♣- Wykonałaś zadanie tak jak prosiłem? - warknął do telefonu zamyślony całą sprawą Joker.
- Jeśli dobrze pamiętam dałeś mi na to 2 lub 3 dni... minął dopiero pierwszy dzień i pół... daj mi czas, szukanie informacji o rzekomo zmarłym gacku jest jak szukanie igły w stogu siana. - odpowiedziała Cloe do, której zatelefonował.
- Albo się sprężysz... albo cała twoja teraźniejsza wypłata pójdzie na zleceniobiorcę, któremu każe cię zgładzić... nie mam czasu na twoje widzi mi się... - warknął wściekły do telefonu.
- Ale Szefie... nie taka była umowa. - zająknęła się do telefonu.
- Nic z tobą nie podpisywałem, masz jeszcze jeden dzień inaczej wystawię list za tobą, tak jak ktoś to zrobił z Margaret... jeśli tak bardzo ci zależy jednak na życiu, dowiedz się przynajmniej kto wystawił list likwidacyjny na nią.... - warknął po czym spojrzał na Johnnego, który siedział obok niego i przysłuchiwał się całej rozmowie.
- Tak szefie, w ciągu kilku godzin będziesz miał informacje na swoim telefonie... - odpowiedziała.
- Mam taką nadzieję bo inaczej wiesz co cię czeka. - warknął i się rozłączył.- Szefie tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy też do tego zadania zatrudnić Nesryn z naszego gangu... jest świetną hakerką a informacje znajdzie szybciej od Cloe... - mruknął pod nosem po czym podał mu świeże cygaro.
- Zapomniałem w ogóle o jej istnieniu, przekaż jej to osobiście... oraz też daj określony limit, człowiek w stresie pracuje na pełnych obrotach... a tego oczekuję od swojego gangu... - przewrócił oczami po czym na niego spojrzał.
- Jasne już się robi... równie dobrze, możemy posłać większą liczbę patroli złożonych z naszych ludzi by informowali nas na bieżąco. - mruknął, podsuwając Jokerowi pod nos pewne rozwiązanie.
- To też nie jest głupi pomysł... Od dzisiaj, rozkaż każdemu by być bardzo czujnym, nie było go co najmniej cztery lata... Osoba atakująca z zaskoczenia jest o wiele gorsza od stałego wroga... - mruknął, zapalając cygaro, zaciągając się jego gorzkim dymem.
- Pewnie dodatkowo będzie chciał się zemścić za zabójstwo Robina... - mruknął Johnny.
- Ach, ten dzieciak... nigdy nie zrozumiałem, czemu Gacek, zatrudnił tego chłopaczka do pomocy... nie dość, że nie doświadczony to nieokrzesany... porywający się z motyką na księżyc... - przewrócił oczami, śmiejąc się do tego głośno, przypominając sobie, że jeden z tatuaży na jego ciele dotyczy właśnie zabójstwa. - Było to zabawne do momentu, kiedy to Batman roztrzaskał mi zęby i wpakował mnie do Arkham Asylum... - przewrócił oczami. - Chociaż stamtąd też mam miłe wspomnienia. - uśmiechnął się szeroko.
- Szef ma tyle historii, że z pewnością starczyłoby na obszerną biografię. - mruknął.
- Johnny czego ty o mnie jeszcze nie wiesz... jestem chodzącą niespodzianką, maestro zaskakującym ludzi... - mruknął.- Nie wątpię...
- A Meggy Batmanka, jest kolejną zdobyczą, wpisującą się w moją biografię... Nie dość, że zabrałem mu jego to jeszcze ją... wyobraź sobie jego wściekłość gdy po raz pierwszy po tak długiej przerwy się spotkamy. - zaśmiał się głośno, zaciągając się ponownie dymem.
- To będzie najgorętszy okres w historii odkąd tutaj pracuje... - mruknął.
- Będzie bardzo ale to bardzo dużo zabawy, na razie wszystko powoli się rozkręca... ja i Batman nie możemy uderzyć w tym samym momencie... wszystko ma swój początek i koniec, grunt to utrzymywać córeczkę w długim stanie nieświadomości. - uśmiechnął się ponownie.
- Postaram się wciskać jej każdy kit, który będzie trzeba. - mruknął Johnny.
- Jeśli dobrze się spiszesz może po tylu latach pracy nareszcie wyślę cię na wakacje... ale musisz sobie zasłużyć. - uśmiechnął się po czym spojrzał w kamerę, która była umieszczona w moim pokoju, oczywiście dyskretnie schowana. - Spójrz jaka grzeczna, siedzi na łóżku i rozmawia z pluszakiem z fabryki... - zaśmiał się. - I to niby ja mam nierówno pod sufitem... - mruknął.
- No cóż, nikt nie powiedział, że jest normalna... każdy ma swoje dziwności.
- Ona jest podoba do mnie ale jeszcze o tym nie wie... udaje kogoś kim nie jest, bo tak ją wychował ojciec... ale z tego życia nie ma żadnych korzyści, dopiero się o tym skrupulatnie przekonuje. - uśmiechnął się. - Powoli zaczyna wątpić w to czy ojciec w ogóle ją kochał, czy tylko interesował się nią bo była jego domniemaną córką. - mruknął.
- Może była wpadką? - zaśmiał się Johnny.
- Może kto wie... co Batman uklepał na boku... W końcu wysłał ją do innego miasta na wiele lat, pod pretekstem tak zwanej ochrony, a czy w ogóle odwiedził ją na jakiekolwiek święta lub tak bez okazji? - mruknął zastanawiając się.
- Szczerze wątpię... A to, że zostawił ją na cztery lata samą, nie dając oznaki życia...w ogóle przekreśla go w jej życiu... mimo, że wierzy w to, że zmarł i broni go bo jednak był jej ojcem, to obwinia go w głębi duszy za to jakie teraz prowadzi życie...życie w ciągłym strachu bez garstki znajomych... - mruknął Johnny.
- No cóż jeśli Batman się ujawni jestem pewny, że straci swoją jedyną córeczkę przez to, że postanowił się ukrywać przez tyle czasu... gdyby był obecny może i nie udałoby mi się jej porwać a to boli ją najbardziej... - zaśmiał się.
- Oj tak... ale przynajmniej jej życie teraz stało się ciekawsze... - mruknął Johnny, który dostał sms o nowej dostawie uzbrojenia... - A odnośnie tego, dostawca już przyjechał muszę odebrać broń...
- Jedź... tylko bądź czujny, weź sobie obstawę, zwłaszcza Jacka... dosyć często patroluje miasto więc będzie wiedział, którą drogą pojechać...ja pozałatwiam parę innych spraw i pobawię się z Margaret... - uśmiechnął się po czym wstał i poszedł w moim kierunku.
![](https://img.wattpad.com/cover/83647050-288-k607341.jpg)
CZYTASZ
Porwana Przez Jokera
FanfictionZastanawialiście się czasami, jak to jest być córką największego bohatera w mieście? Bohatera którego potrzebowało mroczne Miasto Gotham? W którym grasowało pełno najgorszych przestępców? Bycie córką Batmana to nie lada wyzwanie, ciągłe niebezpiecz...