że to gdzieś nad morzem.
– Przykro mi, ale nie mogę udzielić panu tej informacji – kobieta wyraźnie się spięła. – Akta z tamtych czasów znajdują się już od dawna w archiwum, albo spłonęły podczas wojny.
Snape patrzył na nią uważnie, wciąż próbując użyć legilimencji.Ona za to unikała jego spojrzenia. Dobrze pamiętała małego Billy’ego Stubbsa, chłopca, który płakał po śmierci swojego królika. Co gorsza pamiętała też kogoś innego, kto najprawdopodobniej tego królika zabił. I pamiętała, choć od wielu lat bardzo chciała o tym zapomnieć, to miejsce, w które sieroty jeździły co roku na wakacje. Wtedy... wtedy była tam po raz ostatni. I obiecała sobie, że nigdy tam nie wróci, i że nawet w myślach nie wymieni jego nazwy.
– Bardzo panią proszę – chłopak podjął ostatnią próbę. I popuścił wodze fantazji: – Tata zawsze mówił, że z tym miejscem wiążą się jego najlepsze wspomnienia z dzieciństwa. To tam, nad morzem, po raz pierwszy uwierzył, że świat nie ogranicza się tylko do murów sierocińca. Że jest ogromny, piękny i czeka na odkrycie. Śmiał się później ze swojej naiwności, ale jednocześnie twierdził, że to dzięki tamtym dziecinnym marzeniom udało mu się zwiedzić prawie cały świat.
Dyrektorka nie wierzyła w to, co usłyszała. Dla niej jedna z tych wycieczek okazała się być traumą na całe życie. Do tej pory miała koszmary i wydawała majątek na wizyty u psychoterapeuty. Jednak stojący przed nią chłopak nie miał powodu jej okłamywać. Być może Billy miał więcej szczęścia? Westchnęła.
– Czemu w takim razie twój tata sam się do mnie nie pofatygował? – spytała już znacznie łagodniej.
– Niestety, zginął w wypadku samochodowym – Snape starał się, żeby jego głos brzmiał smutno i poważnie. – Ale zawsze mówił, że chciałby, żeby jego prochy zostały rozsypane gdzieś nad morzem... dlatego pomyślałem...
Zagrał to bezbłędnie – pomyślała Freya. Nie była pewna, czy Severus zorientował się, że dyrektorka jest tą samą dziewczynką, o której poprzedniego dnia opowiadał im Dumbledore.Amy Benson była jednym z dwójki dzieci, które Voldemort, wówczas jeszcze Tom Riddle, zabrał do jaskini gdzieś na skalistym morskim wybrzeżu. Kiedy wrócili, Amy Benson i Dennis Bishop byli przerażeni i roztrzęsieni, ale nie chcieli mówić o tym, co się stało. Tom także się nie odzywał, ale w przeciwieństwie do pozostałej dwójki dzieci, wyglądał na zadowolonego z siebie.
Freya od początku rozmowy podejrzewała, że kobieta wciąż czuje tamten strach. A pytania Severusa przypomniały jej o koszmarze, który przeżyła. Z jednej strony była ciekawa, co się wtedy wydarzyło, z drugiej, bardzo jej współczuła i chciała jakoś pomóc. Zastanowiło ją, czemu w tym miejscu jej empatia jest tak wyczulona. Najpierw tamte dzieciaki, teraz dyrektorka.Odwróciła się i zamknęła oczy. To miejsce było tak przesiąknięte smutkiem i złem, że jej zmysły wariowały. Voldemort odcisnął na nim swoje piętno, czego skutki czuło się do dzisiaj. Postanowiła, że jak już znajdą horkruksa, to poświęci chwilę na zbadanie historii tego miejsca.
– Pamiętam twojego tatę – odezwała się Amy po dłuższej chwili. – I te nasze wycieczki. I powiem ci, gdzie na nie jeździliśmy...
Otworzyła szufladę biurka i wyciągnęła z niej stary, mocno podniszczony atlas. Ręce jej drżały, gdy przewracała kolejne kartki, ale w końcu znalazła to, czego szukała.
– To gdzieś w tej okolicy – powiedziała bardzo cicho wskazując mu fragment mapy.
– Bardzo pani dziękuję – odpowiedział Severus, nie wychodząc ze swojej roli.
– Nie dziękuj – odparła i popatrzyła mu prosto w oczy. – To złe miejsce. Uważaj na siebie, chłopcze.
Severus skinął jej głową i pożegnał się, ale Freya nie wyszła od razu z gabinetu dyrektorki. Podeszła do roztrzęsionej kobiety, która niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w okno. Amy drżała i z trudem hamowała łzy. Bogini wyciągnęła rękę i położyła ją na głowie kobiety. Otoczyła jej wspomnienia mgłą zapomnienia. Wygasiła strach, uleczyła niewidoczne rany, ukoiła ból. Tylko tyle była w stanie dla niej zrobić.
*
Severus czekał na nią przed bramą. Był taki z siebie dumny, że zupełnie zapomniał o swoich wcześniejszych podejrzeniach. Freya widząc, że chłopak jest w dobrym nastroju, uśmiechnęła się do niego.
– Świetnie ci poszło – pochwaliła go szczerze.
– Trochę to trwało, ale... udało się, a to najważniejsze – on także się uśmiechnął. – Idziemy tam od razu?
– Najpierw powiesz mi, czemu byłeś na mnie obrażony – zażądała.
Snape odwrócił wzrok. Jak miał jej to powiedzieć? Czy w ogóle chciał jej wyznać, że zwątpił w jej szczerość?
– Nie byłem obrażony – zdecydował się w końcu. – Myślałem, że mnie okłamujesz, bo...
– Nie okłamuję cię – weszła mu w słowo Freya. – Chociaż nie ukrywam, że nie powiedziałam ci o wszystkim. Nie wiedziałam, jakbyś zareagował ani jakby to wpłynęło na ciebie czy na innych ludzi. To naprawdę trudne... Nawet ja nie potrafię wszystkiego przewidzieć i dlatego wolę nie ryzykować.
Spojrzał na nią i zrozumiał, że niczego więcej mu nie wyjaśni. Jednak to, co mu powiedziała wystarczyło, żeby uwierzył i przestał się zadręczać. Podszedł do niej i objął ją mocno.
– Już nie będę o nic pytał – obiecał.
– Kiedyś postaram się odpowiedzieć ci całą historię – odparła. – Ale najpierw muszę mieć pewność, że ona nigdy się nie wydarzy.
CZYTASZ
Severus Snape || Piaski Czasu
FanfictionDruga Wojna Czarodziejów. Wielka Sala Hogwartu. Remus Lupin ginie pokonany w pojedynku z Dołohowem. Ale po śmierci nie dane mu jest odpocząć. Bogowie, których nie zna i w których nie wierzy, podejmują decyzję, żeby zwrócić mu życie i cofnąć jego dus...