42.

357 45 29
                                    

– Zamówiłeś nam kolację?
– Nie wiem, czemu tak cię to dziwi – udawał, że się obraził, ale nie potrafił ukryć uśmieszku czającego się w kącikach ust.
– Nie spodziewałam się – odparła zawstydzona swoją reakcją.
– Jeszcze nie raz cię zaskoczę – stwierdził Severus przyglądając się jej znad swojej porcji chińszczyzny.
– Mam taką nadzieję – odpowiedziała ze śmiechem.
– Jak już odespałaś, to może powiesz mi w końcu, jaki teraz jest plan? – spytał chłopak.
– To znaczy? – udała, że nie wie o co mu chodzi.
– No wiesz, mówiłaś, że trochę go zmieniłaś – przypomniał jej.
– A ty mi uwierzyłeś?
– Byłaś wtedy nieźle wkurzona, więc...
– Już mi przeszło, więc stary plan jest aktualny – zlitowała się nad nim.
– Czyli powiedziałaś tak tylko dlatego, że byłaś na mnie zła? – zrozumiał w końcu.
– Gdybyś wtedy odpowiedział, że rezygnujesz z tej wyprawy... to pewnie naprawdę tak bym zrobiła.
– Czy dziewczyny zawsze muszą wszystko tak komplikować?
– Chyba tak – zaśmiała się. – Chociaż właściwie... to ja bym chętnie trochę zmodyfikowała ten plan.
– Nie nadążam za tobą – westchnął chłopak.
– Może najpierw zrobimy sobie prawdziwe wakacje? – zaproponowała. – W końcu nigdzie nam się nie spieszy.
– Na to mogę się zgodzić – uśmiechnął się. – Ale chyba nie chcesz zostać w Cokeworth?
– Niekoniecznie tutaj – przyznała. – Myślałam raczej o tym, żeby pojechać gdzieś nad morze.
– Mamy stąd autobus... tylko że odchodzi bardzo wcześnie, więc musielibyśmy wstać skoro świt.
– Nie widzę problemu – uśmiechnęła się lekko.

Wstała od stołu, wyrzuciła puste opakowania po kolacji do kosza i poszła do łazienki, żeby umyć zęby i przebrać się w koszulę nocną. Kiedy wróciła do pokoju, usiadła na łóżku, na którym wcześniej spała.

Severus wciąż siedział przy stole, niepewny tego, co powinien zrobić. Spojrzał na nią nieśmiało, ale nie zdobył się na odwagę i tylko mocno zacisnął usta. Potem poderwał się z krzesła, jednak zamiast podejść do niej, ruszył do łazienki. Ochlapał twarz zimną wodą i przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze.

Był bardzo blady, tylko policzki płonęły mu zdradziecką czerwienią. Oczy błyszczały mu jak przy gorączce, a widoczne pod nimi ciemne sińce nadawały jego szczupłej twarzy wygląd osoby ciężko chorej. Skrzywił się. Wątpił, by z takim wyglądem był w stanie wzbudzić w niej coś więcej niż litość. Przebrał się w piżamę i zniechęcony wrócił do pokoju.

Kiedy wyszedł z łazienki skierował się od razu do drugiego łóżka. Nie chciał nawet patrzeć na swoją dziewczynę. Jednak ona nie spuszczała z niego wzroku.

– Sev, czy ty się mnie boisz? – spytała cicho.
– Nie – zaprzeczył odruchowo.
– To dlaczego...? – urwała w pół słowa.
– Co dlaczego? – nadal się nie odwracał, tylko poprawiał pościel leżącą na łóżku.
– Dlaczego uznałeś, że lepiej będzie, jeśli będziemy spać oddzielnie? – dokończyła Freya szeptem.

Odwrócił się gwałtownie. Stała obok niego, równie niepewna i onieśmielona jak on. A jednocześnie dużo bardziej otwarta i zdecydowana. Zrobił krok w jej stronę.

– Nie wiem... nie chciałem tego proponować...
– Nie wygłupiaj się, Snape, ja nie gryzę – wyciągnęła do niego rękę.
– Wiesz, że nie o to mi chodziło – poszedł za nią i razem usiedli na łóżku.
– Wiem – uśmiechnęła się.
Położyła się i czekała, aż do niej dołączy. Później wtuliła się w niego i narzuciła na nich kołdrę.
– Śpij, Sev, jutro musimy wcześnie wstać – szepnęła.

Severus nie wytrzymał i zachichotał. Spodziewał się nie wiadomo jakich atrakcji, bał się, że ją rozczaruje, i nawet przez sekundę nie pomyślał o tym, że może po prostu przytulić się do niej i pójść spać. Objął ją i ułożył się wygodniej. I zasnął szczęśliwy, jak jeszcze nigdy w życiu.

