♠ Rozdział 33 ♠

481 19 9
                                    


- Za... zabiłam człowieka... - zająknęłam się siedząc w samochodzie na tylnej kanapie. – Za... zabiłam... - odpowiedziałam sama do siebie.

Siedząc obejmowałam się szczelnie ramionami. Uczucie które mi wtedy towarzyszyło było okropne. Strach i obrzydzenie do tego co zrobiłam potęgowało się za każdym razem gdy myślami wracałam do tej cholernej łazienki w kasynie. Czułam się przytłoczona na samą myśl, że w ten oto sposób stałam się mordercą, który z zimną krwią bez zawahania zasztyletował swojego oprawcę na zimnej kafelkowej podłodze. W mojej głowie panował bałagan rozszarpujący moje poczucie moralności... Stałam się kimś kogo zawsze bałam się spotkać... kimś kto zawsze mnie odrażał i przyprawiał mnie o nudności. Zaschnięta krew osoby której odebrałam życie wypalała na mojej skórze niewidzialne ślady wprowadzające mój stan umysłu w osłupienie i dziką pogoń za wstrętnymi myślami. Uczucie bezsilności i strach osiągnęły poziom zenitu pozostawiając moje ciało w jednej pozycji skulonej na fotelu w kącie samochodu.

Jego odrażający dotyk... przyspieszony oddech... jego usta na mojej skórze... ręce oplatające moje drobne ciało... podarta sukienka... skutecznie wymierzone w moją stronę ciosy... rozdarte szwy na plecach... jego moce pewne siebie ruchy... jego ślina... jego zęby zaciskające się na moim ciele...

Dopiero teraz na poważnie zdałam sobie sprawę z tego do czego mogłoby dojść gdyby mój rozum się nie zbuntował. Uratował mnie przed sytuacją okropną dla każdej kobiety, która odciskała poważne piętno do końca życia. Dzięki niemu i adrenalinie nie doszło do tego. Było mi ciężko z myślą, że rozum ratował mnie zawsze w kryzysowych momentach mimo iż zawodziłam go tyle razy... on zawsze do mnie wracał i wyciągał mnie z tego pieprzonego bagna zwanego nowym życiem. Nigdy mu za to nie podziękowałam a próbowałam się go tyle razy pozbyć...

- Za... zabiłam go... - powtórzyłam po czym mocniejszym chwytem przysunęłam do siebie marynarkę, którą podarował mi zielonowłosy.

Ból pleców wywołany zerwanymi szwami dawał się ostro we znaki... Szum rozprzestrzeniający się w mojej głowie spowodowany mocnymi, piorunującymi uderzeniami w łazienkowe kafelki powoli przymierzał się do oddania mojego ciała w objęcia Morfeusza... Śliwkowy kolor zalewał punktowe miejsca mojego ciała a ciemnoczerwona krew, ciśnieniem rozsadzała je od środka. Klatka piersiowa rozpalała się piekielnym ogniem od nadmiernego nacisku na łazienkową umywalkę. Lepka ciecz przepełniająca mój nos utrudniała mi nabieranie kolejnych porcji powietrza. Zęby chwilowo zmieniły swoją paletę kolorów w kierunku jasnej czerwieni.

- Za... zabiłam człowieka... - powtórzyłam po raz trzeci przejeżdżając dłońmi po miejscach w których chwilę wcześniej znajdowały się dłonie oprawcy.

Jego dotyk... jego... obecność... ona nadal wciąż ze mną był...

...

Co się dzieje... dlaczego nie mogę nabrać powietrza? Czemu nie mogę powstrzymać drżenia mojego ciała? Co jest ze mną nie tak? Dlaczego tak bardzo boli mnie głowa? Dlaczego czuję powalający uścisk w gardle... Pomocy!

...

Moje ciało ogarnął atak paniki. Nie mogłam oddychać. Nie mogłam się ruszyć... Przed moimi oczami widniał tylko mrok i pustka. Z moich oczu spływały strugi słonych łez a skórę oblewał zimny pot. Dusiłam się... moje mroczne myśli chciały mnie zabić... Pomocy! Boję się... Nikt mi nie pomoże... Zawsze będę sama... Nikogo nie obchodzę... Jestem nic nie warta... Jestem tylko przedmiotem który każdy wykorzystuje do swoich celów w sposób jaki mu pasuje... Nie mogę oddychać... Zginę... Moja klatka piersiowa... kuję mnie...

Porwana Przez JokeraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz