♠
- Margaret co się z tobą dzieje... Dlaczego pocałowałaś osobę która jeszcze dwa dni temu patrzyła na ciebie z politowaniem podczas gdy leżąc bezsilnie na łóżku próbowałaś zjeść tosty. – uświadomił mnie w tym momencie mój rozum.
- Ja, ja nie mam pojęcia... - rzekłam sama do siebie w sferze duchowej. – On... on był tak blisko mnie... - jęknęłam żałośnie. – Nie mogłam... nie... - zająknęłam się. – Nie mogłam już wytrzymać... Te jego... niebieskie oczy... ciepły oddech na moim policzku. – wsunęłam dłoń na oczy by wytrzeć spływające z nich łzy. – Miarka się przebrała, przepraszam ale ciekawość jest silniejsza od ciebie... - skierowałam swoje słowa do zawiedzionego rozumu, który co raz rzadziej mnie odwiedzał. Nie chciał mieć ze mną już nic do czynienia. Za każdym razem raniłam go niemiłosiernie podczas tego gdy jeszcze jakiś czas temu uratował mi życie przed napalonym seryjnym mordercą który dopadł mnie w kasynie w jednej z łazienek na pierwszym piętrze.
- Nie jestem w stanie dłużej tego tolerować Margaret... - westchnął mój rozum po czym pogłaskał mnie delikatnie niewidzialną dłonią po policzku. – Nie chce tego robić... ale... - przerwał przejęty. – Muszę odejść... Jest to dla mnie trudne ale tak będzie lepiej... - spojrzał na mnie, pogładził kciukiem miękko mój policzek.
- Nie opuszczaj mnie wtedy kiedy cię potrzebuję... - spojrzałam na wyobrażoną postać, która stała w tym momencie przede mną. – Boję się... - westchnęłam. – Bez ciebie stracę nad sobą kontrolę...
- Już ją straciłaś po tym gdy twoje usta zetknęły się z jego... po tym jak rozładowałaś swoje napięcie seksualne myśląc o nim... to wszystko już za daleko zaszło a ja nie chce brać w tym udziału. – zwrócił się do mnie po czym odwrócił się na pięcie i zaczął powoli oddalać się w nicość obecna w mojej głowie. – Żegnaj Margaret... mam nadzieję że w końcu zasmakujesz prawdziwego życia... ale pamiętaj ojciec nigdy by ci tego nie wybaczył. – westchnął po czym rozpłynął się w pustce w której sobie go wyobraziłam jako osobę przemawiającą w moim kierunku.
- Nie, proszę... - wsunęłam dłoń w wyimaginowane miejsce przed moimi oczami. – Nie możesz mnie zostawić... - do moich oczu wezbrała nagła fala łez, przesuwając dłonią w powietrzu nie odczuwałam już żadnego duchowego połączenia z najważniejszą cząstką mnie. Rozpłynął się, zostawił mnie samą z ciekawością.
- Dobrze, że nareszcie się wycofał... - zaśmiała się ciekawość, która pojawiła się przede mną w postaci wymyślonej przeze mnie kobiety. – Wiedziałam, że do tego dojdzie... - zachichotała. – Może jeszcze gdy byłaś szarą myszką potrafił cię utrzymać w ryzach... ale ileż można to robić! – krzyknęła obejmując mnie niewidzialnym ramieniem. – Nie smuć się kochanie, poradzimy sobie równie dobrze bez niego... Od zawsze był nudziarzem a ze mną będziesz się świetnie bawiła. – mruknęła wsuwając palce na moją twarz, tworząc z kącików ust sztuczny uśmiech. – Głowa do góry obiecuję, że od teraz to ja będę cię chroniła, przy okazji zapewniając ci bezpieczeństwo.
- Nie wiem czy mogę ci zaufać... pchasz mnie w sidła w które nigdy nie powinnam była wpaść... i w które zresztą nigdy przenigdy nie chciałam. - zadarłam podbródek do góry by spojrzeć jej w oczy w których było widać znajomą mi iskierkę. – Nie powinnam dawać się tak traktować człowiekowi, który mnie porwał, który bawi się mną jak zabawką, który szydzi z moich uczuć, który patrzy na mnie jak na kawałek mięsa... - warknęłam. – Dlaczego? Dlaczego to robisz? – spytałam z zaszklonymi od płaczu oczami. – Dlaczego osoba, która wyrządziła tyle zła innym oraz mi ma być dla mnie teraz bliska... - podciągnęłam nosem po czym wtuliłam się w jej ramię i schowałam swoją opuchniętą i zapłakaną twarz .
