Ich oczom ukazał się przygnębiający widok. Stali na krawędzi wielkiego czarnego jeziora, którego drugi koniec ginął gdzieś daleko w ogromnej jaskini. Nie byli w stanie ocenić jej rozmiarów, ale zarówno przeciwległy koniec jak i sufit groty znajdowały się poza zasięgiem ich wzroku. W ciemności mogli dostrzec tylko mętne zielone światło, świecące gdzieś daleko, na czymś, co wyglądało jak wysepka na środku jeziora.
Freya podniosła rękę i stworzyła kulę światła, a Severus wyciągnął różdżkę i mruknął: – Lumos!
Na niewiele się to zdało. Oświetlili kawałek terenu, na którym stali, ale panująca wokół ciemność wydawała się bardziej gęsta niż normalna.
– Chodźmy – powiedział Severus cicho. – Uważaj, żeby nie wejść do wody. Trzymaj się blisko mnie.
Ruszyli wzdłuż brzegu. Ich kroki odbijały się echem od skał, które otaczały jezioro. Szli i szli, ale widok się nie zmieniał. Po jednej stronie ściana jaskini, po drugiej, nieskończony obszar gładkiej, czarnej wody z widoczną w oddali tajemniczą zieloną łuną.
– Ciekawe, czy jest jakiś prostszy sposób na zdobycie tego horkruksa – odezwał się Severus, głównie po to, by przełamać męczącą, głuchą ciszę. – Accio horkruks!
Coś dużego i bladego wystrzeliło z ciemnej wody dwadzieścia stóp od nich i na powrót zniknęło w niej z głośnym pluskiem. Na powierzchni jeziora pojawiły się kręgi, szybko rozrastające się w ich stronę. Jednak już po chwili zniknęły. Zdecydowanie zbyt szybko, by można było uznać je za powstałe w sposób naturalny.
– To było głupie – mruknął chłopak.
– Bez przesady, warto było spróbować – pocieszyła go. – Przynajmniej już wiemy, że będziemy musieli dostać się na sam środek jeziora.
– Na to wygląda – zgodził się z nią. – Byle nie wpław. Wolałbym nie spotkać tego, co mieszka w tej wodzie.
– Wiesz, co to było? – spytała zaskoczona.
– Inferius – odparł. – I założę się, że jest ich tu więcej.
– Zmarli nie zrobią mi krzywdy, nawet tacy sztucznie ożywieni – powiedziała pocieszająco. – Nic ci nie grozi, jeśli jesteś przy mnie.
– Dobrze wiedzieć – Severus poczuł się ciut lepiej. – Podejrzewam, że skoro nie da się przywołać do siebie horkruksa, to nie można się też do niego teleportować.
– Zobaczymy – Freya przymknęła oczy, koncentrując się na celu, ale po chwili je otworzyła i pokręciła głową. – Niestety, nic z tego.
– To co robimy? – spytał Severus i chciał pójść dalej, ale potknął się o coś i z trudem utrzymał równowagę. – Co to jest?
Spojrzał pod nogi, jednak niczego nie dostrzegł. Freya przyświeciła mu, żeby mógł znaleźć to, o co się potknął. Ten kawałek brzegu wyglądał tak, jak każdy inny, ale powietrze przed nimi wibrowało magią. Zrozumieli, że dotarli do punktu, w którym czeka na nich kolejna przeszkoda.
Severus przestał przyglądać się brzegowi, i spojrzał przed siebie. Tu także niczego nie dostrzegł, ale wyciągnął przed siebie dłoń i pomacał nią w powietrzu. Nagle uśmiechnął się i zacisnął palce na czymś, czego wprawdzie nie widział, a co wyraźnie wyczuł w nicości przed sobą. Freya dotknęła jego dłoni, a wtedy ich oczom ukazał się gruby, miedziany, zaśniedziały łańcuch. Severus pociągnął, jednak łańcuch ani drgnął. Dotknął więc jego końca różdżką, a wtedy łańcuch zaczął się sam zwijać i opadać na ziemię z głośnym brzękiem.Na końcu łańcucha znajdowała się widmowa łódź, dryfująca w ich stronę.
– Ja na to nie wsiądę – stwierdził bardzo stanowczo Severus, gdy uważnie przyjrzał się łódce.
– Ja też nie – zgodziła się z nim Freya. – Mam lepszy pomysł...
Dotknęła czubkiem palca jego czoła, zmieniając go w sokoła, a kiedy zaskrzeczał zaskoczony, sama też się przemieniła. Przelecieli nad czarną, martwą wodą i wylądowali na wyspie. Freya cofnęła swój czar.
– Mogłaś wcześniej o tym pomyśleć – wytknął jej Snape.
– Pomyślałam, ale byłam ciekawa, co wymyślił Voldemort – odparła z rozbrajającą szczerością.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Na jej miejscu też chciałby to wiedzieć. Poza tym podobał mu się ten lot, znacznie bardziej niż perspektywa przepłynięcia jeziora łódką.
Wysepka była naprawdę niewielka. Kawałek płaskiego, czarnego kamienia, na którym nie było nic, poza źródłem zielonego światła, które teraz świeciło dużo jaśniej, niż kiedy widzieli je z oddali. Wydobywało się z kamiennej misy, przypominającej myślodsiewnię, która stała na szczycie podwyższenia. Podeszli do niej i spojrzeli na jej zawartość. Misa była pełna szmaragdowego płynu emitującego fosforyzujący blask.
Snape nie mógł się powstrzymać i spróbował dotknąć powierzchni płynu, ale zamiast niej natrafił tylko na niewidzialną barierę. Zaskoczony i sfrustrowany cofnął rękę. Wtedy zauważył, że na dnie coś błysnęło.
– To horkruks – szepnął z przejęciem. – Tylko jak się do niego dostać?
– Najpierw trzeba pozbyć się tego płynu – stwierdziła Freya, która również spróbowała wsadzić dłoń do misy.
– Masz jakiś pomysł, jak to zrobić? Nawet nie wiemy, z czym mamy do czynienia.
– Pracuję nad tym – mruknęła.
Chłopak spojrzał jeszcze raz w głąb misy i zamyślił się. Każda przeszkoda okazywała się trudniejsza od poprzedniej. Najpierw danina z krwi, która powinna osłabić ciało. Później męcząca przeprawa łodzią przez jezioro pełne inferiusów, gdzie można było stracić życie. Ten, kto dotarłby na wyspę, powinien być wyczerpany fizycznie i ranny. Jak jeszcze można by go osłabić, żeby nie był w stanie wziąć i zniszczyć horkruksa?
– Myślę, że to jakiś eliksir – stwierdził nagle i wyczarował małą czarkę. – Coś, co silnie wpływa na umysł. I, jak sądzę, trzeba go wypić do dna, żeby móc dotknąć horkruksa.
– Nawet nie próbuj... – zaczęła, ale już było za późno.
Chłopak bez trudu przebił krawędzią czarki powierzchnię eliksiru i zaczerpnął go odrobinę. Freya syknęła ostrzegawczo, więc nie wypił całej zawartości, tylko wlał do ust kilka kropli.
Severus zbladł i potrząsnął głową, jakby próbował opędzić się od niechcianych myśli. Kiedy spojrzał na Freyę, w jego oczach dostrzegła strach. Wyjęła mu czarkę z ręki, żeby nie próbował więcej pić tego eliksiru.
– Co ty sobie myślałeś? – spytała z naganą i troską jednocześnie. – To mogło cię zabić!
– Nie... myślę, że nie mogło – wyszeptał osłabiony. – To Eliksir Rozpaczy... Czegoś takiego się spodziewałem.
– To znaczy?
– Ten eliksir przywołuje najgorsze wspomnienia... ożywia je. W większej dawce wywołuje halucynacje. Trzeba być naprawdę potężnym czarodziejem, żeby go wypić i nie zwariować – wyjaśnił jej i z niechęcią spojrzał na misę pełną Eliksiru Rozpaczy. – Ale jeśli nie ma innego wyjścia...
– Nie ma mowy – Frey stanęła pomiędzy nim a misą. – Nie będziesz tego pił.
– Ktoś musi to zrobić, a jeśli eliksir osłabi ciebie, to sam nas stąd nie wyprowadzę – stwierdził rozsądnie Severus. – Od tego zależy powodzenie naszej misji, więc mogę się poświęcić...
– To bardzo szlachetna postawa, Severusie – podeszła bliżej niego i delikatnie pocałowała go w usta. – Ale tym razem nie mogę się z tobą zgodzić... Odsuń się.
Posłuchał, bo w jej głosie zabrzmiała jakaś nowa, obca nuta, zmuszająca go do bezwzględnego posłuszeństwa. Freya zmieniła się. Nie była już dziewczyną, którą znał. Teraz stała przed nim najpiękniejsza kobieta, jaką kiedykolwiek widział. Piękna i przerażająca zarazem.
Bogini Freya, wojowniczka w swojej prawdziwej postaci, w krótkiej zbroi nałożonej na płócienną tunikę, z zarzuconym na ramiona płaszczem z sokolich piór, ze skrzydlatym hełmem na głowie, uniosła wysoko czarkę, napełnioną wcześniej przez Severusa i powiedziała wyzywająco:
– Twoje zdrowie, Riddle. Skål!
Opróżniła zawartość czarki i skrzywiła się lekko, zupełnie jakby piła wódkę, a nie potężny, czarnomagiczny dekokt. Piła dalej, bez żadnych widocznych objawów działania eliksiru, aż w końcu w misie skończył się płyn. Zadowolona z siebie podniosła medalion i schowała go do kieszeni. Kiedy ponownie odwróciła się do Severusa, znów wyglądała jak nastolatka.
– Wracamy? – spytała wesoło.
– Za chwilę – wychrypiał chłopak, który nie mógł otrząsnąć się z wrażenia, jakie na nim zrobiła. – Byłaś... niesamowita.
– Jestem boginią, czyżbyś o tym zapomniał? – podpuszczała go.
– Nie zapomniałem – westchnął. – Tylko nigdy nie widziałem cię takiej...
– I miejmy nadzieję, że więcej nie będziesz musiał oglądać – powiedziała poważnie. – Zrobiłam wyjątek, żeby zdobyć ten medalion, ale nie chcę tego powtarzać.
– To powiedz mi tylko, co czułaś, kiedy piłaś ten eliksir?
– Gorycz – odparła i wzruszyła ramionami. – Na mnie nie zadziałał, bo to nie jest moja magia. Dlatego przybrałam swoją normalną postać, żeby nie mógł nic mi zrobić.
– Nie wiedziałem, że tak możesz... – wyznał.
– Miałam tego nie robić, ale tym razem okoliczności mnie do tego zmusiły. Przecież nie mogłam pozwolić, żebyś rozpamiętywał najgorsze chwile twojego życia – uśmiechnęła się do niego łagodnie.
– No cóż... dziękuję – szepnął i także się uśmiechnął. – Myślę, że już możemy wracać.
– To przygotuj się do lotu – uprzedziła i po raz drugi zmieniła go w sokoła.

CZYTASZ
Severus Snape || Piaski Czasu
FanfikceDruga Wojna Czarodziejów. Wielka Sala Hogwartu. Remus Lupin ginie pokonany w pojedynku z Dołohowem. Ale po śmierci nie dane mu jest odpocząć. Bogowie, których nie zna i w których nie wierzy, podejmują decyzję, żeby zwrócić mu życie i cofnąć jego dus...