Kiedy następnego dnia dormitorium opustoszało, Lupin w końcu odetchnął z ulgą. Był już blisko utraty zmysłów, a ciągła obecność duchów przeszłości tylko potęgowała ten stan. Nie wyobrażał sobie, jak w takich warunkach miał przeżyć te dwadzieścia trzy lata, które dostał od bogów, skoro po jednej dobie był kłębkiem nerwów i gwałtownie reagował na każdy gest bądź słowo. Jak tak dalej pójdzie, to będzie nie tylko szalony, ale też samotny, opuszczony przez przyjaciół. A w ten sposób nie zrealizuje misji, którą zleciła mu Freya.
Właśnie dlatego chciał zostać sam. Musiał spokojnie pomyśleć i opracować jakiś plan działania. Póki co, wiedział tylko tyle, że bitwa, w której poległ, miała swoje początki prawie ćwierć wieku wcześniej. To właśnie wtedy, a raczej teraz, miało się wydarzyć coś, co doprowadzi do wojny, której nawet bogowie się nie spodziewali. Tylko co?
Właśnie to musiał ustalić. Zwlekł się z łóżka, wziął zimny prysznic, który go otrzeźwił i zszedł do Wielkiej Sali na śniadanie. Chociaż tak naprawdę zależało mu tylko na tym, by napić się kawy.
Na okres ferii w szkole pozostało niewielu uczniów. Z jego domu było ich troje, on i jakieś maluchy, chyba z pierwszego roku. Ze Slytherinu obecny był tylko Snape, z Ravenclawu trzech chłopców, a z Hufflepuffu nie było nikogo. Dumbledore doszedł do wniosku, że nie ma sensu, żeby w tej sytuacji wszyscy siedzieli oddzielnie, więc w Sali znajdował się tylko jeden stół, nakryty do świątecznego śniadania. Młodsze dzieci usiadły przy jednym z jego dłuższych boków, nauczyciele przy drugim, a Remusowi i Snape'owi przypadły w udziale miejsca przy krótszych bokach, na przeciwko siebie.Lupin, który wcale nie miał ochoty na wspólne śniadanie, usiadł do stołu z kwaśną miną. Snape, który myślał, że Gryfon reaguje tak na jego obecność, skrzywił się okropnie. A dyrektor westchnął cicho. Nigdy nie chciał dopuścić do tego, by rozdźwięk między Gryffindorem i Slytherinem przybrał takie rozmiary.
Remus szybko dostosował się do sytuacji. Wiedział, że musi to zrobić, żeby nikt się nie zorientował, że dzieje się z nim coś dziwnego. Jednak gdy tylko śniadanie dobiegło końca, zabrał ze sobą kubek kawy i uciekł do swojej sypialni z silnym postanowieniem, że więcej z niej nie wyjdzie, dopóki czegoś nie wymyśli.
Zaczął od wypisania na wyczarowanej tablicy wszystkich osób, które żyły w roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym piątym, a które mogły mieć wpływ na przebieg przyszłych wydarzeń. Skoro trafił właśnie do tego miejsca w przeszłości, to ktoś z nich będzie musiał odegrać znaczącą rolę w nadchodzącej wojnie.Przy niektórych nazwiskach wypisał datę i okoliczności śmierci. Po namyśle dodał jeszcze inne ważne fakty z ich życia, które mogły pozwolić mu powiązać te osoby ze sobą. I tak powoli z tych pozornie oderwanych od siebie wydarzeń, tworzyła się sieć wzajemnych zależności, której oś stanowiły trzy osoby. Lily Evans, Severus Snape i Peter Pettigrew.
Gdyby Snape na nazwał Lily szlamą, to ona nigdy by się od niego nie odwróciła. Może i tak zostałaby żoną Jamesa, ale potrafiłaby wpłynąć na Severusa i jego wybory. A nawet jeśli nie to... jako jego przyjaciółka miałaby u niego specjalne względy i być może to uratowało by jej życie.
