♚ Rozdział 28 ♚

445 14 2
                                    

- Jak myślisz kiedy moja rana się zagoi? - spytałam Johnnego bacznie za nim podążając.
- No pewnie minie z kilka tygodni... - mruknął.
- Nieuniknionym jest, że zostanie blizna? - westchnęłam cicho.
- Najpierw muszę ją obejrzeć, wtedy będę mógł dokładnie odpowiedzieć na nurtujące cie pytania... - spojrzał na mnie przez bark po czym wszedł do łazienki. - Jeśli jest głęboka to prawdopodobnie zostanie z tobą przez wiele lat, a jeśli nie to nie. - otworzył apteczkę z której wyciągnął elastyczny bandaż, środek odkażający i igłę z nitką.
- W sumie to nie chciałabym jej mieć, blizny oszpecają a w szczególności kobiety. - przewróciłam oczami po czym usiadłam na skraju wanny odwracając się do niego plecami.
- Wiesz co, ja mam odmienne zdanie na ten teamt. - wyprostował dłonie przed siebie, strzelając w tym samym czasie palcami.
- Serio? Jakie? - podniosłam brew po czym spojrzałam na niego w odbiciu chromowanej słuchawki do kąpieli.
- Według mnie blizny dodają uroku i drapieżności kobiecie, a przede wszystkim niosą za sobą pewną historię. - odpowiedział. - Przy okazji rozbierz się, przez ubrania nie zmienie ci opatrunku.
- Drapieżności powiadasz? Czyli lubisz drapieżne kobiety? - spytałam z uśmiechem na ustach, po czym chwyciłam za swoją koszulkę z jękiem przeciągając ją przez głowę, bolało... a to oznaczało, że rana powoli się zabliźniała.
- No proszę cie... kobieta wiedząca czego chce, stąpająca twardo po ziemi to marzenie większości facetów... - mruknął, obserwując moje ruchy.
- Myślałam, że większość woli uległy typ... jak np: Joker... - zaśmiałam się, z grymasem bólu na twarzy, chwyciłam zapięcie mojego stanika rozpinając go. Stara Margaret nawet tego nie potrafiłby zrobić... Krępując się, zapierałaby się w sobie do ostateczności. Nowa zaś, nie miała takiego oporu.
- Skąd wiesz jaki typ kobiet lubi Joker? - podniósł brew po czym spojrzał na przesiąknięty krwią mój stary, zżółkły ze wczoraj opatrunek.
- Patrząc na to, że nie lubi sprzeciwu to celowałabym właśnie w ten typ... którego z całych sił próbuję się pozbyć... - wzięłam wdech, odruchowo się obejmując, jednak pewna stara cząstka mnie wciąż we mnie tkwiła.
- Myślę, że powoli ci się to udaję... wracając do niego... jest jedną wielką zagadką, mieszanką wybuchową... myślę, że to jaki typ lubi zależy od jego humoru... - spojrzał na mnie po czym podszedł bliżej, nasączając wacik w środku odkażającym. - Paskudną masz tą ranę... Po wczorajszych wybrykach, puściły ci szwy, a na skórze porobiły się ogromne strupy.
- Gdyby tak nie było, skakałbym szczęśliwa z tego, że nic mnie nie boli... ale tak nie jest. - parsknęłam. - Dobrze wiem co się z nią dzieje, czuje to... - przewróciłam oczami. - Ale... - nie dokończyłam bo w jednym momencie prawa ręka Jokera przyłożyła mi do mojej koszmarnej rany na plecach palący jak tysiąc ogni, środek oskażający. - Johnny ty! - jęknęłam zaciskając z całych sił zęby, prostując się i napinając z całych sił łopatki.
- Nie narzekaj jak mała dziewczynka Margaret... - zaśmiał się głośno po czym, zaczął ją lekko pocierać. - Chyba nie muszę ci mówić, że zakażona rana w najgorszym przypadku prowadzi do śmierci... - zachichotał. - Chyba znasz podstawy medycyny...
- Ja... - warknęłam. - Znam dobrze! - wysyczałam, czując wżerający się we skórę alkohol zawarty w tym środku. - Ale... - zadyszałam, wycierając lekki pot z czoła, wywołany reakcją na silny bodziec. - Mogłeś mnie uprzedzić kurwa! - zacisnęłam drugą dłoń na brzegu wanny.
- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo... - zaśmiał się.
- Przypominasz mi drugiego Jokera tylko ty jesteś mniej pierdolnięty... - syknęłam.
- Mam to uznać za komplement? - podniósł brew po czym poklepał mnie po głowie. - Skoro chcesz być piękna i zdrowa to musisz cierpieć.
- No kto by pomyślał... - przewróciłam oczmai, specjalnie ze mną rozmawiając bym aż tak nie skupiała się na nieprzyjemnym bólu. - Pamiętam jak cię pierwszy raz ujrzałem, gdy Joker przytaszczył cię do swojego apartamentu. - mruknął.
- I co pewnie zrobiło ci się niedobrze na mój widok? - warknęłam.
- No nie powiem, nie byłem tym zachwycony... przynajmniej rozbawiłaś wtedy mój dzień... - zdjął wacik nasączony alkoholem.
- Ciekawe czym? Tym, że wyglądałam jak siedem pobitych nieszczęść, związana wrzynającymi się linami w ciało jak boczek? Czy może tym, że Joker postawił mi ultimatum? - odetchnęłam gdy zdjął to cholerstwo z mojej skóry.
- Odpowiedź jest prosta... swoją niewyparzoną buźką. - zaśmiał się po czym nawinął nić na długą, ostrą igłę.
- Przepraszam bardzo czy coś ci się w niej nie podoba? - warknęłam.
- Skądżę... czasami bywa nadwyraz wkurwiająca... ale przynajmniej jest zabawnie... - zaśmiał się po czym znowu bez uprzedzenia przebił igłą moją skórę.
- Ku... - przeciągnął nić przez skórę. - Zapierdolę cię... - warknęłam. - Znowu to zrobiłeś... - zajęczałam z bólu opierając głowę i o dłonie spoczywające na moich kolanach.
- Przywidziało ci się, pozatym opanuj swój język bo nie tylko skórę zaraz będziesz miała pozszywaną... - warknął.
- A co zszyjesz mi usteczka? Jak Deadpoolowi w filmie? - przewróciłam oczami po czym się do niego odwróciłam... tylko spróbuj... a odgryzę ci tą rękę. - warknęłam głośno.
- Dzięki ale nie skorzystam... - załapał mnie za policzki po czym ścisnął z całej siły. - Albo się przymkniesz i przestaniesz się drzeć w niebogłowy albo zaraz skutecznie cie uciszę. - spojrzał na mnie.
- To spróbuj... - warknęłąm głośno, miałam wrażenie, że nie rozumie tego co w tej chwili odczuwałam, zwłaszcza gdy robił to bez uprzedzenia.
- Daje ci ostatnią szansę, albo się przymkniesz i będziesz ze mną rozmawiała albo załatwię to w inny sposób, chyba chcesz by cały gang zaraz się zleciał zobaczyć co ci robię... - spojrzał mnie wściekły, moja niewyparzona buźka czasami była zabawna ale czasami doprowadzała do szału.
- Nie masz jakiegoś znieczulenia? - jęknęłam, przecierając oczy z łez, które automatycznie do nich napłnęły.
- Podobno miałaś być silna... Gdzie ta twoja siła? - zadrwił po czym siłą mnie odwrócił i kontynuował swoje dzieło.
- W dupie wiesz... - jęknęłam. - Mam wrażenie, że nie wiesz co czuję...
- Zmarnowałaś swoją szansę... - warknął po czym z całej siły walnął mnie w głowę, zostawiając mnie półprzytomną. - Znieczulenie się skończyło... - mruknął. - To po pierwsze... Po drugie masz się przyzwyczajać do bólu bo to dopiero początek. - spojrzał na moją opadająca na bark głowę. - Po trzecie nie chciałem być jak Joker ale nie dałaś mi wyboru... Albo będziesz się szarpała i będę cię zszywał w nieskończoność, albo zrobię to szybko a ty nie będziesz mi w tym przeszkadzała jasne? - spojrzał na mój przyćmiony wzrok. - Jasne... - odpowiedział sam sobie.

Porwana Przez JokeraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz