♠
Jechaliśmy z prezesem w czarnej furgonetce w której połowa ścian była wypełniona po brzegi gotówką. Trzymałam w dłoni sztabkę złota którą jakąś chwilę temu zabrałam z bankowego skarbca. Zerknęłam kątem oka na zielonowłosego który rozmawiał o czymś z Johnnym. Ich słowa do mnie nie docierały ponieważ moją głowę zaśmiecało to co powiedział ten chłopak któremu Joker wyrządził krzywdę. Posiadanie dwóch osobowości naprawdę było męczące. Z jeden strony ekscytacja teraźniejszą chwilą i tym co miało nastąpić z drugiej bolesny cios w twarz który sprowadzał cię na ziemię wyciągając na chwilę z tego szaleństwa.
...
- On cię dopadnie...
- Kto kochaniutki? Kto mnie dopadnie? Przeznaczenie?
- Batman... On tu jest... Jest w mieście... Prędzej czy później się na niego natkniesz.
- Batman?
- Mimo zmiany koloru włosów każdy wie kim jesteś... Wróci po ciebie... A ciebie może nareszcie się kurwa pozbędzie......
Siedziałam wpatrując się w piękne odlane złoto na kształt eleganckiego trapezu po czym westchnęłam. Nie chciałam dopuścić do siebie tej wiadomości, wiadomości w której mój ojciec mógł żyć i ukrywać się przez ten cały czas. Jak on mógł? Jak on mógł mnie tak zostawić na pastwę losu i ostrych jak brzytwa szponów jego wrogów którzy tylko czekali na to by mnie pojmać i zemścić się za krzywdy które wyrządził im mój ojciec. Pieprzony, samolubny egoista który nigdy się ze mną nie liczył. Miał po mnie wrócić? Niby po co skoro nigdy nie byłam mu potrzebna. Kolejny siedział naprzeciwko mnie... wiedział i mimo wszystkiego niczego mi do tej pory nie powiedział zostawiając mnie z moimi myślami które z dnia na dzień pochłaniały mnie co raz bardziej odkąd usłyszałam te pieprzone plotki na jego temat. Wydawały się być bujdą stworzoną tylko po to by się ze mnie ponabijać i napluć mojemu ojcu jak i mi w twarz. Mimo wszystko i tak zdawałam sobie sprawę, że w każdej plotce jest ziarno prawdy tylko ja skutecznie odsuwałam od siebie te myśli woląc żyć chwilą, żyć momentem który rozgrywał się tu i teraz. Moja zmienność nastrojów zaczynała przypominać tę podobną do Jokera. Jeszcze chwilę temu ciekawość i euforia trzymały mnie w objęciach, teraz był to niepokój, przygnębienie i chęć usłyszenia całej prawdy. Nie zwróciłam uwagi na to, że moje dłonie automatycznie zacisnęłam w pięści a usta zwinęłam w cienką linijkę. Biorąc wdech i wydech próbowałam uspokoić swoje emocje nie chcąc zrobić czegoś głupiego. Joker powiedział, że wszystko mi wyjaśni jednakże poczułam się zawiedzona. Był kłamcą i nie powinno mnie to dziwić mimo wszystko jakiś pierwotny instynkt i nie widzialna siła kazała mi go przycisnąć do wyznania mi całej prawdy natychmiast. W jednej chwili z cholewki swojego taktycznego obuwia wyciągnęłam nóż zrywając się z miejsca, przycisnęłam go do szyi Jokera tak, że skutecznie poczuł jego ostrość. Zielonowłosy nie wiedząc co się dzieje w jednej chwili został przyszpilony do ścian opancerzonego wozu.
Johnny widząc całą tą akcję zareagował w błyskawicznym tempie i przystawił mi pistolet do głowy.
- Tylko spróbuj mu coś zrobić to cię zabiję... - warknął z grymasem wściekłości na twarzy. Zauważył, że nawet nie rzuciłam w jego stronę, żadnego spojrzenia ten temat należał do mnie i do Jokera.
- Dlaczego mnie okłamywałeś? – warknęłam ściskając z całej siły rękojeść swojego noża. Szef banku siedział obok związany z zaklejonymi ustami i tylko patrzył na nas w przerażony sposób.
- Margaret... - przewrócił oczami po czym westchnął zrezygnowany moją postawą. – Mówiłem, że wytłumaczę ci to na osobności. – warknął wpatrując się w wściekłość moich oczu.
- Chcę znać prawdę teraz. – zaakcentowałam ostatnie słowo przyciskając mocniej nóż do jego szyi. – Do jasnej cholery! To co mówił tamten chłopak... - warknęłam próbując opanować moje zachowanie które podpowiadało mi by podciąć mu gardło jeśli tylko usłyszę chociażby jedno kłamstwo. Miałam gdzieś to czy Johnny wpakuję we mnie kulkę czy też nie. Jeśli mieliśmy zginąć to zginęlibyśmy razem. – Czy to jest prawda? – warknęłam a kilka moich kosmyków włosów opadło mi na twarz. Joker widział dobrze kiedyś to spojrzenie i przypomniał sobie, że czyny które po nim nastąpiły nie należały do najprzyjemniejszych.
- Tak to prawda. – odpowiedział krótko przez zadane przeze mnie pytanie.
- Wystarczy jeden gest i ją zastrzelę. – spojrzał na Jokera Johnny dając mu do zrozumienia, że jest w gotowości mimo wszystko był jego szefem a to, że go wczoraj obroniłam przed gniewem Jokera wcale nie zwalniało go od zapewnienia mu bezpieczeństwa i wykonywania swoich obowiązków. Król Gotham tylko wyciągnął dłoń pokazujący mu, że sobie poradzi.
- Wiesz czemu cię okłamywałem? Czemu nie mówiłem ci prawdy? – spytał wpatrując się w zieleń moich oczu wsuwając dłonie na moje ramiona a później na nadgarstek w którym trzymałam nóż który niebezpiecznie naciskał na teksturę jego skóry. – Bo widziałem to jaka byłaś szczęśliwa przez cały ten czas, jak odkrywałaś powoli swoje karty. Wcale nie zauważyłem byś jakoś szczególnie o nim myślała. – wziął wdech po czym warknął odchylając głowę bardziej w kierunku ściany odsuwając się nieco od ostrza które mogło w jednej chwili rozorać mu skórę. – Przyznaj się Margaret tęsknisz za nim? Za osobą która się nawet tobą nie interesowała? Czyja to wina? Kogo? Że się tu znalazłaś i patrzysz mi teraz prosto w oczy. – uśmiechnął się wbijając we mnie świdrujące spojrzenie. –Czyja to wina? Czyja? – powtórzył. - Że doświadczyłaś przez te wszystkiego miesiące bólu i cierpienia jakie ci zadałem? Moja? – spytał drwiąco.
- A czyja kurwa?! – zagryzłam policzek od środka trzęsąc się ze złości która tylko czekała na to by się uwolnić. – To ja siebie porwałam?! To ja namieszałam sobie w głowie?! – krzyknęłam chcąc wykonać jakąkolwiek krzywdę temu człowiekowi jednak był szybszy, wyrwał mi nóż po czym pociągnął za nadgarstek i w bardzo szybkim tempie zamienił się ze mną miejscem tym razem dociskając moją twarz do metalowej ściany podstawiając mój nóż pod moje gardło. Warknęłam próbując się wyrwać patrząc kątem oka na niego wściekłym spojrzeniem.
- Przecież to nie ja namieszałem ci w głowie. Sama to zrobiłaś. – zaśmiał się niedowierzając w to co słyszał. – Czy to ja chłonąłem wszystko jak gąbka? I byłem spragniony nowej barwnej rzeczywistości? Czy to ja do tego doprowadziłem? – spytał warcząc mi to do ucha. – Chcesz mnie obwinić o to, że się zmieniłaś? Jakbyś była nieugięta i twarda to przyznam nie udałoby mi się to. – wzruszył ramionami. – Ale życie napisało dla ciebie inny scenariusz i nie możesz mnie obwiniać za to co się z tobą stało wariatko. – szarpnął mną dociskając bardziej do ściany opancerzonego wozu. – Tak twój ojciec żyje i nie są to plotki. Jak widać zdążył się wykurować przez te wszystkie lata swojej nieobecności. Chociaż za późno w momencie w którym zdążyłaś się we mnie zakochać. – mruknął akcentując ostatnie słowo uśmiechając się od ucha do ucha zerkając na prezesa banku przed którym odgrywał się niezły spektakl.
- Nie kocham cię... - wydyszałam próbując się uwolnić od jego uścisku i ostrza pod moim gardłem.
- Doprawdy? – spytał drwiąco. – A to co mi pokazałaś w banku? Twoją histerię bo myślałaś, że umrę po oddanym strzale przez strażnika zasłaniając cię moim ciałem to zmyśliłem sobie?
- Dlaczego... - przymknęłam powieki dysząc cicho. – Dlaczego jesteś taki okrutny? Co ja ci takiego zrobiłam? Zerknęłam kątem oka na Johnnego który siedział cicho z miną która wydawała się być zawiedziona, że nie mógł mi pomóc tak jak ja im wczoraj.
- Ty? Nic... ale świetnie się bawię wiedząc, że nic mi nie zrobisz... Tylko czekasz na to by cię zerżnąć przy każdej nadarzającej się okazji... - zachichotał widząc rumieniec zawstydzenia który oblał moją twarz.
Poczułam się taka malutka gdy Joker wspomniał o tym przy reszcie mężczyzn zgromadzonych w tej furgonetce.
- Nie marzysz o mnie? – spytał wbijając szpilę jeszcze głębiej i w tak już dotknięcie miejsce stwierdzeniem które przed chwilą wypłynęło z jego ust. – Powiedz prawdę... - warknął łapiąc mnie za krocze sprawiając tym samym, że ugięłam się pod jego dotykiem i cicho jęknęłam marszcząc czoło. – Wiem kiedy kłamiesz... - spojrzał na mnie tym paskudnym wzrokiem, chyba nie spodobało mu się to, że wystartowałam do niego z nożem przy oczach prezesa banku.
Zacisnęłam powieki czując okropne poniżenie, nagle moja hardość zamieniła się w poczucie ogromnego wstydu, z każdym słowem stawałam się co raz mniejsza. – Odcięło ci nagle mowę? – spytał zaciekawiony zaciskając swoją dłoń jeszcze mocniej, dłoń która jakiś czas temu sprawiła mi wielką przyjemność. – Jesteś moją marionetką? Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś po tak długim czasie? Może mam cię zerżnąć właśnie w tej chwili na oczach całej reszty żebyś się uspokoiła. – złapał mnie za włosy po czym szarpnięciem docisnął mnie plecami do swojej klatki piersiowej nie spuszczając noża który wycelowany był w moją szyję. – Pogodziłaś się już z tym, że twój ojciec żyje? – spytał chociaż wiedział, że nie otrzyma ode mnie odpowiedzi. - Ojciec który cię okłamał? Kto tutaj jest okrutniejszy ja czy on? Kto jest tak naprawdę potworem? – szepnął mi do ucha przygryzając jego płatek.

CZYTASZ
Porwana Przez Jokera
FanfictionZastanawialiście się czasami, jak to jest być córką największego bohatera w mieście? Bohatera którego potrzebowało mroczne Miasto Gotham? W którym grasowało pełno najgorszych przestępców? Bycie córką Batmana to nie lada wyzwanie, ciągłe niebezpiecz...