Z kolei Peter... Remus dowiedział się od Dumbledore’a, że Pettigrew został zaszantażowany i dlatego donosił Voldemortowi na przyjaciół. Śmierciożercy porwali jego matkę. Obiecali ją ocalić, jeśli Peter będzie posłuszny. Tchórzliwy Huncwot nie miał wyboru – robił wszystko, co mu kazali. Lupin wierzył w tę wersję wydarzeń, matka zawsze była dla Pettigrew najważniejszą osobą na świecie. Gdyby tak zapewnić jej bezpieczeństwo, a najlepiej im obojgu, Peter nie zdradziłby Jamesa i Lily, nie przyczyniłby się do ich śmierci, nie wrobiłby Syriusza i... Nie zrobiłby jeszcze wielu innych rzeczy, które zrobił. Tak, zdecydowanie trzeba będzie dokładniej przyjrzeć się Peterowi i pomóc mu ochronić matkę.
I jeszcze Snape – gdyby nie został śmierciożercą, nigdy nie powtórzyłby Voldemortowi słów przepowiedni. A wtedy ten nie próbowałby zabić Harry’ego. I...
Tu Lupin zwątpił w logikę swoich rozważań. Bo z drugiej strony... jeśli Voldemort nie będzie próbował zabić Harry’ego, to nie straci swojej mocy i... Nie będzie szans, żeby go pokonać.
Jak to rozgryźć? Czy wiedząc, jaki los czeka Jamesa i Lily, powinien temu zapobiec? Tak byłoby najprościej – pozwolić wydarzeniom przebiegać tak, jak to było zapisane w jego pamięci i zadziałać dopiero wtedy, gdy Czarny Pan będzie słaby, okaleczony i porzucony przez wszystkich swoich sojuszników.
Zapisał ten pomysł na tablicy, ale zaraz go wykreślił. Jeśli bogowie chcieliby właśnie tego, to trafiłby w inne czasy. Co w takim razie miał zrobić? Ocalić Potterów i pozwolić, by pierwsza wojna zakończyła się inaczej? Jak wtedy miałby wpłynąć na przyszłe wydarzenia?
Od tych rozmyślań rozbolała go głowa. Wypił kolejny kubek kawy, o którą zaczął prosić skrzaty domowe i przymknął na chwilę oczy. Kiedy je otworzył, zobaczył przed sobą Freyę, która z ciekawością przypatrywała się plątaninie czerwonych linii, które zdobiły tablicę.Najpierw drgnął przestraszony, a później pomyślał, że śni. Bogini spojrzała na niego z drapieżnym uśmiechem.
– Jak się tu dostałaś? – spytał głupio.
– Och, mogę się pojawić wszędzie tam, gdzie zechcę – roześmiała się.
– Nie spodziewałem się ciebie...
– Już wiesz, co powinieneś zrobić? – przerwała mu.
– Nie – odparł krótko. – Nie mam pojęcia. Każdy pomysł wydaje mi się gorszy od poprzedniego.
– Moim zdaniem dobrze zacząłeś, ale za bardzo to skomplikowałeś – zaśmiała się Freya i znów spojrzała na tablicę. – Nie dasz rady uratować wszystkich...
– Mam kogoś poświęcić? Kto z nich, twoim zdaniem, zasłużył na śmierć? – zdenerwował się Lupin.
– To nie jest ważne, kto na nią zasłuży – stwierdziła. – I tak wszyscy umrzecie.
– Jasne. Ale to mi kazałaś powstrzymać wojnę, która dopiero nadejdzie! A ta, która trwa teraz? Jak ją zakończyć, tak, żeby...
Freya wezwała go gestem do siebie i wskazała mu palcem punkt na tablicy. Śmierć Lily i Jamesa.
– Jeśli zmienisz zakończenie tej historii, to zmieni się wszystko – powiedziała. – Oni nie muszą umierać. Ale, jeśli popełnisz gdzieś błąd, to ich syn i tak będzie musiał powstrzymać Voldemorta.
– Nie rozumiem. Przecież Harry’emu udało się przeżyć, bo chroniła go tarcza, którą zapewniła mu matka, oddając za niego życie. Jeśli ona przeżyje, to co będzie chroniło jej syna?
– Jak wy, śmiertelnicy, niewiele potraficie dostrzec – roześmiała się Freya.
– Nie wiem, czy to możliwe, ale teraz rozumiem jeszcze mniej – stwierdził Lupin z goryczą.
– Nieważne, co zrobisz tutaj – wskazała mu palcem odpowiedni punkt na osi czasu – Ta przepowiednia zostanie wygłoszona, jeśli nie w tym momencie, to w innym. I spełni się, tak czy inaczej.
– Co mam zrobić? Konkretnie! Jak to rozegrać, by nikt nie zginął?!
– Powiedziałam ci, że dobrze zacząłeś – przypomniała mu. – Jednak w swoich rachubach nie uwzględniłeś jednej osoby...
– Kogo?
– Jego – szepnęła a nazwisko Dumbledore’a pojawiło się na tablicy, wraz z siatką czerwonych linii, które łączyły go z pozostałymi osobami. – Możesz zmienić los Severusa Snape’a... Możesz uratować duszę Petera Pettigrew... Możesz nawet ochronić Jamesa Pottera i Lily Evans przed tym, co ich czeka...
– A Harry? – wtrącił szybko.
– Pamiętaj o przepowiedni...
– No przecież dlatego o to pytam!
– A co jeśli... wróżbitka nie wypowie słów przepowiedni, bo Voldemort będzie martwy, nim Lily zacznie spodziewać się dziecka Pottera?
– Czy... Czy to znaczy, że teraz da się go pokonać? Teraz, kiedy Harry’ego jeszcze nie ma w planach?
– Nie wiem, czy już teraz, ale generalnie to właśnie miałam na myśli. Im szybciej on umrze, tym masz większe szanse uratować wszystkich swoich przyjaciół – Freya wyraźnie się ucieszyła, że w końcu zrozumiał. – Ale sam nie dasz rady tego dokonać. Potrzebujesz sojuszników.
– Snape’a? On zrobi wszystko, żeby ochronić Lily.
– Owszem, to dobry pomysł. Jeśli zostanie śmierciożercą, może pokrzyżować ci szyki – zgodziła się z nim. – Jednak dwóch nastolatków nie pokona kogoś takiego, jak Voldemort.
– Dumbledore – odgadł w końcu Lupin. – Tylko on może tego dokonać.
– W najbliższej przyszłości, tak – zgodziła się z nim. – Ale musi mieć ku temu okazję, a jak zapewne wiesz, Voldemort zrobił wszystko, by do tego nie dopuścić.
– Powinienem z nim porozmawiać.
– W takim razie zastanów się, co mu powiesz, bo prawda może okazać się zbyt ciężkostrawna – zakpiła.
– No tak... pewnie mi nie uwierzy – zmartwił się Lupin.
– Właśnie, najpierw zadbaj o to, by nikt z nich nie zdołał w przyszłości skrzywdzić Potterów – znów wskazała na tablicę – A później postaraj się, żeby Albus ci zaufał – podsumowała ich rozważania.
– Myślisz, że mi się uda? – spytał cicho, a dumna wojowniczka podeszła do niego i wzięła jego twarz w swoje dłonie.
– Jestem o tym przekonana – odrzekła. – A teraz, kiedy już wiesz, co robić, możesz zapomnieć o przyszłości i żyć...
– Ale... Czy to nie znaczy, że zapomnę również o mojej misji?
– Och, Remusie, potrafię rozdzielić te dwie kwestie – roześmiała się i nachyliła do niego. – Zaraz zaśniesz, a kiedy się obudzisz, będziesz znowu uczniem piątego roku, którego największym zmartwieniem będą zbliżające się egzaminy. Jednak kiedy ktoś zrobi coś, co będzie mogło popsuć twój plan, moja magia pozwoli ci zareagować w odpowiedni sposób.
– To zdecydowanie ułatwi mi życie – stwierdził Remus i w końcu odważył się spytać: – A Dora? Moja żona? Czy...
– Hmmm... Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to nie nastąpią okoliczności, w których się poznaliście – powiedziała, ale widząc ból w jego oczach, dodała: – Mam do ciebie słabość, więc... Tak, spotkasz ją. I będziesz wiedział, co robić. Obiecuję.
Przybliżyła się do niego i pocałowała go delikatnie w usta. A potem zniknęła. Zaskoczony Remus dotknął ust, a potem upadł na łóżko i przesłał spokojnie całą noc.

CZYTASZ
Severus Snape || Piaski Czasu
Hayran KurguDruga Wojna Czarodziejów. Wielka Sala Hogwartu. Remus Lupin ginie pokonany w pojedynku z Dołohowem. Ale po śmierci nie dane mu jest odpocząć. Bogowie, których nie zna i w których nie wierzy, podejmują decyzję, żeby zwrócić mu życie i cofnąć jego dus...