♠
Jechaliśmy na górę w ciszy przyodziani w krew naszej wspólnej ofiary. Joker nie wiedział jak to skomentować bo nie przewidział tego, że prawdopodobnie wezmę sobie to sobie tak głęboko do serca by aż pozbyć się swojego imienia i nazwiska. Wpatrywałam się w sufit tak jakbym była znudzona całą sytuacją a to co zrobiłam parę chwil temu nie wywarło na mnie żadnego wrażenia. Zagryzałam subtelnie wargę nucąc sobie jedną z piosenek którą słyszałam na dole dokonując krwawej masakry.
- That's life... That's all the people say... - zaśpiewałam kawałek utworu chichotając pod nosem nawijając pasemko swoich włosów na palec.
- Margaret... - złapał mnie za przedramię zielonowłosy by wyciągnąć mnie z tego dziwnego transu.
- Nie nazywam się tak... - warknęłam zwężając powieki w wąskie linijki.
- Nie chciałem by tak to zabrzmiało... - westchnął czując delikatne poczucie winny za to, że tak się z nią zabawił w furgonetce wyznając jej przy tym prawdę.
- Jestem marionetką. – uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę ignorując próbę tłumaczenia się zielonowłosego. – Jej już nie ma... - zmieniłam nagle swój nastrój gdyż tak naprawdę to nie ja przemawiałam tylko twór który wziął mnie w swoje objęcia. – Zostałam tylko ja... Ciekawość... która zamknęła starą Margaret w klatce po tym jak sama mnie o to poprosiła.
- Nie pierdol... - fuknął zaciskając zęby i uchwyt na moim nadgarstku.
- Od dzisiaj to my będziemy się świetnie bawić Jokerze... - zaśmiałam się wpatrując się w jego oczy przygryzając zniecierpliwiona wargę. – I będziesz musiał znieść tego konsekwencje.
- Myślisz, że nie będę w stanie? – spytał. – Przecież to ja cię stworzyłem. – skonfrontował się ze mną przyciskając tym samym do metalowej ściany.
- To jest droga tylko i wyłącznie w jedną stronę, nie skrzywdzisz już więcej Margaret bo ona się od tego odcięła i nie rozmawiasz już z nią. – powiedziałam upojoną moją drugą naturą. – Przecież jej nie chciałeś... nie podobała ci się tak naprawdę jej stara wersja. – przewróciłam oczami. – Stworzyłeś nową lepszą na swoje podobieństwo. – zaśmiałam się po czym chwyciłam go za policzki kradnąc mu brutalny pocałunek który zielonowłosemu niezbyt się spodobał ponieważ się z niego uwolnił.
Joker warknął tylko coś niezrozumiale po czym walnął w ścianę windy z całą mocą tuż obok mojej głowy a gdy dojechała na piętro wyszedł z niej jak oparzony i udał się do swojego pokoju by przebrać się na zaplanowane spotkanie. Spojrzałam na niego po czym wzruszyłam ramionami poprawiając luźne kosmyki włosów które ulotniły się z mojej fryzury również udałam się w stronę pokoju wpadając tym samym na Nesryn.
- Margaret! – krzyknęła ponieważ wpadła na moje zakrwawione ciało. Tym razem nie należała ona do mnie.
- Nie jestem już Margaret... - mruknęłam przewracając oczami po raz kolejny słysząc swoje imię.
– Jestem marionetką. – mruknęłam z obojętnym wyrazem twarzy.
- Co ty mówisz? – złapała mnie za ramiona po czym przesunęła dłońmi po nich kilka razy w bardzo kojący sposób. – Jesteś Margaret, Margaret Wayne... - zachichotała zdenerwowana nie wiedząc co się działo. W odwecie dostała ode mnie uderzenie w rozcięty policzek. Kobieta zszokowanym wzrokiem zlustrowała mnie od stóp do głów po czym wsunęła na niego dłoń.
- Jestem marionetką. – rzuciłam krótko wymijając ją szerokim łukiem idąc tym samym do pokoju, chcąc się umyć i przebrać szykując się na dzisiejszą imprezę.
...
Po wzięciu szybkiego prysznica i wykonania sobie nietypowego makijażu w postaci czarnych rombów na powiekach i kawałkach policzków oraz krwistoczerwonych ust zabrałam się do wykonania fryzury jaką były piękne kolorowe fale. Nucąc w głowie cały czas tę samą melodię starałam się w doszczętny sposób ukazać nowe oblicze.
- Zdecydowanie lepiej... - mruknęłam zadowolona patrząc w lustro. Po kilku minutach znalazłam w swojej szafie sukienkę w czarno czerwone romby którą założyłam w błyskawicznym tempie. Przyodziałam również złotą bogato zdobioną biżuterię oraz wysokie czarne obwiązywane wokół łydki obcasy z czerwoną podeszwą.
- Piękna z ciebie marionetka. – mruknęła ciekawość. – Wyglądasz idealnie... Dzisiaj się nieźle zabawimy moja droga... - mruknęła patrząc mi w oczy. Siedziałam skulona w kącie mojego umysłu z zawiązanymi dłońmi i zaklejonymi ustami oraz zaszklonymi oczami. Może zbyt pochopnie podjęłam decyzję, teraz nie było już odwrotu.
...
- Johnny! – zmieszana Nesryn trzymając dłoń na policzku złapała go na korytarzu. – Co się stało z Margaret? Właśnie oberwałam od niej w twarz za to, że zwróciłam się do niej po imieniu... - zagryzła wargę z powodu bólu jaki jej w tym miejscu towarzyszył.
- Poznała prawdę o ojcu a Joker jej to dobitnie i bez skrupułów oznajmił... - zmarszczył czoło widząc zerwany szew który trzymał rozciętą ranę w ryzach. – Uderzyła cię za to? – spytał. – Swoją drogą muszę zszyć ci tę ranę ponownie.
- Joker powiedział jej prawdę o ojcu? – spytała zszokowana nie wiedząc nic na ten temat ponieważ nie uczestniczyła bezpośrednio w napadzie.
- Tak... - powiedział zrezygnowany. – I zrobił to najobrzydliwiej i najbardziej poniżająco jak mógł na naszych oczach.
- Co to znaczy na waszych oczach? – wytarła kawałkiem rękawa stróżkę krwi która zaczęła jej skapywać po policzku.
- Na oczach moich i prezesa banku który najprawdopodobniej gryzie piach... - rzucił okiem na dywan który posiadał liczne krwawe odciski butów zmierzających w stronę sypialni powoli obłąkanej dziewczyny.
- Poza tym Joker nie szczędził słów i czynów nazywając ją jego marionetką i wypominając jej, że się w nim zakochała... - przewrócił oczami gdyż zaczynał być powoli zmęczony całą tą szopką związaną z Margaret.
- To dlatego wyparła się tego imienia ponieważ nie chciała się już tak czuć?
- Na to wygląda i boję się tego co będzie nas dalej czekało... - powiedział zrezygnowany. – Chodź musze ci to zaszyć a przy okazji opowiem ci co się działo w banku i jaki podstępny dowcip wykręcił jej Joker od którego wszystko się zaczęło.
...
Stojąc przed drzwiami sypialni Jokera postanowiłam zapukać w drzwi kilka razy by pospieszyć zielonowłosego.
- Długo się jeszcze będziesz przebierał? – warknęłam opierając się plecami o drewnianą framugę.
– Chyba lubisz się spóźniać. – przewróciłam oczami odliczając w jakim czasie otworzy mi drzwi.
Nie dostałam odpowiedzi za to bolesny upadek w tył na ziemię po tym gdy wyżej wymieniony mężczyzna ostrym szarpnięciem je otworzył.
- To ja ustalam o której wychodzimy a nie ty. – spojrzał wściekły patrząc na mnie z góry. – Poza tym co ty masz na twarzy?
- Nie podoba ci się? – spytałam leżąc na ziemi i wpatrując się w niego uśmiechając się przy okazji.
– Wyglądam jak marionetka. – wzięłam głęboki wdech rzucając kątem oka na wygląd jego pokoju. Pierwszy raz widziałam go odkąd tutaj trafiłam. Moim oczom ukazało się przestronne pomieszczenie udekorowane w stylu loftowym w którym główną rolę grały drewniane elementy i ciemne kolory. Półki uginały się od sterty przeróżnych książek. Ciemno zielony kolor wpleciony z pomysłem w gamę kolorystyczną całości nadawał tej sypialni dekoratorski pazur. Mój wzrok przykuły zwłaszcza przypięte do łóżka kajdanki a co dziwnego moje zdjęcie przebite batarangiem na stoliku koło łóżka.
W przeciągu kilku minut ujrzałam również teczkę z napisem Batman niedaleko regału z książkami.
- W co ty pogrywasz? – spytałam marszcząc czoło zastanawiając się jakie jeszcze informacje na temat mojego ojca zebrał zielonowłosy.
- Wynocha!!! – krzyknął zdenerwowany po czym chwycił mnie za włosy, brutalnie podniósł i wypchnął za drzwi. – Masz czekać w salonie! – zatrzasnął drzwi i wszedł do środka.
- Królewicz się znalazł... - warknęłam. – Żebyś się nie zesrał... - szepnęłam pod nosem idąc w kierunku salonu. Gdy tam dotarłam usiadałam na kanapie wzdychając cicho zastanawiając się nad tym co widziałam.
Po dziesięciu minutach ujrzałam go gotowego do wyjścia bez grama oraz plam krwi swojej ofiary. Przyodziany w biało czarny garnitur oraz czarną zawiązaną pod szyję muszkę, rzucił w moją stronę wściekłe spojrzenie po czym podszedł do mnie i złapał mnie za szyję.
- Jeszcze raz spróbuj mnie znieważyć... - warknął.
- To co? – spytałam śmiejąc się. – Zabijesz mnie? Nie, nie zrobisz tego więc będę się zachowywała tak jak będę chciała. – przewróciłam oczami teatralnie chichotając.
- Nie zabiję cię ale mogę ci zadać nieco bólu w inny sposób. Poza tym zmyj to bo wyglądasz jak błazen... -spojrzał na rąby wymalowane na moich powiekach.
- Doprawdy? A ja myślę, że nareszcie znalazłam rolę w tym przedstawieniu. – uśmiechnęłam się po czym się odsunęłam idąc w kierunku windy.
Joker spojrzał na nią, warknął coś w niezrozumiały sposób i ruszył w jej kierunku. Po kilku minutach znaleźli się na dole i wsiedli do samochodu.
- Johnny z nami nie jedzie? – spytałam zdezorientowana widząc jego brak.
- Nie, bo ma inne przydzielone obowiązki związane z naszym odbytym napadem. – odpalił samochód ruszając z piskiem opon.
- Co robiło moje zdjęcie przy twoim łóżku? – spytałam. – Oddajesz się cielesnym pokusom mając mnie przed sobą? – spytałam zakręcając pasemko swoich włosów na palcu.
- Mógłbym cię... - warknął przerywając nie chcąc pobudzać jej fantazji. – W każdej chwili.... Nie zauważyłaś ostrza wbitego w twoje czoło?
- Nie wiem może to twój fetysz... - przewróciłam oczami. – Chociaż bardziej zaciekawiła mnie teczka na temat mojego ojca. Trzymasz tam jego nagie zdjęcia? A może wolisz go bardziej ode mnie? – warknęłam łapiąc go jednocześnie za udo wytrącając go z rytmu.
Joker czując to zacisnął mocniej dłoń na swojej kierownicy.
- Utnę ci zaraz tę rękę. – warknął łapiąc mnie za nadgarstek.
- Przecież ty z taką łatwością potrafisz przekroczyć moje bariery bez pytania... - spojrzałam na niego. – Mam ci znowu przypomnieć jak to jest czuć się ofiarą?
Zielonowłosy rzucił kątem oka w moją stronę po czym odtrącił mą rękę zrzucając ją z siebie, dobrze pamiętał tamten wieczór.
Wiedziałam, że trafiłam go znowu w jego czuły punkt po czym parsknęłam i odwróciłam wzrok w drugą stronę.
- Doigrasz się dzisiaj...
- Doprawdy? – spytałam? – Nie mogę się wręcz doczekać, może wreszcie szanowany pan przejdzie od słów do czynów. – rzuciła moja pokręcona ciekawość próbując go sprowokować.
- Myślisz, że wyprowadzisz mnie z równowagi? – spytał podnosząc łuk brwiowy do góry rzucając mi znudzone spojrzenie.
- Chyba nie jesteś świadomy do czego jestem zdolna w tej postaci... - odpowiedziałam. – A nie przepraszam jednak poznałeś tego przedsmak gdy przykułam cię wtedy do metalowej rury i...
- Utnę ci zaraz język jeśli tylko usłyszę choć jedno słowo... - nie lubił gdy o tym wspominałam.
- Oj ty byś tylko groził i groził zaczynasz mnie nudzić Jokerze, obmyśl jakąś inną atrakcję to może się przestraszę... - uśmiechnęłam się podstępnie zerkając w boczne lusterko widząc, że ktoś jedzenie za nami od przeszło dziesięciu minut. – Ktoś nas śledzi... - powiedziałam już poważniej.
Joker słysząc to zerknął w tylne lusterko po czym zmarszczył czoło. Przypomniał sobie o tym, że wystawiono za córką Batmana list gończy który mówił o tym by dostarczyć ją żywą do zleceniodawcy. Nareszcie ktoś odważył się wykonać to zlecenie.
- Jesteś teraz jeszcze smaczniejszym kąskiem bo kwota za dopadnięcie ciebie wzrosła dziesięciokrotnie. Tatuś chyba chce cię siłą sprowadzić do domu...
- Tatuś? – spytałam. – Tatuś... – warknęłam wyciągając z torebki swój pistolet przeładowując go.
– Może mi naskoczyć bo wcale nie chce go widzieć...
- Nie chcesz zobaczyć się ze swoim ojcem? – spytał zaintrygowany widząc mój ruch.
- Rozumiem, że ty chciałbyś go zobaczyć bo jesteś jego wielkim fanem ale ja mam ochotę przywiązać go do krzesła i torturując go wykrzyczeć to jak mnie traktował prosto w jego twarz.
- Może będziesz miała okazję gdy go razem dopadniemy. – mruknął chwytając mnie za udo zaciskając na nim swoją dłoń.
- Tymczasem musimy zgubić jegomościa... - warknął dodając gaz do dechy wjechał w poślizgu w ostry zakręt.
- Mogę się zabawić? – spytałam rzucając kątem oka na mój pistolet.
- Możesz i postaraj się strzelać w opony ale nie wychylaj się za bardzo, żebyś ty nie dostała kulki w łeb.
- Oj tam już i jedź w miarę prosto żebym mogła trafić... - przeładowałam broń wychylając się nieco przez okno próbując wycelować w opony samochodu.
- Kwintesencją ucieczki z pościgu jest to, że nie możemy jechać w jednej linii. – przewrócił oczami słysząc to co przed chwilą powiedziałam.
Wychylona przez okno przymróżyłam oko oddając pierwszy strzał który wylądował na asfalcie. Drugi był nieco celniejszy ale trafił w zderzak, trzeci w lusterko gdy chciałam oddać czwarty strzał zielonowłosy szybko zmienił ponownie tor jazdy co spowodowało, że wpadłam do środka.
- No wiesz ty co?! Prawie go miałam! – krzyknęłam poprawiając kosmyki włosów które bezwładnie opadły mi na twarz.
- No tak, tak... Ja bym go ustrzelił za pierwszym razem. – Warknął po chwili wyciągając dodatkowo swój pistolet. Otworzył szybę, spojrzał w lusterko i po kilku sekundach przycelowania w skupieniu oddał strzał który wbił się w oponę oponenta.
Korzystając z okazji wychyliłam się ponownie i w ciągu kilku sekund udało mi się trafić w drugą. Samochód tracąc tor jazdy wypadł z jeździ i uderzył w lampę na chodniku.
- Tak to się robi... - powiedział chowając broń do kabury.
- Teraz się będziesz wymądrzał? – spytałam z niedowierzaniem a po chwili zachichotałam.
- Oczywiście.
- Skoro wszyscy będą na mnie polować to nie lepiej bym została w domu? – spytałam zdezorientowana.
- Nie. – mruknął uśmiechając się. – Teraz zaczęła się ta zabawniejsza część tej pięknej historii. – przyłożył mi do ust dłoń z wytatuowanym uśmiechem.
- I ja mam się dobrze bawić? – spytałam.
- Tak bo będziesz mi pomagała pozbywać się tych ludzi.
- Chcesz ze mnie zrobić morderczynię? – zadałam kolejne pytanie.
- Nie muszę bo już nią jesteś... - odpowiedział zadowolony kontynuując swoją bezpieczniejsza jazdę.
- Nie prawda... - przewróciłam oczami zakładając ramiona na siebie nie będąc do końca z tego dumną.
- Chciałabyś. – parsknął wywijając kąciki ust w podstępnym uśmiechu. – Pierwszy był nasz dobrze znany gwałciciel który chciał cię wziąć w łazience. To od tego się zaczęło.
Słysząc to o czym wspomniał automatycznie poczułam niewidzialne dłonie oprawcy który chciał się ze mną w bolesny sposób zabawić, doskonale pamiętałam ten dotyk lecz starałam się do tego nie wracać. Moje ramiona na to wspomnienie otuliły mnie szczelniej tak jakby chciały bronić przed nim dostępu.
- Skończ... - powiedziałam zmieszana.
- Kolejni byli strażnicy z banku których podziurawiłaś jak szwajcarski ser karabinem maszynowym, a tych których ci się nie udało zabić dobiłaś pistoletem. – wymieniał dalej wspominając dzisiejszy dzień. – Swoją drogą bardzo się o mnie dzisiaj martwiłaś kochana... - zaśmiał się wskazując symbol postrzelenia w klatkę piersiową. – Nie spodziewałem się tego po tobie.
- Co? Może dlatego, że nikt się nigdy o ciebie nie martwił... - powiedziałam rozłoszczona na samo wspomnienie o tym. – Następnym razem jeśli ci nie pasuję to sama właduje w ciebie kulkę z pistoletu. – rzuciłam obrażając się na niego i odwracając do szyby.
- Gwarantuje ci, że się mylisz złotko... - parsknął śmiechem na siłę odwracając mnie i przykładając mi swój wytatuowany uśmiech do twarzy. Z moim wkurzonym wzrokiem dawał kuriozalne połączenie.
Widząc to zdenerwowałam się po czym ugryzłam go w palec i odtrąciłam jego dłoń od swojej twarzy. Joker tylko syknął po czym zdzielił mnie w twarz co skutecznie mnie na chwilę uspokoiło.
- Widzę, że nie możesz przełknąć tego tematu. – warknął. – I zaczynasz cofać się do początku naszej znajomości. Widzę, że nie jesteś z tego dumna a jednocześnie tak tego pragnęłaś.
Siedziałam oszołomiona. Wsunęłam dłoń na policzek. Joker nie szczędził w czynach tam gdzie słowa nie pomagały uspokajał mnie rękoczynami. Czując piekący ból przygryzłam wargę wpatrując się dalej w samochodową szybę.
- A ostatnią twoją ofiarą był prezes banku zupełnie nie winny a mimo to nie miałaś oporu by go zabić. – zerknął kątem oka w jej stronę dodatkowo mijając ostatni zakręt. Gdy dotarł do celu zatrzymał się i odpiął pas.
- To jest twoje nowe życie a ty będziesz tańczyć tak jak ci zagram bo mam dobrze ci znany immunitet. Ciekawe jak zareaguje twój ojciec na wieść, że jego córką jest seryjnym mordercą. – powiedział to z pewnością w głosie. Po tym jak wysiadł otworzył mi drzwi i podał mi dłoń by pomóc mi wysiąść.
Spojrzałam się na nią niepewnie wciąż czując mrowienie w policzku po czym mu ją podałam i wysiadałam z samochodu.
- Po co tutaj przyjechaliśmy? – spytałam nieco łagodniej ignorując jego słowne zaczepki.
- Nie zostawiam swoich ludzi na pastwę losu... Jack należał do gangu i zależy mi na tym by do niego powrócił.
- Jack? – spytałam dobrze znając tego osobnika. – Po co ci on? Przecież przepadł... Jeśli dopadł go mój ojciec to nie liczyłabym, by trzymał gębę na kłódkę bo on wie jak wyciągać z ludzi informacje...
- Był moją drugą ręką i nie mógł mnie zdradzić a wiem, że Batman nie zabija cennych ludzi. Pewnie go przetrzymuje w jakimś swoim obskurnym lochu go torturując.
- Odpuść sobie... - złapałam go za ramię próbując odciągnąć od tego pomysłu. – Za dużo pokładasz w nim nadziei.
- Jestem szefem gangu i nie mogę zostawiać swoich ludzi na pastwę losu. – warknął zirytowany usłyszaną próbą powstrzymania go od tego.
- Znajdziesz sobie kogoś innego... - powiedziałam idąc z nim trzymając go za rękę do środka budynku by się nie zgubić.
- Kogo? – spytał. – Ciebie? – zaśmiał się przewracając oczami. – Jack był moim najlepszym terenowcem. – powiedział krótko. – Zresztą ludzie w gangu widzą czy o nich dbam czy mam ich gdzieś. Skoro widzą to, że o nich myślę to są mi posłuszni.
- Przecież to czyste szaleństwo... - powiedziałam niedowierzając. – I powiedz jeszcze, że tym tam pójdziesz?! – powiedziałam nieco głośniej przedzierając się przez tłum ludzi który był wyselekcjonowaną ekipą która mogła spędzać czas w tym klubie bez podejrzenia, że któryś z tych ludzi mógłby być kablem. Każdy z nich posiadał wytatuowany symbol Jokera.
- Nie postradałem zmysłów bo nie ja tam pójdę a ekipa najemników których specjalnie zatrudniłem do tego zadania.
- Ekipa najemników? – spytałam. – Taka jak suicide squad? – zmarszczyłam czoło chwilę się nad tym zastanawiając bo co nieco słyszałam o zlepku tych zbirów których posyłano na różne chore akcje tam gdzie wojsko nie dawało już sobie rady.
- Mniej więcej... - odpowiedział dochodząc do loży w której czekał na niego szef całej grupy.
- Cieszę się, że chcesz skorzystać z naszych usług Jokerze. – powiedział to wytatuowany mężczyzna podając mu dłoń na powitanie.
- Swoich ludzi wolę zostawić dla siebie. – uścisnął jego dłoń siadając naprzeciwko niego.
- O co chodzi? Nie powiem... - przeciągnął rzucając kątem oka w moją stronę lekko się uśmiechając. – Zdziwił mnie twój telefon gdyż do tej pory załatwiałeś wszystko na własną rękę.
- Czasy się zmieniły. – przewrócił oczami pokazując mi, że ma siedzieć cicho. – Ciężko teraz o dobrych ludzi a ja nie będę ich dodatkowo narażał gdyż obecnie są mi nad wyraz potrzebni.
- Słyszałem historie o Batmanie i słyszałem, że nieźle nimi pomiata. – parsknął. – Powinieneś ich lepiej szkolić bo wpadają w każdą zasadzkę na którą się napotkają.
Joker o tym nie wiedział. Nie wiedział gdyż nie było z nim Jacka. Każdy miał przypisane zadania a on nie mógł mieć wszystkiego pod kontrolą. W tej chwili poczuł gdyż bezpieczny grunt osunął mu się nieco spod stóp.
- Widząc twój wyraz twarzy śmiem stwierdzić, że o tym nie wiedziałeś. Ale kto by ci się dziwił trzymając takiego cukiereczka u boku.
- Do rzeczy, przyszedłem tutaj by cię wynająć a nie rozmawiać o moich ludziach ani o Margaret. – uciął krótko zaciskając dłoń pod stołem w pieść. Był poirytowany i poddenerwowany, że nic o tym nie wiedział.
- Jeśli chcesz mnie wynająć to będziemy rozmawiać o tym o czym ja chce.
- Widziałam cię kiedyś... - zaczęłam. – W gazecie, dawno temu. – zacisnęłam wargi chwilę się zastanawiając. – To ty jesteś Deadshoot? – spytałam lekko zaciekawiona.
- W rzeczy samej Margaret Wayne. Widzę, że Joker zdążył cię już urobić tak jak zakładał. – wskazał palcem na mój makijaż przypominający makijaż błazna.
- Urobić? – zmarszczyłam czoło. – Może to jest moja prawdziwa natura a on tylko pomógł mi ją odkryć? – warknęłam chcąc naprowadzić rozmowę na właściwe tory. – Do rzeczy albo bierzesz zlecenie albo spierdalasz. – zdenerwowałam się. W tej postaci byłam bardzo bezpośrednia.
- Hohoho... - zaśmiał się słysząc mój ton głosu oraz widząc moje wściekłe spojrzenie. – Trafiła ci się niezła suka Jokerze. – uśmiechnął się po czym zapalił papierosa którym się zaciągnął. – Na twoim miejscu bym uważał bo rośnie ci konkurencja. – strzepnął paproch wypalonego papierka. – Jak brzmi to zlecenie? – spytał zaintrygowany moją nieokrzesaną naturą. Był najemnikiem i dla niego liczyła się tylko kwota na koncie.
- Masz odbić mojego człowieka. Jacka Dalitza który wpadł w brudne łapska nietoperza. – odpowiedział Joker wsuwając dłoń na moje kolano próbując mnie uspokoić. Nie zdenerwował się a nawet uważał to za zabawne. To w jaki sposób odgryzłam się przemądrzałemu Deadshootowi.
- Wszyscy cię znają z tego, że nie zostawiasz swoich ludzi w potrzebie, skąd pewność, że cię nie wydał? – spytał zaciągając się ponownie dymem.
- Nawet jeśli to odpłacę mu się za to na swój sposób. Póki go nie widzę to nie mogę stwierdzić czy to zrobił lub nie.
- Czego aż tak bardzo ci na nim zależy? – spytał próbując go zrozumieć gdyż wcześniej za starych czasów nie przykładał tak do tego uwagi.
- Bo gang który stworzyłem, stworzyłem na dobrym traktowaniu pomimo moich kaprysów. – warknął. – Idę z duchem czasu. – przewrócił oczami. – Tak jak już powtórzę to po Margaret. Albo bierzesz zlecenie albo spierdalasz. Wybór należy do ciebie...
- Stawka? – spytał.
- Pięć milinów dolarów. – powiedział próbując go wyczuć czy zgodzi się za taką sumę to zrobić gdyż był znany z tego, że lubił się targować.
- Siedem.
- Sześć.
- Zgoda. – mruknął zadowolony. – Miło się robi z tobą interesy.
- Dwa miliony teraz a reszta po wykonaniu zlecenia. – zaproponował zielonowłosy na co najemnik przystał.
- W ciągu 48h będziesz go miał u siebie. – powiedział po czym wstał kiwnął głową na pożegnanie i poszedł.
- Sześć milinów dolarów... - powiedziałam niedowierzając.
- Co za dużo? – spytał marszcząc czoło, pstrykając palcami by zamówić drinki. Obsługa znała już na pamięć co zamawiał zielonowłosy więc nawet nie musiała podchodzić.
- Mogłeś się jeszcze potargować i sprowadzić go do parteru. – zasugerowałam patrząc się na tańczących ludzi.
- Od kiedy jesteś taką ekspertką od wynajmowania ludzi?
- Odkąd zabrałeś mnie do kasyna i zaznałam smaku czym jest hazard.
- Czyli czegoś się nauczyłaś. Cieszę się, że moje lekcje nie poszły w las. – uśmiechnął się klepiąc mnie jednocześnie lekko po głowie.
- Ja naprawdę nie chce go widzieć. – powiedziałam z obawą, że przyjdzie po mnie siłą. – Nie potrzebuje go i nie żywię do niego żadnego uczucia.
- A myślałem, że się za nim stęskniłaś. – mruknął wypatrując kelnerki z zamówionymi napojami.
- Zdążyłam przywyknąć do tego, że wiecznie go nie było w domu więc dla mnie to bez różnicy czy żyje czy też nie. Jest i był ogromnym tchórzem. Potrafił konfrontować się z największymi zwyrolami tylko nie ze mną. Taki był.
- Chciałabyś go zabić? – spytał bezpośrednio zaintrygowany.
- Zabić? – zmarszczyłam czoło po czym spojrzałam na swoje dłonie które odebrały już kilkoro żyć.
- Tak, zemścić się za to jak cię traktował i jak ułożył ci życie. Życie pozbawione zabawy i radości dnia codziennego. – uśmiechnął się widząc kelnerkę która podała obydwa drinki i położyła na stole. – Dziękuję kochanie. – powiedział ilustrując ją od stóp do głów bo była nieziemsko ładna.
- Ale czy to jest powód aż do morderstwa? – spojrzałam na jego wzrok którym obdarował tę kobietę czując się o nią zazdrosna.
- A nie? – spytał po czym się uśmiechnął i podał mi napój do dłoni.
- Ostatni wypad do klubu nie skończył się dla mnie dobrze. – spojrzałam na niego próbując odmówić picia z nim alkoholu.
- To było kiedyś. – powiedział. – Teraz tak nie będzie. – zapewnił wciskając mi go na siłę. Upijając pierwszy łyk oblizał delikatnie wargi opierając się na kanapie.
- Mój ojciec bardzo cię wtedy skrzywdził? – spytałam zmieniając temat, próbując do niego dotrzeć ponieważ obiecał mi to, że opowie o swojej historii i o tym czemu zawdzięcza swój wygląd.
Joker słysząc to przy kolejnym łyku zagryzł delikatnie zęby na naczyniu próbując ustalić wszystkie za i przeciw podzielenia się z nią tą historią. Obiecał jej kiedyś, że jej o tym opowie a on wywiązywał się ze swoich obietnic. Nie był to dla niego łatwy temat, rzucił w jej stronę nieodgadnione spojrzenie.
- Chcesz dowiedzieć się jak okrutnym człowiekiem był twój ojciec? – spytał.
- Niewiele o nim wiem od zawodowej strony, zawsze wszystko przede mną ukrywał. – powiedziałam.
– Tak jak to twierdził dla mojego bezpieczeństwa. – wzięłam łyk napoju alkoholowego marszcząc przy tym czoło.
- Z jednej strony mogę mu podziękować za to co zrobił bo wiodę teraz nie najgorsze życie a z drugiej nienawidzę zarazem. – warknął.
- Chcesz mi powiedzieć, że to on poniekąd sprowadził cię na tę ścieżkę? – spytałam. – Byłeś kiedyś dobrym człowiekiem? – zmarszczyłam delikatnie czoło zastanawiając się nad tym jakie życie mógł kiedyś wieść zielonowłosy.
Joker jakby chwilę się wahał niepewny czy poruszyć ten temat jednak postanowił się z nią w końcu nim podzielić.
- W takim razie słuchaj bo więcej ode mnie tego nie usłyszysz. - warknął cicho wpatrując się w moje oczy. - Byłaś ostatnio mniej lub bardziej grzeczna więc uznaj to za nagrodę. - przewrócił oczami, zastawiając się chwilę nad tym jak rozpocząć tę historię. - Po tym jak uciekłem z domu musiałem w jakiś sposób poradzić sobie na własną rękę. Życie nie było dla mnie łatwe ani sprawiedliwe. Jako mały chłopiec byłem pozostawiony sam sobie. Próbowałem w jakikolwiek sposób zarobić na jedzenie czy też ubrania. Było zimno, nie miałem gdzie się podziać. Spałem po różnych opuszczonych i obskurnych miejscach z obawą, że nie obudzę się już następnego dnia. Z myślą, że albo ktoś mnie zabiję poszukując również schronienia dla siebie albo, że zamarznę na śmierć. Ty moja kochana nie miałaś takich problemów. - zapewnił mnie obracając lód pływający w alkoholu. - Pewnego razu idąc chodnikiem zauważyłem na słupie informacyjnym plakat z informacją, że tacy jak ja mogą schronić się w specjalnym ośrodku który okazał się tylko podpuchą. Z myślą o nowym starcie i lepszym życiu nie czekając udałem się tam jednak szybko zderzyłem się z rzeczywistością. - parsknął przypominając sobie swoją łatwowierność. - Jako naiwne dziecko szybko poznałem świat dorosłych. Tak naprawdę to nie był ośrodek pomocy społecznej a gang który werbował na siłę ludzi w swoje szeregi zwabiając ich tylko pięknymi słowami naklejonymi na ścianie. – przerwał by zaciągnąć się papierosem, wpatrując się w kostki lodu pływające w drinki kontynuował.
- Nie miałem wyjścia bo wpakowałem się w niezłe gówno z którego nie było mi dane wyjść. Zaadaptowałem się do tamtych warunków tylko po to by przeżyć. Dorastałem w tamtym świecie. Świecie przemocy, narkotyków i gwałtów... - powiedział niezbyt dumnym głosem.
- Gdy byłem już starszy przydzielono mi moją pierwszą misję. Miała być ona prosta gdyż miałem tylko odwrócić uwagę strażników od napadu na firmę Monarch powiązaną z Ace Chemicals. Gdy mi się to udało a strażników skutecznie unieruchomiłem czekałem na czatach obserwując dalszy rozwój wydarzeń. – zrobił pauzę na zastanowienie nad dalszym ciągiem historii po czym kontynuował. - Szef gangu któremu zaufaliśmy nie rozplanował wszystkiego zgodnie z szczegółami po czym z jakiś niewyjaśnionych przyczyn w całej fabryce rozległ się alarm przeciw włamaniowy. Moi wspólnicy powiedzieli mi przez krótkofalówkę by niczym się nie przejmować gdyż w Gotham wymiar sprawiedliwości nie działał. Z ciarkami na skórze czekałem tylko aż się pojawią, by uciec jednak oni zostawili mnie na przynętę i uciekli sami. Nie miałem pojęcia jak wydostać się z tamtego szukając po omacku wyjścia. Spróbowałem więc udać się w kierunku fabryki chemikaliów. Widziałem możliwość ucieczki po wdrapaniu się na kondygnację zawieszoną nad kadziami z chemikaliami. Była to niewielka dziura w dachu prawdopodobnie wyrwana przez szalejący od kilku dni wiatr. Po dwudziestu minutach tej błąkaniny w końcu pojawiło się światełko w tunelu. Nie czekając dłużej pobiegłem w jej stronę gdyż znikąd na mojej drodze na jednym z mostków łączących dwie kondygnacje pojawił mi się Batman. Słyszałem o nim lecz nigdy go nie widziałem aż do tamtego momentu. Chcąc przedostać się na drugą stronę zaczęliśmy walczyć. Nie miałem zbytniego doświadczenia... - westchnął po czym odwrócił wzrok wzrok w moim kierunku ponieważ słuchałam go z wielkim zainteresowaniem i przejęciem podobnym do tego gdy opowiadał mi o pierwszym zabójstwu. Zabójstwu swojego ojca.
- A twój ojciec zbytniego humoru... Wepchnął mnie tam, kilka metrów w dół by pozbyć się problemu. – warknął. – Chwilę przed tym wybijając mi większość zębów. Nie mam pojęcia jak to przeżyłem... Do tej pory niewiele pamiętam od chwili w której moje ciało zderzyło się ze żrącym kwasem. Obudziłem się kilka dni temu na ternach poza fabryką gdzie firma nielegalnie pozbywała się chemii. Leżałem oniemiały i obolały na brzegu jakiegoś okropnie cuchnącego jeziora. Kwas wżerał mi się w każdy zakamarek organizmu, halucynacje doprowadzały mnie do szału, a węch gdzieś sobie uciekł.... Jakimś cudem udało mi się pozbierać na tyle by o własnych siłach dotrzeć do jakiejś opuszczonej rudery. – powiedział to jakby sam zdziwiony tym, że los ułożył dla niego taki scenariusz. - Gdy zobaczyłem się po raz pierwszy w rozbitym lustrze wiszącym na ścianie zamarłem. Moja skóra stała się niewyobrażalnie blada, łącznie z ustami. Włosy nabrały zielonkawego koloru a o uzębieniu lepiej było nie wspominać. Kilka lat po tym dochodziłem do siebie próbując to zaakceptować, moje zdrowie strasznie podupadło. Sam fakt, że przeżyłem coś takiego był dla mnie niezrozumiały... Do tej pory zresztą nie czuję większości zapachów... a spotkanie z chemią odbija mi się w ogólnym bólu całego ciała... Twój ojciec to nie jest wzór do naśladowania... Owszem robiłem złe rzeczy ale mógł mnie po prostu obezwładnić i wpakować do więzienia... ale on po prostu wolał się mnie pozbyć w taki okrutny sposób. Jak widać się mu nie udało bo jakoś do tej pory jeszcze żyję... - warknął dopijając swoją kieliszek do dnia z desperacją odstawił go na stół.
- Jokerze spotkały cię okropne rzeczy... - westchnęłam próbując zrozumieć jego ból i historię. Nie liczyłam na to, że kiedykolwiek mi ją opowie ale jak widać co raz częściej się przede mną otwierał. – Okropieństwa za które zapłaciłeś ogromną cenę... Jestem pełna podziwu, że w ogóle jakkolwiek się po tym pozbierałeś... Życie bywa okropnie niesprawiedliwe. Jedni mają kochające rodziny i wymarzoną przyszłość a drudzy żyją w strachu, nędzy i patologii bojąc się o własne życie... - podsumowałam.
- Twój ojciec nie jest bohaterem to media go tak kształtują...
- Ale on zawsze mówił, że nie był od wymierzania sprawiedliwości tylko były od tego wyższe organizacje... że jego zadaniem było tylko sprowadzanie ludzi przed sprawiedliwy osąd sądu.
- On bardzo lubił i lubi wymierzać sprawiedliwość na własną rękę. – powiedział bez ogródek. – I wiele razy tak właśnie postąpił tuszując to wszystko przed światem. Wcale nie jest od nas lepszy jest taki sam.
- Nie chciałeś nigdy zemścić się na ludziach którzy zostawili cię na pastwę losu? – spytałam również dopijając drinka do końca.
- Już to zrobiłem wiele lat temu gdy krok po kroku budowałem swoją potęgę. Działałem pod nowym pseudonimem i wizerunkiem i tym razem to oni się dla mnie zatrudnili. Doskonale ich pamiętałem i wszystkich bez skrupułów zabiłem.
- Też bym to zrobiła na twoim miejscu Jokerze... - powiedziałam siedząc spokojnie przy jego boku. – Ja nigdy cię nie opuszczę. – powiedziałam zadając sobie sprawę z tego co mówiłam.
- Nie opuścisz mnie? – spytał zdziwiony wpatrując się w moją twarz.
- Mimo iż cię nienawidzę i darzę jakimś uczuciem sprawiłeś, że odżyłam... - westchnęłam. – To dzięki tobie to nudne życie zamieniło się w coś niezwykłego... Przeżyłam więcej przez ten cały rok niż przez resztę swych lat... - uśmiechnęłam się lekko speszona wstałam od stołu i poszłam w kierunku bawiących się ludzi. Chciałam zaznać trochę radości po wszystkich ostatnich wydarzeniach.
Joker słysząc to nie wiedział co odpowiedzieć pozwalając jej odejść i zabawić się w klubie z innym gronem ludzi oczywiście mając ją cały czas na oku. Zdziwiony poczuł dziwne ciepło na sercu, którego nie umiał wyrazić żadnymi słowami. Znowu poczuł się tak jakby cały ciężar kóry ukrywał i znosił na co dzień stał się mniej uciążliwy.
♠
Kilka dni spędziłam nad tym rozdziałem ale mam nadzieję, że wam się podoba.

CZYTASZ
Porwana Przez Jokera
FanfictionZastanawialiście się czasami, jak to jest być córką największego bohatera w mieście? Bohatera którego potrzebowało mroczne Miasto Gotham? W którym grasowało pełno najgorszych przestępców? Bycie córką Batmana to nie lada wyzwanie, ciągłe niebezpiecz...