♠Gdy zielonowłosy wszedł do swojego pokoju ponownie zapanowała nad nim dzika furia i szał. Stracił nad sobą kontrolę. Zdecydowanie tego nie planował... Ale ten jej dotyk... Te słowa... Ta jej zmartwiona mina nacisnęła w nim na jakiś jego czuły punkt. Zastanawiał się dlaczego znowu zdradził jej kawałek swojej przeszłości. Wcale nie musiał tego robić... Miał jej opowiedzieć tylko o spotkaniu jej ojca w fabryce Ace Chemicals jednak zaczął kontynuować to o czym jej ostatnio wspomniał. Po tym co Margaret mu zafundowała kilka dni temu czuł, że może jej po prostu o wszystkim powiedzieć. Że może się otworzyć... Przez to, że go wtedy wysłuchała podświadomie chciał znowu osiągnąć stan tego spokoju jakiego doświadczył gdy siedzieli razem ze splecionymi dłońmi pod ścianą. Już od dawna się tak nie czuł... Już dawno nikt się nim nie przejmował... Jedyną osobą która to robiła była jego matka a Margaret zaczęła mu ją przypominać... I to było w tym wszystkim najgorsze... Ona przypominała kogoś dla kogo był oczkiem w głowie... Dla kogo był całym światem.
- Margaret ty... Pieprzona... - warknął nie dokanńczają swojej myśli. Ciasność jaką czuł tam na dole nie pozwalała mu racjonalnie myśleć. Podczas incydentu do którego doszło między nimi kilka minut temu, potrafił na chwilę opanować swoje poczynania jednakże tego samego wieczoru stracił kontrolę w ułamku sekundy. Nie planował przekraczać jej granic dzisiaj ale w życiu nigdy nie da się nic zaplanować na dłużej. Prędzej czy później wszystko i tak wymyka się spod kontroli. Jej rozpalone ciało... Jej smak... Jej wyraz twarzy, który miała podczas szczytowania za jego sprawą.
Nie mógł pozostać w takim stanie musiał spuścić z siebie napięcie. Zrobił to w dobrze znany sposób. Miał od tego swoje posiłki....
Następnego dnia wczesnym porankiem...
- Faktycznie wygląda przerażająco... - szepnęła Cloe podążając tuż za Batmanem po opuszczonym porcie Boatland Company.
- Zdecydowanie będąc normalnym człowiekiem nie chciałbym się tutaj zapuszczać na dłużej... - rzekł przechodząc przez zniszczone betonowe ogrodzenie o którym wspominał Jack na wspólnej naradzie.
- Joker zawsze miał nosa do wyboru odpowiedniej lokalizacji... Tej jeszcze nigdy nie użył... - mruknęła uważając by nie potknąć się o kawałki porozrzucanego betonu. - Na wstępie możemy przeglądnąć te zardzewiałe kontenery... Jest ich dużo... - westchnęła. - Ale coś czuję, że Joker może w nich ukryć broń do morderczej zabawy...
- A nie myślisz, że byłoby to dosyć oklepane miejsce? - podniósł brew po czym odwrócił się w jej stronę wchodząc w głąb kompleksu.
- Wiesz... Nie powiedziałam, że całą... - szybko sprostowała temat. - Ale jej część... Pamiętaj, że nikt nigdy nie wiedział nic o początkach tych obchodów. - Za sprawką Jacka i jak najpewniej twojej córki... Jesteśmy pierwsi... - mruknęła. - I mamy przewagę... Do święta zostało jeszcze około trzy tygodnie dlatego nic w nich raczej nie będzie... Ale będziemy mieli jakiś punkt zaczepienia. - spojrzała na niego. - Sam dobrze wiesz jak ważna jest znajomość terenu.
- Znajomość terenu jest najważniejsza... - odpowiedział, traktował ją jak swojego współpracownika... Od początku ustalił z nią jasne i proste zasady. On zapomina o tym co robiła i dla kogo... Ona pomaga mu dopóki nie osiągnie swojego celu. - Później możemy przeskanować ten teren i jego potencjalne kryjówki w których mogą się ukryć. Widzę, że jest tu pełno potencjalnych kryjówek do wykorzystania. - rozejrzał się.
- Dlatego to nie będzie takie łatwe... - powiedziała mijając kolejny z kontenerów który był otwarty na oścież. - Większą część już dawno rozkradziono... - mruknęła.
- Lepiej trzymajmy się cienia... - złapał ją za rękę i wciągnął do zaciemnionej przestrzeni. - Mimo, że zostało jeszcze wiele czasu zawsze może mieć tutaj kamery... Joker jest przebiegły... - wziął wdech. - Mamy podobny sposób działania i wiem mniej więcej czego mogę się spodziewać dlatego wolę nie ryzykować.
- Jasne szefie... - parsknęła dodatkowo wyłączając latarkę. O tak wczesnej porze jeszcze panował mrok i mgła. - Pan przodem... - wskazała ręką i puściła go przodem.
- Lepiej się nie rozdzielajmy... - minął kolejną z potencjalnych kryjówek arsenału. - Poza tym chciałbym cię pochwalić...
- Mnie? Za co? - zadziwiła się ponieważ od Jokera nie usłyszała nigdy podobnych słów.
- Sprytnie wykorzystałaś wiedzę na temat twojego "przyjaciela" i to, że posłużyłaś się jego bratem w celu nawiązania współpracy.
- Wiesz to nie było trudne... Pamiętałam gdy kiedyś po pijaku mi o nim wspomniał... Zawsze zachowuje to co ktoś powiedział na później... Taki mój zawód.... - wzruszyła ramionami idąc krok w krok za nim.
- Jack będzie jadł nam z ręki... Trochę go znam... On tylko udaje takiego hardego a tak naprawdę w środku jest jeszcze małym chłopcem... - wzruszyła ramionami. - Nie miał łatwego dzieciństwa... Z resztą nikt go nie nie miał... Ludzie w gangu Jokera to albo pierdolnięci albo tacy jak my... Nie mieliśmy łatwego startu w życiu... Jak chociażby twoja Margaret... - warknęła skręcając za nim w lewo do opuszczonej hali. - Wiesz nie każdy rodzi się zły... Człowiek na starcie ma czystą kartę i to od otoczenia zależy w jakim kierunku się ją rozpisze...
- Mimo złego startu... Zawsze można się nawrócić... Doskonale to rozumiem... Ale nie w momencie kiedy krzywdzi się drugiego człowieka...
- Dlatego jeszcze nie zabiłeś Jokera? - spytała po czym przystopowała oczekując odpowiedzi. - Bo wierzysz, że kiedyś się nawróci?
- Znam go na tyle... Że wiem, że w jego wnętrzu jest gdzieś zakorzenione dobro...
- A ile osób musi jeszcze stracić życie by Joker się nawrócił? - spytała wyrównując kroku. - Sto, dwieście, trzysta czy tysiąc? - zadała nowe pytanie nie dając mu czasu na odpowiedzi.
- Też w tej chwili powinienem cię zabić... - zatrzymał się po czym spojrzał jej w oczy. - Ale tego nie zrobiłem... Nie jestem taki jak wy... Nie zabijam innych, daje im nową szansę bo wielu ludzi ją wykorzystuje tak jak ty i Jack... Robiłaś podobne rzeczy do Jokera... Działałaś na jego zlecenie... - powiedział stanowczo.
- Ale Joker to zupełnie inna sprawa... - odpowiedziała. - Takiego człowieka nie da się już uratować... On jest tym przesiąknięty do szpiku kości, jeśli jesteś w stanie wierzyć w to, że się nawróci to jesteś najzwyczajniej w świecie głupcem... - powiedziała bez ogródek.
- Joker nigdy nie miał odpowiedniej motywacji by to zrobić...
- Czy ktoś ci zapłacił bądź zapłaci gdy wreszcie ci się to uda? Wszystkie artykuły w Gotham będą z pewnością o tym bębniły... - zśmiała się cicho. W porównaniu do Jacka Gacek traktował ją jak kogoś równego. - Po tylu terapiach, wizytach w Arkham Asylum to jest niemożlwe... Na bank ktoś musiał ci zapłacić za przywrócenie go do pełnienia dobrej roli w społeczeństwie.
- Świat musi zobaczyć... Że nawet ludzie tacy jak Joker są w stanie wejść na dobrą drogę... Stanowiłby świetny przykład dla pozostałych.
- Jak sobie uważasz... Może Margaret zmieni go na lepsze... - zachichotała.
- Musimy ustalić jedną ważną zasadę. - warknął już poddenerwowany. - W moim towarzystwie jeśli cię o to nie poproszę nie wspominasz o niej ani słowa. - odwrócił się patrząc na nią z góry.
- Jak sobie chcesz... Teoretycznie nie obchodzi mnie to co z nią zrobisz... Chce tylko dotrzymania warunków naszej umowy... Szefie... - parsknęła rozglądając się po hali i miejscach które mógłby użyć Joker do potencjalnej kryjówki. - Lepiej chodźmy dalej... Potencjalne miejsca zaznaczam małym krzyżykiem białą kredą...
- Czemu zdecydowałaś się pracować dla Jokera? - spytał, kończąc przeszukiwać jedną z hal do której weszli. Teraz zmierzali do opuszczonego statku który był zacumowany w porcie.
- Tak jak o tym wcześniej wspomnieliśmy, miałam trudny start... - rzekła. - Wolę o tym nie rozmawiać. - powiedziała stanowczo po kilku minutach wchodząc po drewanwnianym mostku na pokład statku.
- Musimy sprawdzić każdą kajutę... - powiedział nie kontynuując tematu z dziewczyną. Skoro nie chciała o tym rozmawiać, nie naciskał.
- Trochę nam to zajmie... - wzięła wdech. - Jest ich chyba z dwieście nie licząc kuchni, kotłowni, steru...
- Zaznaczaj tylko te, które wydadzą ci się ciekawe... Joker raczej nie wybrałby oklepanej kajuty zwykłego majtka.
- Żebyś się nie zdziwił... Jak już tu jesteśmy, zaglądnijmy do każdej z nich. W tych potencjalnie ciekawych radzę ci zamontować mini kamerki i podsłuch.
- Wiesz nie zajmuje się tym od dziś... - przewrócił oczami sprawdzając po kolei każdą z nich. - Nikogo tu nie ma... Rozdzielmy się i spotkajmy pod koniec na pokładzie głównym. - spojrzał na nią.
- Jak sobie chcesz Bruce... - przewróciła oczami, odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.
CZYTASZ
Porwana Przez Jokera
Fiksi PenggemarZastanawialiście się czasami, jak to jest być córką największego bohatera w mieście? Bohatera którego potrzebowało mroczne Miasto Gotham? W którym grasowało pełno najgorszych przestępców? Bycie córką Batmana to nie lada wyzwanie, ciągłe niebezpiecz...