- Margaret ja tylko pragnę byś doświadczyła od życia znacznie więcej niż było ci to pisane... - pogładziła delikatnie moje włosy. – Nie chcę dla ciebie źle... powinnaś korzystać z życia, jakie przypisał ci klika miesięcy a może już rok temu Joker... Bo ono się nie zmieni, on cię nie wypuści... zostaniesz z nim już do końca swojego istnienia.- westchnęła. – Musisz się z tym pogodzić kochanie i spróbować wykorzystać życie które ci zostało w ciekawy i interesujący sposób. Nie chcę cię krzywdzić... Sama wiesz, że przeciwieństwa się przyciągają. Łączy cię z nim szczególnie dziwna relacja podobna do relacji twojego ojca.
- Dlaczego się do niego przywiązuje? – wtuliłam się mocniej do wyimaginowanej kobiety siedzącej obok mnie.
- Bo masz z nim tak naprawdę o wiele więcej wspólnego niż myślisz... poza tym daje ci to czego nigdy nie miałaś. Dajcie ci szeroki wachlarz emocji i uczuć... a to bywa uzależniające... ciekawe... – podkreśliła to słowo. – Łakniesz tego jak ryba wody... emocje są potrzebne w życiu gdyż to właśnie z niego głównie się składa. Król Gotham ofiaruje ci ich znacznie więcej niż ktokolwiek zdołał. W porównaniu z Jokerem, twój ojciec może się schować. Dobrze wiesz, że rzadko uczestniczył w twoim w życiu. – westchnęła. – To ty stworzyłaś sobie wyidealizowany świat w którym okłamując siebie udawałaś szczęście... bo było ci tak łatwiej... bo szara codzienność aż tak nie przygniatała cię swoim ciężarem. Dobrze wiesz jak było... zburz nareszcie ten piękny mur nieprawdziwego idealizmu... - mruknęła cicho. – Uświadom sobie, że to twój ojciec cię tak naprawdę zdradził a nie Joker... To ojciec wyrządził ci największą krzywdę w życiu.... – spojrzała w moje oczy po czym uchwyciła moje policzki w dłonie. – A wiesz czym? – spytała po czym złożyła na moim czole delikatny niewidzialny pocałunek.
- Czym?- Swoją nieobecnością i brakiem wsparcia. To przez niego cierpiałaś siedząc sama pośród wielkiego mieszkania na bordowej kanapie z kubkiem kakao w ręce... Byłaś dla niego nie ważna, tak jakby wymazał twoje istnienie ze swojego życia. A wiesz co jest najgorsze? – spytała ponownie.
- Co? – spytałam drżącym głosem.- Brak zainteresowania, zwykła obojętność... - westchnęła cicho.
– Musisz z tym skończyć, przestań myśleć o Jokerze jak o zagrożeniu, on nim nie jest wbrew jego czerwonej księdze i zepsutej psychice... Był nim twój ojciec...
- Muszę to przemyśleć... - odpowiedziałam zrezygnowana odsuwając się od niej. – Muszę to sobie poukładać w głowie... Na razie musze poradzić sobie ze swoją traumą... Wszystko stało się zdecydowanie za szybko... morderstwo, pocałunek, kasyno, emocje... Chyba tracę zmysły... Jedno jest silniejsze od drugiego a moje emocje i zachowania to rosyjska ruletka... Gdy zapominam o jednym pojawia się drugie i tak na zmianę nie dając mi spokoju... - westchnęłam. – Zostaw mnie samą... muszę odpocząć.
- Rozumiem Margaret ale nie zapominaj o tym o czym ci powiedziałam i zapamiętaj, że ja nie opuszczę cię tak jak rozum, który uciekł bo zrobiło się dla niego za gorąco... Jak widać cię nie docenia... - powiedziała poirytowana. – Odpocznij... psychicznie i fizycznie... pozwól by rana na plecach się zagoiła, poproś Jokera o kilka dni wolnego... dobrze ci zrobią. – odpowiedziała po raz ostatni po czym zniknęła....Zostałam sama leżąc na łóżku trzymając w dłoniach Pana Niedźwiadka. Musiałam odpocząć....Podczas całego zajścia w biurze Jokera, Joker myślał tylko o Margaret nie zważając w zupełności uwagi na dziewczynę klęczącą przed nim. Nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. W żadnym wypadku nie był do niej przygotowany. Margaret po raz kolejny przebiła jego najśmielsze oczekiwania. Prowadził ją drogą do tej pory dla niej zakazaną, powoli przekraczał jej bariery nie spiesząc się. Miał swoje wzloty i upadki jednak trzymał się określonego planu. Ukazywał jej barwne, wielokolorowe aspekty życia, którego do tej pory nie miała okazji zasmakować. Nie zdawał sobie sprawy, że dla niego ona też powoli stawała się co raz ważniejsza. Przywiązywał się do niej tak jak ona do niego, w końcu był tylko człowiekiem – szalonym do szpiku kości co prawda ale człowiekiem. Każda osoba potrzebowała bliskości bez względu na jej charakter i podejście do życia, to zawsze prędzej czy później wychodziło na światło dzienne. Była urodziwą dziewczyną jednak uroda nie odgrywała tutaj żadnego znaczenia. To właśnie unikatowe cechy charakteru przyciągały go do niej jak magnes. Pokazując jej nowe horyzonty, dzieląc się odrobiną jego szaleństwa otwierał się dla niej bardziej niż przypuszczał, niż zdawał sobie z tego sprawy. Nigdy nie opowiadał niczego o sobie żadnemu z członków gangu, może oprócz Johnnego. Nigdy nie dzielił się swoimi historiami i wspomnieniami z nikim bo nie czuł takiej potrzeby a przy Margaret Joker robił to bez problemu nie zważając na to, że jest osobą w której płynie krew jego wroga, którego też wrogiem do końca nie mógł nazwać. Jokera i Batmana od długiego czasu łączyła pewna uzależniająca więź, nikt nie był w stanie określić jaka. On wsadzał go za każdym razem do psychiatryka a Joker z niego uciekał. Batman z kolei podczas każdego spotkania nigdy nie był w stanie zadać mu śmiertelnego ciosu. Nie wiadomo czy miał zakaz czy też nie. Wiadomo, że współpracował z policją, być może Gothamski wymiar sprawiedliwości liczył na to, że Jokera będzie w stanie ktoś wyleczyć, może chcieli przeprowadzić na nim test czy w ogóle będzie można wyciągnąć człowieka z takich szponów przepaści zatraconego człowieczeństwa w których się znajdował. Może policja uznawała, że przyda im się o wiele bardziej żywy niż martwy gdyż posiadał ogrom wiedzy na temat kryminalnego świata jakiego nikt inny nie posiadał. Król Gotham małymi kroczkami wypełniał kolejne cele swojego planu jednak sam zacieśniał więź z dziewczyną nie będąc świadomym, że po czasie z jakim z nią spędził i po wydarzeniach których z nią przeżył będzie trudno się jemu z nią rozstać gdy przyjdzie na to pora. Czy Joker nie był zbyt ambitny biorąc sobie ten pomysł do głowy? Czy naprawdę aż tak mu się nudziło? Chciał się zemścić, mimo iż Batman ze swoją córką nie miał najlepszych relacji to dalej nią była bez względu na wszystko. Płynęła w niej jego krew, posiadała jego DNA... Może to dodatkowo kręciło Jokera, może kręciło go posiadanie części Batmana tuż obok siebie na każde zawołanie, widział w niej swojego wroga. Może to dlatego lubił się tak na niej wyżywać przy okazji utrzymując ją jako tako w ryzach. Zacieśniając relacje z Meggy Joker sam powoli się zatracał i stawał się bardziej ludzki niż był....
...
- Wypierdalaj mi już stąd! – warknął Joker po czym spojrzał na dziewczynę, która skończyła już swoją robotę. Nawet nie raczył na nią rzucić okiem ponieważ jego wzrok był przykuty do monitora który ukazywał pogląd na pokój Margaret.
- Przepraszam szefie... - powiedziała roztrzęsionym głosem. – Ja... starałam się to wykonać jak najlepiej potrafię... przepraszam, że zawiodłam... - spojrzała na niego starając ukryć drżenie swojego ciała.
- Nie powiedziałem, że nie byłem z ciebie zadowolony... wybacz mój brak kultury... - westchnął. – Po prostu za dużo spraw na raz spadło mi na głowę... - westchnął po czym do niej podszedł i ujął jej podbródek. – Było naprawdę dobrze... - uśmiechnął się po czym musnął ją delikatnie w czoło i objął. – A teraz możesz już iść... - westchnął po czym pogłaskał ją po włosach, dziewczyna nieco się uspokoiła ciesząc się, że szef nie zrobił jej krzywdy.
- Dobrze szefie, postaraj się odpocząć... zrób sobie dzień wolnego... na pewno wpłynie to na ciebie pozytywnie... - westchnęła z ulgą po czym się na niego spojrzała i wyszła.Joker widząc ją jak wychodzi usiadł ponownie przy biurku. Na ekranie komputera podłączonego do systemu kamer monitorujących cały apartament włącznie z kilkoma niższymi piętrami które zamieszkiwał gang zauważył Margaret, która poddała się objęciom krainy Morfeusza. Wyglądała słodko i niewinnie podczas snu, dodatkowo trzymała w rękach Pana Niedźwiadka którego zabrała z opuszczonej fabryki zabawek w której byli już jakiś czas temu. Gdy pierwszy raz ujrzał ją z misiem niedowierzał, że dwudziestoletnia dziewczyna potrzebowała kompana do snu. Jak widać czuła się z nim bezpieczniej, włączyła go w krąg swoich wyimaginowanych przyjaciół, których jej brakowało. Głupi pluszowy miś zastępował jej poczucie bezpieczeństwa, którego potrzebowała a nie miała. Nie miała osoby przy której czułaby się spokojna przy której mogłaby się podzielić swoimi problemami i przeżyciami, przy której mogłaby się uśmiechać od ucha do ucha. To powoli zaczęło się zmieniać, Margaret zaczęła posiadać takich osobników przy których zaczęła się bardziej otwierać na świat, uśmiechać i dzielić wspomnieniami. Największym paradoksem było to, że przy Jokerze zaczynała odczuwać pewnego rodzaju bezpieczeństwo i nić porozumienia, której nigdy nikt jej nie dał....
W biurze Jokera...
- Mam dla was misję specjalną... - powiedział spokojnie Joker spoglądając na Johnnego i Jacka. – Musicie sprawdzić mi ten oto punkt. – wskazał palcem zaznaczone na czerwono miejsce na mapie. – Jest to nieznane mi miejsce wysunięte na północ od Gotham. – mruknął po czym wstał z fotela i podszedł do nich wręczając im mapę. – Teren jest bagnisty i lesisty więc na waszym miejscu bym uważał i wziął jakiś wóz terenowy z garażu. – uśmiechnął się w niezrozumiały sposób. – Łatwo się w nim zakopać a nie chciałbym od razu o tym słyszeć, rozpocząłem dzień w bardzo dobry sposób więc nie zepsujcie tego... - spojrzał na nich zielonowłosy po czym obu złożył na ramionach swoje dłonie. – Wiecie, że waszej dwójce ufam tutaj najbardziej a na waszym miejscu nie chciałbym tego zawieść. – zaśmiał się przykładając Jackowi swoją wytatuowaną dłoń do ust. – Rozumiecie? – poklepał ich po policzkach po czym się odsunął i oparł o kant biurka.
- Tak szefie jest to oczywiście jasne jak słońce... - swoje słowa rozpoczął Johnny spoglądając w tym samym momencie na Jacka.
- Tak bez wątpienia nie chcielibyśmy zburzyć uczucia jakim nas darzysz szefie...
- Uczucia? Poczułem się w tym momencie jakbyście wyznawali mi miłość... a nie jestem gejem... - zaprzeczył stanowczo król chaosu po czym zarechotał, jak widać humor mu dopisywał co nie zdarzało się w tych czasach często. Czyżby stary Joker zaczął odżywać?-
Nie szefie, my też nie... to nie miało tak zabrzmieć... - uśmiechnął się Jack. – Czy jest coś więcej o czym powinniśmy wiedzieć? – spojrzał na niego podchodząc do okna.
- Być może będzie to kryjówka Batmana... - uśmiechnął się ponownie. – Lub też nie, dlatego macie to sprawdzić... - przerwał zamyślony po czym kontynuował. – Macie tylko wybadać teren, nie każe wam tam wchodzić. Na razie chciałbym potwierdzić lub zaprzeczyć informacje odkopane przez Nesryn. To ona znalazła dla mnie miejsca w których przebywał tajemniczy Ben Morlee. Który z kolei z bardzo dużym prawdopodobieństwem jest ojcem naszej małej Margaret, tylko pod innym przebraniem i nazwiskiem.
- Czyli gość na którego wpadła w kasynie w dziewięćdziesięciu procentach był jej ojcem... - uświadomił sobie, podglądając obraz przedstawiający ją na łóżku pogrążoną we śnie. Jak biczem strzelił wszystkie wspomnienia do niego wróciły jednak po tym jak zobaczył ją po jej pierwszym zabójstwie nieco przystopował.
– Spotkanie po latach... - parsknął przygryzając wargę, jednak gdy Joker na niego spojrzał odwrócił wzrok.- Nie do końca świadome ale jednak spotkanie... - odpowiedział Joker. – Nie mogę się doczekać aż naprawdę się spotkają... to będzie spotkanie stulecia... - zaśmiał się zaczesując swoje trawiaste włosy do tyłu. – Chyba będę musiał zatrudnić do tego kamerzystę i kronikarza by uwieczniali i spisywali wszystko na bieżąco. Tytuł będzie brzmiał tak „ Ukochany ojciec wspomniał sobie o córce po upozorowaniu swojej śmierci i zmianie swoich danych osobowych dla jej dobra.
„- Brzmi jak tytuł całkiem ciekawego filmu. – rzekł Johnny rozbawiony tą sytuacją. – A co do kwestii Margaret myślę, że po tym jak ochłonie i emocje z jej pierwszego zabójstwa trochę się uspokoją pasowałby przeprowadzić dla niej chrzest wpisujący ją oficjalnie w szeregi naszego gangu. – mruknął mężczyzna któremu Joker ufał najbardziej. – Po tym czasie jaki z nami spędziła stała się częścią nas a poza tym byłby to odważny lecz potrzebny krok w kwestii dotyczącej twojego zaufania wobec niej. Wzmocniłby szef jeszcze bardziej swoją pozycję w jej oczach. Oczywiście nie śmiem wątpić, że nie jest ona mocna już teraz. – odruchowo się wytłumaczył zanim Joker zdążył powiedzieć cokolwiek. – Myślę, że byłby to dobrze rozegrany strategicznie krok.- W sumie Johnny dobrze mówi... - zawtórował mu Jack który zbytnio się nią nie przejmował, który pragnął jako pierwszy zrobić jej krzywdę i ta chęć wcale mu nie przeszła. Czekał na odpowiedni moment. Jednakże, musiał pokazywać Jokerowi, że jemu równie dobrze bardzo mocno zależy jak Johnnemu.
- Myślałem o tym już jakiś czas temu... - odpowiedział zielonowłosy. – Dokonała zabójstwa to prawda, jednak było ono jedynie jej mechanizmem obronnym. Przechodząc chrzest będzie musiała zrobić to ze swojej własnej woli... tak na dobry początek. - mruknął. – A to już nie będzie takie łatwe, jeszcze nie jest na takim etapie... - westchnął podchodząc do kalendarza. – Będę musiał sam osobiście to z nią przerobić a to zajmie z kolei trochę czasu.
- Szefie nie za długo to przypadkiem trwa? – podniósł brew zdziwiony Jack po czym oddalił się od obrazu przedstawiającego Margaret w swoim pokoju.- Lubię się bawić, jeszcze nie załapałeś? – wsunął palec na kartkę kalendarza ukazującą grudzień, zimowy miesiąc roku.- Rozumiem szefie ale im dłużej to trwa to... - nie dokończył.- To co? – warknął oschle zatrzymując palec na Bożym Narodzeniu którego nie znosił. W tym roku miał ochotę popsuć nieco święta innym ludziom tego miasta w towarzystwie dziewczyny.
- To duża część osób będzie się do niej bardziej przywiązywała... - powiedział szczerze Jack którego w tym momencie ukarał wzrokiem Johnny, pokazując mu że lepiej będzie dla niego gdy nie będzie o tym wspominał. Jack już w samochodzie jako szofer wiozący tę dwójkę do kasyna zauważył dziwne zachowanie swojego szefa, nazbyt uczuciowe i po prostu niepodobne do niego. Bał się, że córka Batmana zepsuje Jokera i nie będzie taki jaki był zawsze.
- Masz kogoś na myśli? – odwrócił się powoli poddenerwowany Joker podchodząc do młodego mężczyzny.
- Nie skądże... - skłamał. – Chodziło mi o cały gang... a zwłaszcza Nesryn.
- A może to ty się za bardzo do niej przywiązałeś co? – warknął chwytając go dłonią za podbródek z dużą siłą. – Nie podoba ci się? – spytał niskim głosem.
- Ona? Nie... to tylko nic nie warta dziwka... - warknął, próbując ukryć swoje emocje w stosunku do niej.
- Ona nie jest dziwką... - burknął po czym sprzedał mu siarczystego liścia. – Poza tym tylko ja mogę się do niej tak zwracać a nie żaden z was! – krzyknął. – Zrozumiałeś kochasiu? – spytał wpatrując się morderczym wzrokiem w jego oczy.
- Tak zrozumiałem, przepraszam szefie... - odpowiedział wypuszczając powoli powietrze, policzek go zabolał zresztą nie tylko on, od siły uderzenia zakręciło mu się w głowie.
- Mam taką nadzieję bo inaczej cię zdegraduje... jesteś wyżej od innych swoich kolegów więc powinieneś już bardzo dobrze znać zasady... Nie widziałeś co się stało z twoimi koleżkami podczas występu naszej Meggy na rurce... też używali podobnego słownictwa a teraz leżą gdzieś na wysypisku śmieci po tym jak zabrała ich śmieciarka.
- Rozumiem szefie to się już nie powtórzy... - spojrzał na niego po czym spuścił wzrok.
- Jeśli jeszcze raz nazwiesz ją w podobny sposób lub co gorsza będziesz chciał jej coś zrobić przez to, że jest jak to określiłeś głupią „ dziwką '' to wypatroszę cię jak rybę a teraz spierdalaj i nie psuj mi dnia. – warknął po czym wypchnął go z biura zerkając na Johnnego.
- Naucz go w trakcie podróży co może a czego nie może bo jak widać chłopaczyna się zapomniał.
- Oczywiście szefie, już zabieram się do pracy... przypomnę mu zasady. – powiedział po czym lekko się ukłonił i wyszedł.Prawa ręka spojrzała na Jacka próbującego wstać z ziemi na której się znalazł.
- Myślałem, że znasz zasady... Joker każdemu je przedstawiał w dniu w którym do nas trafiła...
- Wymsknęło mi się... to nic poważnego... każdemu się może zdarzyć. – warknął spoglądając na drzwi biura swojego szefa po czym wstał i otrzepał marynarkę.
- Poważnego? Ja bym na twoim miejscu uważał... Joker jest tutaj prawem i będzie robił to co będzie chciał, nawet za taką rzecz będzie w stanie odrąbać ci głowę... na twoje miejsce jest dwudziestu innych więc wziąłbym sobie jego słowa na poważnie... - warknął spoglądając na Jacka.
– Idź do garażu, przygotuj samochód na zwiady ja zaraz dołączę... - powiedział.
- Masz coś ważnego jeszcze do załatwienia? – podniósł brew w geście zdziwienia.
- Tak mam, nie interesuj się bo jestem od ciebie starszy stażem. – warknął po czym wyszedł zostawiając go samego. Jack musiał uważać gdyż w apartamencie roiło się teraz od kamer, jakby Joker obawiał się niespodziewanej wizyty swojego dawnego przyjaciela.
- Przecież nic nie powiedziałem, wyluzuj... - przewrócił oczami po czym udał się do garażu....
![](https://img.wattpad.com/cover/83647050-288-k607341.jpg)
CZYTASZ
Porwana Przez Jokera
FanfictionZastanawialiście się czasami, jak to jest być córką największego bohatera w mieście? Bohatera którego potrzebowało mroczne Miasto Gotham? W którym grasowało pełno najgorszych przestępców? Bycie córką Batmana to nie lada wyzwanie, ciągłe niebezpiecz...