*

Następnego dnia wsiedli do autobusu jadącego do Dover. Wybrali tę miejscowość, bo mniej im zależało na tym, by leżeć na plaży, a bardziej, żeby móc pozwiedzać. Siedzieli właśnie na murach obronnych dawnego zamku, gdy chłopak odważył się spytać:

– Nigdy wcześniej tu nie byłaś?
– Nie... a czemu pytasz?
– Myślałem, że może brałaś udział w którejś z bitew, które się tu odbywały.
– Wiesz, podczas waszych bitew, to ja mam zwykle dużo pracy – wyznała. – Moje córki miały czas na taką zabawę... ale ja raczej rzadko bywałam na Ziemi.
– One uważały to za dobrą zabawę?
– Tak. Ja też – ożywiła się. – Ach, stanąć do walki, z mieczem w ręku! Patrzeć, jak tłumy wrogów drżą przed twoją potęgą! Czasami mi tego brakuje.

Freya wstała i spojrzała na rozbijające się o odległe klify morskie fale. Pamiętała o tym, co tu się działo. Tu i w leżącej niedaleko Francji. Bitwy morskie, Dunkierkę i wiele, wiele innych. Wtedy jej serce radowało się. Ludzie walczyli i ginęli, wierząc, że postępują słusznie. A ona i inni bogowie sądzili ich dusze, przydzielając im odpowiednie miejsce wiecznego spoczynku.

– Skoro tak bardzo lubisz walkę i wojnę, to czemu nie chcesz dopuścić do tej z przyszłości? – pytanie Severusa wyrwało ją z zamyślenia.
– Nie mówiłam ci tego? – zdziwiła się. – Głównie dlatego, że Voldemort sięgnął po coś, co mu się nie należało. Żaden śmiertelnik nie powinien uważać się za boga.
– Boicie się konkurencji?
– On miałby być dla mnie konkurencją? – zeskoczyła z muru i spojrzała na niego wyzywająco.
– Tak to zabrzmiało – stwierdził.
– Nie boję się ani jego, ani tego, że kiedykolwiek mógłby spróbować zająć miejsce pośród nas. Tak czy inaczej, on przegrał tamtą wojnę. Umarł. I trafił tam, gdzie jego miejsce. Jednak żal nam było tych wszystkich ludzi, którzy zginęli, bo jakiś niegodziwy człowiek sięgnął po nieśmiertelność.

Po tej ognistej przemowie uniosła wysoko głowę i skrzyżowała ręce na piersiach. Severus musiał przyznać, że biła od niej taka potęga i moc, że sam Voldemort mógłby się jej wystraszyć. On także odczuwał lęk.

– Ty nie musisz się mnie obawiać – zapewniła go i uśmiechnęła się ciepło. – Nie jesteś taki, jak on.
– Chciałem taki być – zauważył.
– Ale nigdy się taki nie stałeś – podeszła do niego i zadarła głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. – Byłeś... jesteś lepszym człowiekiem niż on.
– To czemu to nie mi zwróciłaś życie? Czemu wybrałaś Lupina? – zapytał o to, co gryzło go od dawna.
– Jest kilka powodów – zaczęła wyjaśniać. – Po pierwsze, Lupin zginął wcześniej niż ty. Po drugie, jest wilkołakiem, a one są nam wyjątkowo bliskie...
– A po trzecie? – spytał, kiedy zamilkła.
– Po trzecie, zostałeś naznaczony Mrocznym Znakiem – westchnęła. – To potężna pieczęć. Odciśnięta nie tylko na ciele, lecz także na duszy. Nikt, kto został nią skalany, nie mógłby wrócić z zaświatów. Nawet ty.

Snape znów usłyszał o czymś, czego tak naprawdę nie chciał wiedzieć. To znaczy chciał, ale prawda po raz kolejny okazała się ciężkostrawna. Westchnął tylko i zeskoczył na ziemię obok niej.

– Gdyby jednak istniała taka możliwość, to wybrałabyś mnie zamiast niego?
– Przecież cię wybrałam – zaśmiała i musnęła ustami jego policzek. – Ciebie. Nie Lupina.
– Ale...
– Nie ma żadnych ale – skwitowała. – Poza tym, uwierz mi, Remus chętnie by się z tobą zamienił.
– Bo jesteś moją dziewczyną?
– Nie, nie dlatego – roześmiała się, ale szybko spoważniała. – On będzie pamiętał o tym wszystkim, co się zdarzyło... a co się nie wydarzy. Co więcej, będzie jedyną osobą na całym świecie, która będzie o tym pamiętać. To straszne brzemię.
– To dlatego spędzacie tyle czasu razem? – spytał, czując się głupio, że wcześniej wyskoczył z takim dziecinnym pytaniem. – Tylko ty jesteś w stanie zrozumieć, jak on się czuje?
– Między innymi – odparła i podeszła do niego. – Tylko mi nie mów, że jesteś zazdrosny?
– Może trochę – uśmiechnął się pod nosem. – Chociaż... teraz już wiem, że to on powinien mi zazdrościć.


Severus Snape || Piaski CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz