♦ Rozdział 35 ♦

478 15 16
                                    

Siedziałam na łóżku, ból rozchodzący się od moich pleców aż do kostek nie miał końca. Czułam się wykończona nie dość, że psychicznie to fizycznie, ale obiecałam im wszystkim, że się nie poddam i zacznę walczyć z upiorem, który już kilka razy mnie nawiedził. To przez niego wczoraj chciałam popełnić coś nad wyraz głupiego pozbawionego rozwagi. Namawiał mnie do tego jednak w ostatniej chwili ostatkiem sił obezwładniłam go i skłoniłam do odejścia. To właśnie Joker zastał mnie przy balkonowej barierce siedzącą, pogrążoną w chaosie wpatrującą się pusto w nasze mroczne miasto. To zabójstwo było dla mnie czymś strasznym było czymś co sprzeciwia się mojemu poczuciu moralności i to właśnie dlatego odczuwałam pustkę, przygnębienie i obrzydzenie. Mimo iż wszyscy upierali się, że nie było to moją winą to bez względu na ich dobre i pokrzepiające słowa to właśnie ja musiałam skłonić się do podobnego myślenia i wyciągnięcia z tego wniosków. Joker polecał mi żebym w żaden sposób się z tym nie spieszyła bo nie przyniesie to pozytywniejszych efektów, kazał mi przerobić wszystko powoli krok po kroku...bo wiedział, że właśnie w ten sposób pozbędę się ogromnego poczucia winy jakie na mnie ciążyło. Planowałam objąć tę ścieżkę i ze spokojem wypełnić każdy kolejny etap syndromu pierwszego zabójstwa.

...

- Nie dam rady tego zjeść... przepraszam... - spojrzałam na błękitnookiego Jokera po czym westchnęłam zrezygnowana. – Nie mam siły... - przewróciłam oczami po czym położyłam się z powrotem na łóżku powoli przykrywając się bordową kołdrą.

...

Joker spojrzał na Margaret po czym zmarszczył lekko swoje blade czoło. Spojrzał na jej potargane włosy i cienie pod oczami informujące o tym, że nie przespała dobrze tej nocy. Wiedział, że bez względu na jego słowa dręczyły ją wyrzuty sumienia, których sama musiała się pozbyć. Spoglądał na tą dziewczynę niepewny... jego wewnętrzne i przekonania mówiły o tym by jej pomóc jednak jego instynkt nie chciał tego robić. Była to jego reakcja obronna, chroniąca go przed najgorszą rzeczą czyli uczuciami. Nie tylko Margaret biła się ze swoimi myślami gdyż Joker podobnie do niej też to robił. Nie chciał dopuszczać myśli o tym, że o Margaret być może nie myślał już w jakimś stopniu jak o zabawce. Zielonowłosy psychopata pragnął ją wykorzystać i porzucić by nie sprawiała mu już więcej problemów jednak tego nie okazywał. Przykleił się do niej jak rzep do psiego ogona... Chciał by czuła jego obecność, chciał zawładnąć jej umysłem i uczuciami mimo iż nie było to łatwym zadaniem. Z dnia na dzień co raz bardziej przybliżał się do tego celu gdyż Margaret pozwalała mu na coraz odważniejsze i pewniejsze kroki. Mimo, iż się jeszcze sprzeciwiała to zaczynała to robić co raz rzadziej tak jakby się z tym pogodziła... kiedyś tylko i wyłącznie nim gardziła teraz rozmawiała z nim na przeróżne tematy, kiedyś bała się jego dotyku natomiast teraz zaczynała mu ulegać, nie w każdej sytuacji... ale ta cienka granica co raz to bardziej się zacierała. Kiedyś była nie do zniesienia a dzisiaj jest nie do zniesienia owszem ale w mniejszym stopniu, nie sprzeciwia się aż tak jak na początku i nie wykonuje pochopnie swoich czynności. Tresura, którą stosował wobec niej Joker zaczęła działać powoli przynosząc skutki... w końcu już na początku naszej historii zadeklarował jasno, że do wszystkiego będzie dochodził powoli bez pośpiechu gdyż uwielbiał się bawić gardząc drogą na skróty. Joker był człowiekiem skomplikowanym i właśnie takim sposobem osiągał swoje sukcesy i dochodził do celu. Bawił się Margaret jak tylko chciał ale nie wiedział, że z tą zabawą sam zaczął się do niej powoli przywiązywać

...

- Zjesz gdy będziesz mogła... - spojrzał na mnie po czym podszedł do okna sprawdzić czy przypadkiem nie czai się w pobliżu jego dobry znajomy sprzed lat.
- W sumie... - wzięłam delikatny wdech po czym zasłoniłam sobie dłonią oczy. – Zrobiłam się delikatnie głodna... ja... - zakaszlałam cicho. – Nie jadłam nic od wczoraj...
- Przecież śniadanie leży obok ciebie... - przewrócił oczami po czym odwrócił się w moją stronę opierając się plecami o szybę. – Więc w czym problem? – mruknął zaczesując dłonią swoje włosy do tyłu.
- Mógł... - zająknęłam się, ale przerwałam w ostatniej chwili. – W niczym... - odpowiedziałam krótko po czym bardzo powoli podciągnęłam się do góry zaciskając dłonie z całej siły na prześcieradle.
- Też tak myślę... - odpowiedział oschle.

Porwana Przez JokeraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz