♥ Rozdział 59 ♥

140 4 13
                                    

Śmiejąc się siedziałam obok niego wpatrując się w szybę oraz policjantów którzy zdążyli dotrzeć na miejsce zdarzenia. Całe szczęście staliśmy przecznicę dalej. Dzięki temu udało nam się bezpiecznie uciec. Dyszałam z powodu wysiłku jakbym przebiegła maraton. Powrót do formy zdecydowanie nie przychodził po jednym treningu. Już teraz zdałam sobie sprawę z tego, że będę ich musiała zaliczyć jeszcze sporą ilość. Przewróciłam oczami czując zawroty głowy po czym oparłam się o skórzany fotel samochodu i przypięłam pasami. Odetchnęłam ostatni raz. Widząc to iż ten bieg nie spowodował u niego nawet zadyszki zirytowałam się moim brakiem kondycji.

- Serio? Nawet zadyszki? 

- Czemu miałbym mieć zadyszkę po przebiegnięciu pięciuset metrów? - zachichotał. - Przecież to nie żaden wyczyn koleżanko.
- Ja czuję się jakbym przebiegła co najmniej maraton. - otarłam swoje czoło z kropelek potu rękawem mojego płaszcza.
 - No cóż, jakbym nie trenował tak jak ty taki szmat czasu to pewnie teraz też bym wypluwał płuca.  - wzruszył ramionami.
- Jeszcze wrócę do formy. - warknęłam cicho widząc, że nabija się z tego powodu ze mnie. - Zobaczysz.
- Już to widzę. - przewrócił oczami.- Oj no dobra już. - machnęłam dłonią. - Co teraz zamierzasz? Gothamską choinkę spaliliśmy doszczętnie? Co będzie następne? - uśmiechnęłam się.
- Pora namieszać w prezentach naszych mieszkańców. - Namieszać? - spytałam zadzierając brew do góry zainteresowana.
 - Mam kilka niespodzianek w swoim bagażniku.
- Taaa... - mruknęłam. - Pewnie martwe szczury i inne takie dziwności. 
- Skąd wiedziałaś? - spytał. 
- Moja kobieca intuicja mi to podpowiedziała. 
- W takim razie cóż szkoda, że nie jestem kobietą. - roześmiał się głośno odpalając przy tym samochód. Ruszył z miejsca by wkraść się w inny rewir Gotham niedotknięty naszym spowodowanym zamieszaniem.
- Pewnie cały czas nie mógłbyś od siebie oderwać dłoni... - niedowierzając na co wpadł, przewróciłam oczami.
- Bez przesady... - fuknął tak jakby obrażony, że w ogóle wpadłam na taki pomysł. - Umiem nad sobą panować...
- No nie wiem. - mruknęłam wpatrując się w szybę samochodu zastanawiając się na tym, że skoro byłam teraz takim smakowitym kąskiem za którym uganiało się pół miasta to czy znowu będziemy musieli uciekać w pościgu tak jak ostatnio. - Nie byłabym tego taka pewna. - przygryzłam nieświadomie wargę.
 - To lepiej bądź. - powiedział krótko wjeżdżając w kolejny zakręt powodując tym samym, że nie chcący uderzyłam głową w szybę. - Boże... - westchnęłam. - Jeździć nie umiesz? - masując obolałe miejsce spojrzałam w jego kierunku zła.
- Zrobiłem to specjalnie. - przewrócił oczami. - Jakbyś miała co do tego jakieś wątpliwości. 
- Nie zaczynaj tej wojny z powrotem... - zmierzyłam się z nim zaciętym wzrokiem.
- No i to w tobie lubię. - uśmiechnął się po czym poklepał mnie równocześnie po głowie niczym jakiegoś psa. - Oj uspokój się już, lepiej zastanów się co chciałabyś wrzucić ciekawego dzieciom pod choinkę. - zachichotał.

Słysząc jego słowa zaczęłam się zastanawiać co on w ogóle schował do tego samochodu i czy nie zrobi mi się na widok tego niedobrze. Wpatrywałam się w kolorowe światłeka, które przyozdobiły całe miasto na ten świąteczny czas. Moje myśli uciekały jeszcze do wczorajszego dnia, dnia w, którym tak podstępnie się z nim zabawiłam. Moja dłoń wciąż odczuwała niewidzialne widomo tego dotyku w miejscu gdzie moja ręka nie powinna się znajdować. Przygryzając wargę wsunęłam dłoń na swoje udo po czym zacisnęłam ją na rąbku mojego czerwonego płaszcza próbując wyrzucić te myśli z głowy. Ten szalony mężczyzna tak bardzo mnie pociągał, że nie mogłam zaprzeczyć, że tak nie jest.

Porwana Przez JokeraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz