❤ Rozdział 49 ❤

185 13 0
                                    

❤ 

W kryjówce Batmana...

- Tak jak ci obiecałem tak dzisiaj zobaczysz swojego małego braciszka Jacku Dalitz... - powiedział nietoperzy mężczyzna stojąc przed planem który wspólnie jeszcze na bieżąco ustalali.
- To gdzie on jest? - spytał mierząc go wzrokiem.
- Czeka na ciebie w osobnym pokoju. Tak jak mówiłem spotkacie się w cztery oczy bez obecności mnie ani Cloe. Macie na to spotkanie czas jednej godziny. - spojrzał na niego jednocześnie rozrysowując linie imitujące drogę jaką będą się poruszali z rudowłosą dziewczyną w Noc Oczyszczenia.
- A tak w ogóle... Widziałem jakieś trupy w garażu? Na co ci one? - zmarszczył czoło skonsternowany.
- To ludzie Jokera. - przewrócił oczami odrywając wzrok od planu przenosząc go na niego.
- Ludzie Jokera? Ale, że setka od wczoraj? - zdziwił się potężnie niedowierzając, że przez jedną noc pozbyli się jedną czwartą gangu Jokera.
- No cóż, mieliśmy z Cloe wczoraj pracowity wieczór. - mruknął lekko się przeciągając. - Nie są zbyt inteligentni... Większość z nich dała się złapać w podobny sposób. Mam w planach wysłać Jokerowi jasną wiadomość.
- Żebyś się nie doigrał... Joker wpadnie w szał... - odparł.
- W takim razie niech lepiej wyszkala sobie ludzi skoro dają się złapać tak prostym podstępem... - przewrócił oczami. - Jared czeka na ciebie w twoim pokoju. - Miłego spotkania. - powiedział dając mu do zrozumienia, żeby opuścił już miejsce w którym rozplanowywał odbicie swojej córki z rąk zielonowłosego.


Jack wychodząc z pomieszczenia jeszcze raz zmierzył Batmana podejrzliwym wzrokiem po czym udał się do pokoju w którym miał nadzieję, że natknie się na swojego młodszego brata. Od momentu jego porwania codziennie zastanawiał się jak się czuje i co u niego. Miał nadzieje, że Jared tak szybko w niego nie zwątpił. Co prawda żyjąc w gangu Jokera Jack zapomniał o nim nie ze względów uczuciowych ale codzienność która go otaczała była bardzo czasochłonna i pracowita. Będąc każdego dnia w terenie tracił rachubę dni i godzin. Był zajęty tylko na zadaniach które musiał wykonywać. Teraz gdy zobaczył go przywiązanego do tego cholernego krzesła, trzęsącego się ze strachu doszło do niego, że nie powinien nigdy zapominać o człowieku któremu obiecał, że po niego wróci. 

Będąc przed drzwiami swojego pokoju wziął głęboki zdenerwowany wdech. Nie wiedział jakiej reakcji się spodziewać. Nie wiedział jak zareaguje jego brat na jego widok. Miał skrytą nadzieję, że tak samo jak w momencie gdy po raz pierwszy się zobaczyli. Co prawda było to spotkanie internetowe podsycone strachem i rozpaczą spowodowaną przez rudowłosą tropicielkę ale cieszył się skrycie, że nareszcie po tylu latach ujrzał go na własne oczy. Ostatni wdech... pchnął drzwi w głąb pomieszczenia. Zauważył chłopca siedzącego przy stole kolorującego jakiś rysunek z kolorowanki. Chłopiec słysząc trzask otwierających się drzwi poderwał wzrok do góry zauważając swojego brata zerwał się z krzesła i podbiegł szybko, mocno wtulając się do jego brzucha.
- Jack! - krzyknął podekscytowany. - Wróciłeś! - oderwał się i spojrzał na jego twarz z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Jared... - odwzajemnił uśmiech i zniżył się do jego poziomu tak by spojrzeć chłopcowi w twarz. - Witaj bracie... - mruknął zamykając go w potężnym uścisku.
- Też się cieszę ale zaraz mnie zgnieciesz! - pisnął brunatno włosy chłopiec odwzajemniając uścisk. 
- Jeszcze dwa tygodnie i wyrwiemy się z tego miejsca obiecuje ci... osoba która mnie przetrzymuje powiedziała, że zrobi ci krzywdę jak nie będę z nią współpracował. - westchnął zrezygnowany. - Dlatego muszę doprowadzić sprawę do końca. 
- Rozumiem bracie... - odparł. - Obiecaj, że już nigdy mnie nie zostawisz... Nie chce wracać do tego okropnego miejsca.
- Gdzie przetrzymuje cię ta rudowłosa małpa? - spytał próbując odczytać z jego twarzy którąś z emocji.
- Znalazła mi rodzinę zastępczą... nie jest tam wcale tak źle. - mruknął. - Więcej ci nie mogę mówić bo powiedziała, że mnie ukarzę. - westchnął. - Nie chcę już bólu... - spojrzał na niego pokazując mu jednocześnie wielkie krwiaki na nogach, brzuchu i plecach.
- Jeśli uda nam się stąd wyrwać obiecuję, że już nikt więcej nie podniesie na ciebie ręki... - pogłaskał go po głowie. -Co tam kolorowałeś? - spytał?
- Cloe dała mi kolorowankę... powiedziała żebym się nią zajął podczas gdy będę na ciebie czekał. 
- Lubisz kolorować? - spytał, chciał z nim porozmawiać tak po prostu.
- Nie ale nie chciałem się nudzić... wolę samochody... - mruknął ciesząc się czasem ze swoim bratem.
- W twoim wieku też bardzo je lubiłem... w sumie nadal kocham... - uśmiechnął się na myśl o swoim klasycznym mustangu stojącym w garażu Jokera. - Szkoda tylko, że straciłem ten samochód...
- A jaki to model? - zapytał zaciekawiony.
- Klasyczny stary amerykański mustang w pięknym czerwonym kolorze. Spodobałby ci się. - uśmiechnął się. 
- Z pewnością. Musisz mnie kiedyś zabrać nim na przejażdżkę. 
- Zabiorę cię masz moje słowo. - uśmiechnął się.
- Jack czemu cię tyle nie było? - spytał do tej pory nie wiedział gdzie pracował i w jakich kręgach obracał się jego starszy brat.
- To skomplikowane... - westchnął.
- No powiedz mi bo się na ciebie obrażę... - warknął.
- Dla Jokera... dlatego nie mogłem mieć z tobą żadnego kontaktu...
- Dla tego psychopaty?- zmarszczył czoło, nawet dzieci wiedziały kim był Jokera. Jeśli dziecko w Gotham było niegrzeczne właśnie straszyło się je obłąkańczym zielonowłosym szaleńcem. - On jest straszny jak mogłeś dla niego pracować? - zmarszczył czoło.
- Nie miałem wyboru... byłem w kropce... Joker dobrze płacił... i dużo wymagał. - westchnął. - Myślałem, że szybko dorobię się fortuny... a później ewentualnie gdzieś ucieknę zabierając ciebie przy okazji.
- Nie chciałbym mieć z nim do czynienia...
- Nie był taki zły... - odparł szczerze. - Wiadomo, że był szalony i miał swoje humorki ale był dobrym wbrew pozorom pracodawcą... 
- Teraz grozi ci inny mężczyzna... widziałem go gdy rozmawiałem z tobą przez telefon... Kto to taki? - zmarszczył czoło zastanawiając się bo bez przebrania wcale nie przypominał Batmana.
- Im mniej wiesz bracie tym będzie lepiej dla ciebie... Opowiem ci wszystko w innym miejscu i innym czasie... - pogłaskał go po głowie. 
- No dobrze Jack... ufam ci... - pokiwał głową. - Nasze spotkanie za chwilę dobiegnie końca... - spojrzał na zegar zawieszony na ścianie. - Będę tęsknił.
- Niedługo to się skończy obiecuje ci... - przytulił go do siebie i westchnął. - Trzymaj się, bądź silny.
- Ty też Jack... 
- Koniec widzenia... - usłyszał kobiecy głos w pokoju w którym się znajdowali. - Zabieram Jareda ze sobą a ciebie chce jeszcze widzieć Bruce... Idź do niego... - powiedziała i wyszła z chłopcem z pokoju.
- Już idę... - warknął idąc powoli w stronę pokoju w którym był godzinę temu.


...

- Chciałeś mnie widzieć... - zwrócił się do niego Batman wstając od stołu. - Kiedy będziesz w pełni gotowości do działania? - spytał zerkając kątem oka na jego nogę.
- Potrzebuję jeszcze około tygodnia... - westchnął. - Jest co raz lepiej z dnia na dzień... dzięki Bogu, że ten twój szajs nie złamał mi kości... 
- Masz szczęście... - odparł. - Potrzebuję cię do rozbrojenia naszego szalonego przyjaciela. Wiesz gdzie posiada magazyny z bronią... musimy się jej pozbyć ale nie teraz... dzień przed nocą oczyszczenia. Tak by do tej pory niczego nie podejrzewał... 
- Masz szczęście... że pozbyłeś się tylko mało wartościowych ludzi bo Joker już dawno by to wywęszył... Ale to nie ma znaczenia... tutaj liczy się ilość... im mniej ich przyjdzie tym lepiej... 
- Zdecydowanie... chce by o wszystkim dowiadywał się po kolei. Łatwiej będzie go zaskoczyć w finalnym dniu... Naprawdę myślisz, że moja córka mogła się w nim zakochać? - spytał.
- Wiesz Batku... - zdziwił się pytaniem jakie mu zadał. Nie spodziewał się tego usłyszeć nigdy z jego ust to znaczyło, że on sam był dosyć zagubiony. Nie umniejszało to jego niebezpieczności oczywiście. Jack widząc go poklepał go po plecach niczym starego druha. - Jak ostatnim razem widziałem ich w kasynie... mógłbym stwierdzić, że dokładnie to wszystko zmierzało w stronę tego kierunku.
- Margaret jest sprytna... z pewnością udaje tylko po to by dać sobie tam jakoś radę... - powiedział. - Kto chciałby takiego szaleńca... - warknął. 
- On również jest spryty wie co zaboli cię najbardziej... - kiwnął głową po czym się odsunął. - Wiesz jakie życie prowadziła jeszcze przed spotkaniem go... - powiedział. - To, że wpadła w jego ręce to twoja wina i nie wiem jak jej to wszystko wytłumaczysz. 
-  Po prostu zdradzę prawdę... Jesteśmy do siebie podobni... - powiedział, ponieważ on ze swoim bratem miał podobną relację. 
- Pod tym względem może trochę... - przewrócił oczami. - I mam nadzieję, że później mnie nie zawiedziesz. - Zajmę się tymi magazynami jak już dojdę do siebie


...

Porwana Przez JokeraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz